[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Astarita, który dotychczas siedział spokojnie obejmując mnie wpół, zaczął nagle całować mnie w szyję, piersi i policzki.Tym razem nie broniłam się; po pierwsze, byłam zbyt pijana, żeby walczyć, po drugie, miałam wrażenie, jak gdyby całował on kogoś innego, bo absolutnie nie odwzajemniałam jego uniesienia, nieruchoma i chłodna niczym posąg.Wydawało mi się po pijanemu, że nastąpiło we mnie jakieś rozdwojenie i że stojąc w kącie pokoju z obojętnym zainteresowaniem obserwuję miłosne porywy Astarity.Ale inni wzięli tę moją obojętność za objaw uczucia i Gizela zawołała:- Brawo, Adriano, brawo! Teraz to zupełnie co innego.Chciałam jej odpowiedzieć, ale sama nie wiem, dlaczego zmieniłam zamiar, wzięłam do ręki pełny kieliszek, podniosłam go w górę i powiedziałam głośno i wyraźnie: - Jestem pijana! - po czym wychyliłam go do dna.Wydawało mi się, że wszyscy zaaprobowali mój gest, ale Astarita przestał mnie całować i patrząc mi w oczy powiedział cicho: - Chodźmy tam!Poszłam za jego wzrokiem i zobaczyłam, że wskazuje drzwi przyległego pokoju.Pomyślałam sobie, że on także musi być pijany, i potrząsnęłam głową przecząco, ale bez cienia obrazy, a nawet zalotnie.Powtórzył jak lunatyk: - Chodźmy tam!Zauważyłam, że Gizela i Riccardo przestali śmiać się i rozmawiać i że patrzą na nas.Gizela powiedziała:- No, dalej, ruszże się.Na co czekasz!?Wydało mi się nagle, że wytrzeźwiałam.Rzeczywiście byłam pijana, ale nie do tego stopnia, żeby nie zdawać sobie sprawy z zagrażającego mi niebezpieczeństwa.- Ale ja nie chcę - oświadczyłam i wstałam od stołu.Astarita wstał także, uchwycił moją rękę i usiłował pociągnąć mnie w kierunku drzwi.Tamtych dwoje znowu zaczęło go zachęcać:- Do dzieła, Astarita!Astarita doprowadził mnie prawie do samych drzwi, pomimo że mu się wyrywałam; wreszcie uwolniłam się gwałtownym szarpnięciem i pobiegłam w kierunku drzwi wychodzących na schody.Ale Gizela była szybsza ode mnie.- O nie, złotko, nie! - Zerwała się z kolan Riccarda, dobiegła do drzwi przede mną, przekręciła klucz i wyjęła go z zamka.- Ale ja nie chcę! - wołałam przerażonym głosem, zatrzymując się przy stole.- Przecież nic ci się nie stanie! - krzyknął Riccardo.- Głupia - wycedziła twardo Gizela popychając mnie w kierunku Astarity - idź, idź, po co te komedie!Zrozumiałam, że Gizela pomimo całego okrucieństwa i sadyzmu nie zdaje sobie sprawy z tego, co robi: pułapka, w jaką mnie wpędziła, musiała wydawać się jej czymś zabawnym i bardzo dowcipnie obmyślonym.Uderzyła mnie także obojętność i dobry humor Riccarda, bo wiedziałam, że jest to człowiek z gruntu dobry, niezdolny do zrobienia czegoś, co uważałby za niewłaściwe.- Ale ja nie chcę! - powtórzyłam raz jeszcze.- Dajże spokój! - zawołał Riccardo.- A cóż w tym złego?Gizela, podniecona, niecierpliwa, popychała mnie ku tym drzwiom:- Nie myślałam, że jesteś aż taka głupia! No idźże! Na co czekasz?Astarita do tej pory nie powiedział ani słowa, stojąc nieruchomo przy drzwiach pokoju sypialnego i wpatrując się we mnie.Potem zobaczyłam, że otwiera usta, jak gdyby chciał się odezwać.Nieśmiało i bardzo powoli wykrztusił z największym trudem:- Chodź, a jak nie.to powiem Ginowi, że byliśmy tu razem i że zostałaś moją kochanką.Zrozumiałam natychmiast, że nie są to tylko pogróżki.Można podawać w wątpliwość treść wypowiadanych słów, ale ton nigdy nie myli.Astarita na pewno poszedłby do Gina i zanim zdążyłabym zrobić cokolwiek, skończyłoby się dla mnie wszystko.Dzisiaj myślę, że może jednak udałoby mi się stawić opór.Gdybym zaczęła krzyczeć i użyła wszystkich sił, żeby mu się wyrwać, Astarita przekonałby się, że na nic się nie zda ani szantaż, ani groźby.Ale może i to by nie pomogło, bo namiętność jego silniejsza była niż mój wstręt.Wówczas wyczułam natychmiast, że jestem pokonana.I zaczęłam myśleć już nie o tym, jak by się uwolnić, ale o tym, aby uniknąć grożącego mi skandalu.I nieopatrznie popełniłam ten fatalny krok, mając duszę pełną planów na przyszłość, pełną pragnień, z których nie chciałam zrezygnować za żadną cenę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]