[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. T.C& ? Tak, cześć, Aaronie, jak leci? Niezle.Nie spodziewałem się, że tak szybko zadzwonisz. No wiesz, pojawiły się pewne okoliczności. Jakie to okoliczności? Muszę cię prosić o kolejną przysługę. Wiesz, że nie wyświadczam przysług.Stu ci to powiedział, nimw ogóle się ze mną skontaktowałeś. Wiem, Aaronie.Jesteś prawdziwym najemnikiem.Ale za tę robotęjuż ci zapłaciłem. Chodzi o utonięcie Baskina? Trafiony, zatopiony. Myślałem, że wszystko gładko poszło. Bo poszło przytaknął T.C. Ale pojawiła się pomniejsza prze-szkoda.Chcę, żebyś wiedział, że mogą się z tobą skontaktować pewniludzie.I zadawać pytania. Minęło tyle czasu& ! Mimo to. Cóż, w tej robocie się zdarza.Firma stawia. Po prostu uprzedzam. Doceniam to, T.C., ale nie masz powodu się martwić. Doskonale. Tylko dodał Bivelli któregoś dnia opowiesz mi całą historię.Chętnie posłucham.T.C.uśmiechnął się półgębkiem.Bivelli wiedział coś, ale mało, Stuwiedział coś innego, Hank coś jeszcze innego; znali fragmenty prawdy,ale za małe, by ułożyć z nich coś sensownego. Któregoś dnia obiecał. % % %Szeryf Rowe dotarł do Bivellego następnego dnia rano i umówił sięz nim na popołudnie.Okazało się, że nie ma wolnych miejsc w samolo-tach z Cairns do Townsville, więc Laura wynajęła małą prywatną ma-szynę.W Memorial Hospital znalezli się o dwunastej.Gabinet lekarzasądowego, doktora Aarona Bivellego, znajdował się w piwnicy, drzwiw drzwi z kostnicą. W czym mogę państwu pomóc? spytał poważnie, lecz grzecznie,jak przystało na kogoś wykonującego tak nieprzyjemny zawód.Był ni-skim mężczyzną zbliżającym się do sześćdziesiątki.Pokazny brzuszekwypełniał szarą kamizelkę tak, że lada chwila mogły jej odpaść guziki.Minę miał jednocześnie pełną rezerwy i uprzejmą.Na twarzy widniałprzyjazny, pełen zaufania do świata uśmiech. Nazywam się Graham Rowe.Rozmawialiśmy dziś przez telefon. Och, oczywiście.Szeryf z Palm s Cove. A to Laura Baskin.Uśmiech znikł z ust koronera, jego twarz przybrała wyraz powagi. Proszę przyjąć kondolencje z powodu śmierci męża. Dziękuję. Proszę Bivelli wykonał szeroki, zapraszający gest proszę usiąść. Sam zajął miejsce za biurkiem. Po rozmowie z szeryfem Rowe emjeszcze raz przestudiowałem dokumenty dotyczące pana Baskina.Mamszczerą nadzieję, że na coś się państwu przydam. Może pan nam pomóc w wyjaśnieniu kilku pobocznych spraw wyjaśnił szeryf. Z przyjemnością. Proszę pozwolić, doktorze, że zacznę od następującego pytania:czy śmierć pana Baskina mogła być przez kogoś spowodowana?Koroner rozparł się w fotelu. To trudne pytanie.Jeśli mam odpowiedzieć najprościej: tak, istnie-je taka możliwość, ale bardzo w to wątpię.Po pierwsze i najważniejsze:kiedy znalezliśmy ciało pana Baskina, płuca wypełniała morska woda,co znaczy, że utonął.Nie został zabity, a potem wrzucony do oceanu.Jak utonął? No, tu już każdy domysł dobry.Mocno nim pomiatało. Mocno pomiatało? zdziwiła się Laura. Tak, pani Baskin. Doktor Bivelli obrócił się do niej i jej poświęciłcałą swą uwagę. Ciało pani męża rzucane było przez fale, przygniecio-ne ich ciężarem, a także obite przez uderzenia o kamienie i pocięte przezkoralowce.Najprawdopodobniej zdążyły dobrać się do niego ryby.Laura zbladła. Bardzo przepraszam, pani Baskin natychmiast usprawiedliwił siękoroner. Jestem anatomopatologiem, nie musiałem do tej pory dbaćo właściwe maniery w obecności chorego i jego bliskich.Laura przełknęła ślinę z wysiłkiem. Wszystko w porządku.Niech pan mówi dalej. Próbuję tylko powiedzieć, że kiedy znalezliśmy ciało, byłow strasznym stanie.Czy ktoś mógł, powiedzmy, uderzyć żywego panaBaskina w głowę, a potem wrzucić do morza nieprzytomnego& ?Owszem, choć to bardzo wątpliwe. Dlaczego uważa pan to za bardzo wątpliwe? spytała. Ponieważ zazwyczaj nie tak to się odbywa.Czasami zwłoki za-mordowanego wrzuca się do wody, żeby upozorować utonięcie.Czasa-mi zwłoki wrzuca się do wody obciążone, by opóznić ich odnalezienie.Ale, jak powiedziałem, David Baskin utonął, a bardzo rzadko zdarza się,by mordercy zostawiali nieprzytomnego człowieka w oceanie w na-dziei, że zginie.To jednak jest zbyt ryzykowne.Może ocaleć, może goznalezć przypadkowa łódz albo może odzyskać przytomność, jest wielemożliwości.Graham skinął głową. I twierdzi pan, doktorze, że ciało pana Baskina było w złym stanie? Tak. Niemożliwe do rozpoznania?Doktor Bivelli spojrzał na Laurę niepewnie. Właściwie& tak. A więc w jaki sposób dokonał pan pozytywnej identyfikacji?Koroner zasłonił usta, kaszlnął. Na dwa sposoby.Po pierwsze, amerykański policjant, jego przyja-ciel& założył okulary do czytania, otworzył teczkę & ach, funkcjonariusz Terry Conroy, rozpoznał pewne jego znakiszczególne.Większe znaczenie ma jednak karta zdrowia denata, którąprzysłano mi faksem ze Stanów Zjednoczonych.Rentgen zębów dosta-łem następnego dnia.Potwierdził ostatecznie to, co już wiedzieliśmy.Bivelli znów zajrzał do akt. Według funkcjonariusza Conroya pan Ba-skin powinien nosić pierścień upamiętniający zdobycie mistrzostwa ligiNBA w tysiąc dziewięćset osiemdziesiątym dziewiątym roku, ale niemogliśmy użyć go do identyfikacji, ponieważ jego prawa dłoń& nosiłpierścień na palcu prawej dłoni, prawda, pani Baskin?Laura skinęła głową.Pierścień.Całkiem zapomniała o mistrzow-skim pierścieniu na palcu Davida.Była to jedyna ozdoba, jaką zamierzałnosić na dłoni, oprócz obrączki, którą mieli kupić zaraz po powrociez Australii.Bivelli odchrząknął jeszcze raz. No więc prawej dłoni& prawej dłoni nie było. Nie było& dłoni? powtórzyła.Lekarz opuścił głowę. Jak powiedziałem, ciało ofiary było w fatalnym stanie. Rozumiem. Szeryf Rowe skinął głową. Mam kolejne pytanie:jaką dokładnie godzinę zgonu podano w raporcie? W przypadkach utonięć takich jak to określenie godziny zgonu tozawsze raczej kwestia przypuszczeń niż faktów.Mogłem pomylić sięnawet od dwunastu do piętnastu godzin. Podana przez pana godzina zgonu to mniej więcej dziewiętnasta przypomniał lekarzowi Graham. Czy wstrząsnęłaby panem wiado-mość, że mamy naocznego świadka, który widział pana Baskina żywegotego samego dnia około północy? Ależ skąd, szeryfie. Bivelli zachowywał się wręcz nonszalancko. Jak już powiedziałem, sekcja uszkodzonego ciała kogoś, kto poniósłśmierć przez utonięcie, nie przyniesie dokładnych, naukowych rezulta-tów.Czego mogę tylko żałować.Przy określaniu czasu brałem poduwagę przede wszystkim zeznanie pani Baskin, która powiedziała, że jejmąż poszedł popływać około godziny szesnastej lub siedemnastej.Oczywiście logicznie było przyjąć, że zginął kilka godzin pózniej, nie popółnocy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]