[ Pobierz całość w formacie PDF ]
."Nie próbuj przechytrzyć Bene Gesserit, Duncanie.""Mówi do wizjerów?"Nie mógł mieć pewności.W jej oczach kryła się inteligencja, która robiła na nim wrażenie.Czuł, że narasta ona, tak jakby jej nauczycielki nadmuchiwały balon.Intelekt Murbelli wzrastał podobnie, jak rósł jej brzuch w czasie ciąży."Głos!" Co one z nią zrobiły?Było to głupie pytanie.Wiedział, co one robią.Odbierały mu ją, czyniąc swoją siostrą."Nie jest już moją kochanką, moją cudowną Murbella.Staje się Wielebną Matką, a zatem kalkuluje wszystko, co robi.""Czarownica." Kto mógłby kochać czarownicę?"Ja mógłbym.I zawsze będę.""Próbują usidlić cię - choć jeszcze tego nie dostrzegasz - aby wykorzystać do swoich celów" - powiedział.Widział reakcję wywołaną tymi słowami.Zdała sobie sprawę z istnienia pułapki po tym, jak w nią wpadła.Bene Gesserit były diabelnie sprytne! Omamiły ją, dając drobne przebłyski rzeczy równie pociągających, jak ta siła, która przywiązywała ją do nich.Ta świadomość mogła tylko rozwścieczyć Czcigodną Macierz."To my łapiemy innych w sidła! Nigdy na odwrót!"Ale Bene Gesserit to zrobiły.Należały do innej kategorii.Prawie jak siostry.Czemu się tego wypierać? A ona pragnęła posiąść ich możliwości, otrzymała próbkę i zapragnęła poddać się w pełni ich nauce, której istnienie wyczuwała tuż tuż, na wyciągnięcie ręki.Czyżby nie wiedziała, dlaczego one ciągle poddają ją próbie?"Wiedzą, że będzie jeszcze walczyć w pułapce."Murbella zrzuciła suknię i wsunęła się do łóżka obok Duncana.Nie dotykali się.Czuli tylko wzajemną, pełną gotowości bliskość swych ciał."Z początku chciały, abym sprawował kontrolę nad Sheeana" - powiedział."Tak jak kontrolujesz mnie?""Czy cię kontroluję?""Czasami wydajesz mi się komiczny, Duncanie.""Gdybym nie potrafił śmiać się z samego siebie, byłbym rzeczywiście zgubiony.""Śmiać się także ze swoich pretensji do bycia zabawnym?""Z nich przede wszystkim.- Odwrócił się do niej i położył dłoń na jej piersi.- Czy wiedziałaś, że nigdy nie odstawiono mnie od piersi?""Nigdy w twych wszystkich.""Ani razu.""Mogłam odgadnąć." - Uśmiech zagościł na jej ustach i nagle wśród wzajemnych uścisków oboje wybuchnęli śmiechem, którego nie mogli powstrzymać.Wreszcie Murbella odezwała się: "Do diabła.Do diabła.Do diabła.""Do diabła z kim?" - spytał, kiedy oddalili się od siebie."Nie z kim, tylko z czym.Do diabła z losem!""Nie sądzę, by los się tym przejął.""Kocham cię, a nie tego przecież oczekuje się ode mnie, jeśli mam być przyzwoitą Wielebną Matką."Nienawidził tych dygresji, przypominających użalanie się nad sobą."Żartuj zatem!""Nigdy nie będziesz niczym przyzwoitym." - Pomasował jej ciężarny brzuch."Jestem przyzwoita.""Zapomniano o tym słowie, kiedy cię stwarzano."Odepchnęła jego rękę i usiadła, by popatrzeć na niego z góry."Od Wielebnych Matek żąda się, aby nigdy nie kochały.""Wiem o tym." - "Czy moja udręka stała się widoczna?"Murbella była jednak zbytnio zajęta własnymi zmartwieniami."Kiedy przystąpię do Agonii Przyprawowej.""Kochanie! Nie podoba mi się skojarzenie twojej osoby z agonią.""Jak mogę tego uniknąć? Jestem na równi pochyłej.Wkrótce zostanę popchnięta, a wtedy polecę z ogromną prędkością!"Chciał się odwrócić, lecz jej spojrzenie go zatrzymało."Naprawdę, Duncanie.Tak czuję.W pewien sposób przypomina to ciążę.Dochodzi się do punktu, w którym zbyt niebezpiecznie jest przerwać.Trzeba przez to przejść.""Zatem kochamy się z wzajemnością." - Przesunął swoje myśli od jednego zagrożenia ku innemu."Ale one tego zakazują."Spojrzał w górę na wizjery."Strażniczki obserwują nas i szczerzą kły.""Wiem.Mówię teraz do nich.Moja miłość do ciebie nie jest wadą.Wadą jest ich oziębłość.Są takie same jak Czcigodne Macierze!""Gra, w której nie można poruszyć tylko jednej z figur."Chciał to wykrzyczeć, ale wtedy słuchaczki za wizjerami usłyszałyby coś więcej niż wypowiedziane słowa.Murbella miała rację.Niebezpiecznie było myśleć, że można oszukać Wielebne Matki.Kiedy spoglądała na niego, dostrzegł w jej oczach jakąś tajemnicę.Jak dziwnie wtedy wyglądała! Rozpoznał Wielebną Matkę, którą ona ma zostać."Odrzuć tę myśl!"Rozmyślania o dziwaczności jego wspomnień czasami ją bawiło.Uważała, że poprzednie wcielenia czynią go w pewien sposób podobnym do Wielebnej Matki."Umierałem tyle razy.""Pamiętasz to?" - Za każdy razem to samo pytanie.Potrząsnął głową, nie śmiał powiedzieć niczego, co strażniczki mogłyby poddać własnej interpretacji."Ani śmierci, ani ponownych przebudzeń."Wrażenia zostały przytłumione przez swą powtarzalność.Czasami nawet nie zawracał sobie głowy, żeby wrzucić je do własnego wewnętrznego śmietnika danych.Nie.za to posiadał unikatową kolekcję wspomnień ze spotkań z innymi ludźmi.Sheeana utrzymywała, że tego właśnie od niego chce."Intymne błahostki - to materiał, którego pragną prawdziwi artyści."Sheeana nie wiedziała, o co prosi.Wszystkie te ożywcze spotkania tworzyły nowe wartości.Wzory wpisane we wzory.Drobne sprawy brzemienne tym, czym nie podzieliłby się.nawet z Murbella."Czyjaś dłoń na moim ramieniu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]