[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Justin Hostro tylko skinął głową, kiedy dowiedział się, co kupił — i wydał nowe dyrektywy, związane z jeszcze większymi wydatkami.Statek.Dwa tuziny najlepszych ludzi.Broń.Zebrać to wszystko razem i jak najszybciej wysłać na Volmer.Matthew skłonił się i obiecał osobiście dopilnować realizacji tego polecenia.* * *Val Con zawiązał rzemyki koszuli, wzuł buty i zapiął pas na biodrach.Ze sterty broni wybrał pistolet i dwa noże, klanowy i do miotania.Z niechęcią spojrzał na wszelkie igły, gadżety i mikstury.Nie lubił ich już podczas szkolenia.Po namyśle wziął jeszcze tylko drut i kartę kredytową.Resztę zgarnął pod pachę, poszedł w kąt sterówki i otworzył skrytkę w pozornie gładkiej ścianie.Wrzucił wszystko do środka i zatrzasnął drzwiczki, po czym wrócił do konsoli, przekręcił dwie gałki i z zadowoleniem skinął głową, czując lekką wibrację.Miri uniosła głowę znad stołu zastawionego różnymi smakołykami.— Co ty wyprawiasz?— Wywaliłem to wszystko w kosmos.— Wzruszył ramionami.— Prawdę mówiąc, z niemałą przyjemnością.Za pierwszym razem, gdy zobaczyłem fiolkę wypełnioną kwasem, to niemal się porzygałem.— Usiadł na brzegu stołu i przypatrywał się jej przez chwilę.Miri nakryła garnek, w którym przygotowywała suflet z grzybami, i podała Val Conowi kubek.— Kolacja będzie gotowa za mniej więcej czterdzieści pięć minut.Mam nadzieję, że lubisz suflet z grzybami, bo nie znalazłam niczego więcej w tym pudle.Nie krzyw się przypadkiem na wino, bo innego nie ma — dodała z uśmiechem.— Przepraszam za te „kieliszki”, ale były tylko takie.— Całkiem poręczne.Wypił łyk wina i z uznaniem pokiwał głową.— Właśnie, obawiałam się, że będzie dobre — powiedziała z żalem Miri.— Bo jest dobre — odparł zdziwiony.— Sama spróbuj.Ostrożnie umoczyła usta i westchnęła.— No właśnie.Kłopot w tym, że do dobrego łatwo się przyzwyczaić, potem krzywisz się na kynak.— Liz wspominała mi, że lubisz wykwintne rzeczy — mruknął.— Nieprawda! — zaprotestowała ostro.— Najwyżej mogła powiedzieć, że się na tym nie znam.Moim zdaniem, piękno boli tak samo, jak brzydota.To stara prawda.— Łypnęła ponuro w jego stronę.Bez zmrużenia powiek wytrzymał jej spojrzenie i spokojnie popijał dalej wino.Po chwili Miri wzruszyła ramionami.— Szlifierz wspominał mi, że jesteś dobry i wyrozumiały.Skrzywił się, jakby trafiła go w jakieś czułe miejsce.— Niektórzy tak myślą.— No właśnie.— W jej głosie było słychać niedowierzanie.Ma powody do wątpliwości, uznał Val Con.— Szlifierz.— zaczął pomału.Nagle chciał sam usłyszeć wypowiedziane na głos imiona wszystkich tych, którzy go kochali.— Shan, Nova, Anthora.— Sami krewni — zakpiła.— Daria.Za późno ugryzł się w język.Miri spojrzała na niego z zaciekawieniem.— Daria? A to kto? Nauczycielka z podstawówki?— Byliśmy kochankami.— A potem odkryła twój sekret? Twoją prawdziwą naturę?Val Con pociągnął długi łyk wina i popatrzył w głąb kubka.— Umarła — powiedział wyraźnie.— Zabiłeś ją?Poderwał głowę, zacisnął usta i spojrzał na nią wściekłym wzrokiem.— Nie.Nie doszedłem jeszcze do takiego stanu, żebym mordował tych, których kocham.Głośno postawił kubek na stole, wstał i odszedł.Miri długo patrzyła za nim pustym i nieruchomym wzrokiem, głęboko oddychając.Kiedy już doszła do siebie, wzięła kubek i poszła szukać Val Cona.* * *Ten-Kto-Czuwa zjawił się przed obliczem T’caraisa pod eskortą czterech ludzi.Szlifierz nie zwrócił na niego najmniejszej uwagi, ale spytał uprzejmie przybyłych gości, czy nie są przypadkiem głodni lub spragnieni.Odpowiedzieli mu równie grzecznie, że po szczęśliwym wypełnieniu misji muszą natychmiast wracać na stację.Kiedy wyszli, Szlifierz wreszcie spojrzał na syna siostry własnej siostry.— Co chciałbyś mi powiedzieć o swoim zachowaniu? — spytał w handlowym.— Kuzynie.— zaczął Stróż w języku żółwi.Szlifierz uniósł rękę.— Z tego, co słyszałem, dość słabo znasz język handlowy, więc musisz więcej ćwiczyć.Nie mów zatem po naszemu.— Kuzynie — powtórzył Stróż, choć barbarzyńskie słowa z niemałym trudem przechodziły mu przez gardło — wstyd mi za to, co się stało.Zdenerwowało mnie zachowanie osób, które w swojej łaskawości obdarzyłeś takim zaufaniem, że oddałeś im nasz.nasz statek.Przejęty tym, dopuściłem się niecnego czynu wobec stworzenia.wobec istoty o wiele słabszej ode mnie.— Przerwij.Stróż umilkł i cierpliwie czekał, starając się zachować resztki godności.Szlifierz przyglądał mu się przez chwilę.— Na pewno skorzystasz na tym, jeżeli mi opowiesz coś więcej o tych ludziach, którzy zjawili się na naszym statku — powiedział.— Słucham.— Przybyli razem, T’caraisie.Jedno z nich miało ciemną sierść, a drugie nieco jaśniejszą.Byli bardzo mali.To ciemniejsze przerwało mi w pół słowa, zanim zdążyłem się przedstawić.Powiedziało, że nie ma czasu, i żebym ich natychmiast.— W tym przypadku właściwym słowem jest „on”, gdyż mówisz o ludzkim samcu.Osobnik o jaśniejszym futrze to samica, więc zgodnie z gramatyką języka handlowego należy określać ją słowem „ona”.Mów dalej.Stróż w duchu jęknął z poniżenia.Musiał pokornie wysłuchiwać nauk, jakby przed chwilą wyszedł z jaja! Zgnębionym głosem podjął przerwany wątek opowieści.—.prowadził do sterówki.Chciał wiedzieć, jak kierować statkiem.Spełniłem wszystkie jego prośby i nastawiłem kurs na planetę Volmer, czyli V-8735-027-3.Potem kazał, bym ci powtórzył te oto słowa.— Przerwał, czekając na pozwolenie.Szlifierz krótko machnął ręką i Stróż skrupulatnie wyrecytował słowa Val Cona.— „Chciałbym, abyś coś przekazał mojemu bratu Szlifierzowi.”Kiedy dobrnął do samego końca, znów zrobił niewielką przerwę.T’carais dał mu znak, żeby mówił dalej.— Później polecił mi opuścić statek w najwyższym pośpiechu i dodał przy tym ostrzegawczym tonem, że start nastąpi za pięć standardowych minut.Ani razu, kuzynie — krzyknął Stróż, nie panując dłużej nad sobą — nie potraktował mnie z należytym szacunkiem! Nie przedstawił się, nie podał mi imienia swojej towarzyszki, nie zapytał o moje.— Zamilcz teraz — rozkazał Szlifierz.Zamknął oczy i otworzył je dopiero po dłuższym czasie.— Jesteś młody — powiedział — i pewnie dlatego nie znasz osoby, z którą rozmawiałeś.To może w pewnym stopniu usprawiedliwiać twoje zachowanie, chociaż z drugiej strony powinieneś lepiej zapamiętać, że masz do czynienia z moim bratem.— Wiedz zatem, Niedouczony, że ów człowiek obecnie nosi pełne imię: Val Con yos’Phelium Zwiadowca, Artysta Sztuk Efemerycznych, Zabójca Najstarszego Smoka, z Klanu od Źródła Średniej Rzeki z Jaja Hodowcy Zielonodrzewa z Gniazda Wytwórców Włóczni, Twardziel [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •