[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ciekawe, czy to dostatecznie daleko.Wujek Jack dalej snuje filozoficzne rozważania, jakby celem mojegoprzyjazdu było zrozumienie jego pojęcia o dobrze przeżytym życiu.- Ojca i syna łączy święta więz.Na przestrzeni dziejów kierowanie ro-dziną było zawsze przekazywane z ojca na syna.Ojciec jest głową rodziny,Talcotcie! To jest misja.To obowiązek, przed którym mężczyzna nie możesię uchylać, nawet gdyby chciał.Wiem, że dzisiaj intelektualiści odrzucajątakie postawy.Mówią o seksizmie.a zresztą sam lepiej znasz te wszystkiesłowa.Patriarchat.Męska dominacja.Też coś! Moje pokolenie nie miałotego luksusu, co wy dzisiaj.Nie mieliśmy czasu na takie dyskusje.Musieli-śmy żyć i działać.Niech ci, co mają czas, zastanawiają się, dlaczego Bógprzemówił do Mojżesza z gorejącego krzewu, a nie z drzewa figowego, su-permarketu czy telewizora.Twoje pokolenie to pokolenie mówców.i życzęwam powodzenia.Nasze było pokoleniem ludzi czynu, ostatnim w tym kra-ju.Ludzie czynu! Wiem, że tego nie rozumiesz.Nigdy nie żyłeś w warun-kach, kiedy nie ma czasu na dyskusje, debaty, włóczenie się po sądach ianalizowanie swoich opcji postępowania - czy nie tak na to mówicie? Mynie zgłaszaliśmy się do programów na żywo, żeby jęczeć na temat trudnościżyciowych.Nie czerpaliśmy poczucia własnej wartości z ustalania, jak zleinni nas potraktowali.Nie uskarżaliśmy się.Nie mieliśmy na to czasu.Mojepokolenie miało pewne rzeczy, które musiało zrobić.Decyzje, które trzebabyło podjąć.Rozumiesz? - Wcale go to nie obchodzi, czy rozumiem, gdyż koniecznie chce przedstawić mi swój punkt widzenia.i w tym jest niezwy-kle podobny do Sędziego.- I z tego właśnie pokolenia wywodził się twójojciec.Twój ojciec i ja.Byliśmy tacy sami.Byliśmy głowami rodzin.Mężczy-znami.Powiedziałbyś pewnie, że staroświeckimi.Wiedzieliśmy, na czympolegają nasze obowiązki.Na zapewnieniu bytu rodzinie, troszczeniu się onią, wskazywaniu drogi.Ale najważniejszym obowiązkiem była jej ochrona.Słońce już zachodzi nad Aspen i zabarwia śnieg na wspaniały pomarań-czowoczerwony kolor.Tam w dole narciarze rozpoczynają wieczorne zjazdy.Zastanawiam się, kiedy mają czas spać.- Wiem, że czujesz gniew, Talcotcie, i rozczarowanie w stosunku doswojego ojca.- Rzuca mi łzawe spojrzenie, po czym odwraca wzrok.- My-ślisz, że przyłapałeś go na czymś okropnym.Powiedz mi, zatem, co ty byśzrobił.Twoja córka nie żyje, policja nic nie robi, a ty sądzisz, że wiesz, kto jązabił.Co byś w takiej sytuacji zrobił?Teraz on czeka na moją odpowiedz.Zastanawiałem się nad tym pyta-niem wielokrotnie od czasu wizyty Mariah, kiedy wpadłem na ten trop.Czygdyby ktoś skrzywdził Bentleya, a nasz system prawny nie wymierzył musprawiedliwości, to wynająłbym mordercę? Albo sam to zrobił? Może.Amoże nie.Nikt nie może ze stuprocentową pewnością odpowiedzieć na takiepytanie, dopóki jest ono abstrakcyjne.Dopiero kiedy rzeczywiście coś po-stawimy na szali, możemy sprawdzić, czy będziemy wierni zasadom, któretak dumnie głosiliśmy.- Wiem, co on zrobił - odpowiadam w końcu.Jack Ziegler kręci przecząco głową.- Tobie tylko się wydaje, że wiesz.Alew istocie, cóż ty wiesz? Powiedz mi, Talcotcie, co naprawdę wiesz.Zaskakuje mnie jego bezpośredniość.Przeszywa mnie teraz wzrokiem,więc odwracam od niego spojrzenie.Zastanawiam się, czemu przestał sięmartwić pluskwami, lecz po przeanalizowaniu naszej rozmowy uświada-miam sobie, że wszystkie obciążające stwierdzenia wyszły ode mnie i doty-czyły Sędziego, który już nie żyje.Na dodatek wujek Jack doprowadził dosytuacji, w której plamię pamięć własnego ojca, gdy podsłuchuje nas FBI.To niech tak będzie.- Wynajął płatnego mordercę - oświadczam w końcu, pragnąc dorów-nać wujkowi Jackowi w bezpośredniości.- Phi! Mordercę! Mordercą był człowiek, który spowodował wypadektwojej siostry, a mimo to spokojnie chodził sobie na wolności.- Człowiek, o którym ojciec sądził, że to zrobił.Przecież go nie skazano.- Skazano? On nawet nie został aresztowany czy postawiony w stanoskarżenia.W rzeczywistości nawet nie przeprowadzono porządnego śledz-twa.- Ani na moment nie odwraca ode mnie chłodnego spojrzenia.- To skąd ojciec mógł wiedzieć, że znalazł prawdziwego sprawcę?- Tej sprawy nie można rozpatrywać w kategoriach: prawda czy fałsz.- Znowu rozlega się jego wilgotny, urywany kaszel.- Będąc mężczyzną, mu-sisz działać.Czasem trzeba się zadowolić informacjami dostępnymi w da-nym momencie.Może są prawdziwe, a może błędne.Mimo wszystko musiszdziałać.- Niezupełnie cię rozumiem.- Nie mogę cię już bardziej oświecić.Tyle że do tej pory wcale mnie nie oświecił.Już mam powiedzieć to nagłos, kiedy znów się odzywa, tym razem przybierając ton wykładowcy.- Naniektóre z twoich pytań, Talcotcie, nie ma odpowiedzi, a na inne są, ale ichnigdy nie poznasz.Tak to już jest na tym świecie, a my, śmiertelnicy, niepotrafimy odkryć wszystkiego, co byśmy chcieli wiedzieć.- Stwierdzam, żedenerwują mnie te moralizatorskie zapędy Jacka Zieglera, być może z przy-czyn etycznych.Jakie prawo ma morderca, żeby pouczać innych o znacze-niu życia? Czyżby wiedział o rzeczach, o których my, słabsi śmiertelnicy, niemamy pojęcia? Czy też te oracje to tylko mydlenie oczu, żeby przy założo-nym podsłuchu nie powiedzieć czegoś, co mogłoby być uznane za przyzna-nie się do przestępstwa? - Natomiast na niektóre z twoich pytań masz pra-wo poznać odpowiedzi.Jestem przekonany, że twojemu ojcu zależało, żebyśje poznał, i to właśnie ty, a nie twoje rodzeństwo, gdyż czuł przed tobą re-spekt.A z drugiej strony trochę ci zazdrościł.Poza tym zawsze pragnął two-jej aprobaty, znacznie bardziej niż aprobaty Addisona czy Mariah.- Niewiem, czy w to wierzyć, ale z pewnością nie chcę tego słuchać.- Dlategowłaśnie ojciec urządził wszystko tak, żebyś otrzymał część odpowiedzi.Alemusisz je znalezć także sam dla siebie.- O czym ty mówisz?- O ustaleniach, Talcotcie.Musisz odnalezć ustalenia.- Krzywi się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •