[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedyznów wyciągnęła się wygodnie, wrócił do Rolanda.Rewolwerowiec pogrzebał w torbie, teraz ciężkiej od nabojów z innego świa-ta.Znalezienie tego, czego szukał, wśród tych niewielu pamiątek jego dawnegożycia, nie zajęło mu wiele czasu.%7łuchwa.308%7łuchwa mężczyzny w czerni. Zostaniemy tu jakiś czas stwierdził aż wyzdrowieję. Czy wtedy będziesz wiedział?Roland się uśmiechnął.Dreszcze ustępowały, pot wysychał na chłodnym wie-czornym wietrze.Mimo to oczami duszy widział te postacie, tych rycerzy, przy-jaciół, kochanki i wrogów z dawnych lat, powoli idących w górę, migających muw okienkach i znikających.Widział czarny i długi cień Wieży, w której zostalizamknięci, cień padający na równinę krwi, śmierci i bezlitosnej próby. Ja nie odparł i wskazał na Susannah. Ale ona.tak. A wtedy?Roland podniósł żuchwę Waltera. Ona kiedyś przemówiła. Spojrzał na Eddiego. I znowu przemówi. To niebezpieczne rzekł spokojnie Eddie. Tak. Nie tylko dla ciebie. Nie. Kocham ją, człowieku. Tak. Jeśli ją skrzywdzisz. Zrobię to, co będę musiał stwierdził rewolwerowiec. A my się nie liczymy? Prawda? Kocham was oboje.Rewolwerowiec spojrzał na Eddiego i ten zobaczył, że policzki Rolanda lśniączerwono w blasku węgli dogasającego ogniska.Płakał. Nie odpowiedziałeś na moje pytanie.Wciąż zamierzasz tam dojść, prawda? Tak. I będziesz szedł do końca. Tak.Do samego końca.Obojętnie, co się zdarzy.Eddie spojrzał na niego z miłością, nienawiścią i całą udręką człowieka, którystracił resztki nadziei na to, że zdoła wywrzeć jakiś wpływ na jego myśli, pragnie-nia i uczynki.Drzewa szumiały na wietrze. Mówisz jak Henry, człowieku. Eddie też zaczął płakać.Nie chciał te-go robić.Nienawidził płakać. On też miał wieżę, tyle że nie była mroczna.Pamiętasz, jak opowiadałem ci o wieży Henry ego? Byliśmy braćmi i chyba byli-śmy rewolwerowcami.Mieliśmy tę Białą Wieżę i on, w jedyny sposób, jaki znał,poprosił mnie, bym towarzyszył mu do niej, więc dosiadłem konia, gdyż był mo-im bratem, kapujesz? I dotarliśmy do niej.Znalezliśmy tę Białą Wieżę.Niestetyokazała się zabójcza.Zabiła go.I zabiłaby mnie.Widziałeś, w jakim byłem sta-nie.Uratowałeś nie tylko moje życie.Ocaliłeś moją pieprzoną duszę. Eddieuścisnął Rolanda i pocałował go w policzek.Na wargach poczuł smak jego łez.309 A więc? Znów na koń? Naprzód, znowu spotkać się z tym człowiekiem? Rewolwerowiec milczał. Chcę powiedzieć, że nie spotkaliśmy tu wielu ludzi,ale wiem, że gdzieś tam są, a tam, gdzie jest jakaś Wieża, są też i ludzie.Czekaszna człowieka, bo musisz się z nim spotkać, a w końcu forsa jedzie, a gówno idziealbo przemawiają kule zamiast dolców.A więc jak? Na koń? Na spotkanie z tymczłowiekiem? Jeśli ma to być jedynie powtórka tamtej parszywej historii, to obojepowinniście zostawić mnie na żer krabom. Eddie spojrzał na Rolanda podkrą-żonymi oczami. Ja już siedziałem w bagnie.Jeśli czegoś się dowiedziałem, totego, że nie chcę umrzeć brudny. To nie będzie to samo. Nie? Chcesz powiedzieć, że nie jesteś uzależniony? Roland milczał.Kto przejdzie przez magiczne drzwi i uratuje ciebie, człowieku? Wiesz kto? Jawiem.Nikt.Próbowałeś już wszystkiego.Teraz możesz liczyć wyłącznie na twójpieprzony rewolwer, bo tylko to ci zostało.Tak samo jak Balazarowi. Rolandwciąż milczał. Czy chcesz wiedzieć, czego nauczył mnie mój brat? spytałEddie zacinającym się i nabrzmiałym od łez głosem. Tak odparł rewolwerowiec.Pochylił się, spoglądając w oczy Eddiego. Nauczył mnie jednego: jeśli zabijesz to, co kochasz, będziesz przeklęty. Ja już jestem przeklęty stwierdził spokojnie Roland. Może jednakprzeklęci też mogą zostać zbawieni. Chcesz, byśmy wszyscy zginęli?Roland nie odpowiedział.Eddie złapał go za strzępy koszuli. Chcesz doprowadzić do jej śmierci? Kiedyś wszyscy umrzemy oświadczył rewolwerowiec. Nie tylkoświat idzie naprzód. Spojrzał prosto na Eddiego i w tym świetle jego niebie-skie oczy miały barwę podobną do łupku. Jednak będziemy wspaniali. I pochwili dodał: Jest coś więcej niż świat do zdobycia, Eddie.Nie ryzykowałbymtwojego i jej.nie pozwoliłbym chłopcu umrzeć.gdyby chodziło tylko o to. O czym ty mówisz? O wszystkim, co tam jest odparł spokojnie rewolwerowiec. Pójdzie-my tam, Eddie.Będziemy walczyć.Będziemy cierpieć.I wytrwamy.Teraz Eddie milczał.Nie przychodziło mu do głowy nic, co mógłby powie-dzieć.Roland lekko uścisnął jego ramię. Nawet przeklęci kochają rzekł.310* * *Eddie w końcu zasnął obok Susannah, ostatniej osoby, którą Roland powołałdo nowej Trójki, lecz rewolwerowiec siedział i słuchał głosów nocy, podczas gdywiatr osuszał łzy na jego policzkach.Potępienie?Zbawienie?Wieża.Dotrze do Mrocznej Wieży i tam wyśpiewa ich imiona.tam wyśpiewa ichimiona, tam wyśpiewa wszystkie ich imiona.Słońce ciemnym różem zabarwiło niebo na wschodzie, gdy w końcu Roland,już nie ostatni krzyżowiec, lecz jeden z ostatnich trojga rewolwerowców, zasnąłi śnił swoje złe sny, rozświetlane jedynym kojącym promykiem nadziei. Tam wyśpiewam wszystkie ich imiona!PosłowieTak kończy się drugi z sześciu lub siedmiu tomów tworzących długą opowieśćo Mrocznej Wieży.Trzeci ( Ziemie jałowe ) opisuje połowę drogi Rolanda, Ed-diego i Susannah do Wieży, a czwarty ( Czarnoksiężnik i kryształ ) opowiadao oczarowaniu i uwiedzeniu, ale głównie o rozmaitych przygodach, jakie przeżyłRoland, zanim czytelnicy po raz pierwszy spotkali go na tropie człowieka w czer-ni.Moje zdziwienie życzliwym przyjęciem pierwszego tomu tego cyklu, któryjest zupełnie niepodobny do historii, z jakich jestem najlepiej znany, przewyższajedynie wdzięczność wobec tych, którzy go przeczytali i polubili.Wygląda na to,że ten cykl jest moją własną Wieżą, no, wiecie: te postacie nie dają mi spokoju,a najbardziej Roland.Czy naprawdę wiem, czym jest Wieża i co czeka Rolanda(jeśli do niej dotrze, a musicie być przygotowani na tę całkiem realną możliwość,że on nie będzie jednym z tych, którym się to uda)? Tak.i nie.Wiem tylko, żeta opowieść kusiła mnie raz po raz przez siedemnaście lat.Ten drugi, nieco dłuż-szy tom, wciąż pozostawia wiele pytań bez odpowiedzi i przesuwa kulminacyjnypunkt opowieści w daleką przyszłość, lecz wydaje mi się, że jest znacznie bardziejkompletny niż pierwszy.I Wieża jest już bliżej.Stephen King1 grudnia 1986
[ Pobierz całość w formacie PDF ]