[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na przykład, można obliczyć, jakie jest prawdopodobieństwo tego, że wszechświat rozszerza się prawie w jed­nakowym tempie we wszystkich kierunkach, w chwili, gdy gęstość ma­terii ma taką wartość jak obecnie.W uproszczonych modelach, które dotychczas zostały zbadane, prawdopodobieństwo to jest bardzo duże; to znaczy, reguła “braku brzegów" prowadzi do wniosku, iż jest niezwy­kle prawdopodobne, że obecne tempo ekspansji wszechświata jest niemal identyczne we wszystkich kierunkach.Ten wynik pozostaje w zgodzie z obserwacjami mikrofalowego promieniowania tła, które ma niemal ta­kie samo natężenie w każdym kierunku.Gdyby wszechświat rozszerzał się szybciej w pewnym kierunku, natężenie promieniowania w tym kie­runku byłoby zmniejszone przez dodatkowe przesunięcie ku czerwieni.Dalsze konsekwencje zaproponowanego warunku brzegowego “wszechświata bez brzegów" są obecnie badane.Szczególnie ciekawy jest problem drobnych zaburzeń gęstości we wczesnym wszechświecie, które spowodowały powstanie galaktyk, potem gwiazd, a w końcu nas samych.Z zasady nieoznaczoności wynika, że początkowo wszechświat nie mógł być doskonale jednorodny, musiały istnieć pewne zaburzenia lub fluktuacje w położeniach i prędkościach cząstek.Posługując się warunkiem “braku brzegów", można pokazać, iż wszechświat musiał rozpocząć istnienie z minimalnymi zaburzeniami gęstości, których wy­maga zasada nieoznaczoności.Następnie wszechświat przeszedł okres gwałtownej ekspansji, tak jak w modelach inflacyjnych.W tym okresie niejednorodności uległy wzmocnieniu, aż stały się na tyle duże, że mo­gły spowodować powstanie struktur, jakie obserwujemy wokół nas.W rozszerzającym się wszechświecie o gęstości materii zmieniającej się nieco w zależności od miejsca, grawitacja powodowała zwolnienie tempa ekspansji obszarów o większej gęstości, a następnie ich kurczenie się.To doprowadziło do powstania galaktyk, gwiazd, a w końcu nawet tak pozbawionych znaczenia istot, jak my sami.Zatem istnienie wszy­stkich skomplikowanych struktur, jakie widzimy we wszechświecie, może być wyjaśnione przez warunek “braku brzegów" i zasadę nie­oznaczoności mechaniki kwantowej.Z koncepcji czasu i przestrzeni tworzących jeden skończony obiekt bez brzegów wynikają również głębokie implikacje dotyczące roli, jaką może odgrywać Bóg w sprawach tego świata.W miarę postępu nauki większość ludzi doszła do przekonania, że Bóg pozwala światu ewo­luować zgodnie z określonym zbiorem praw i nie łamie tych praw, by ingerować w bieg wydarzeń.Prawa te nie mówią jednak, jak powinien wyglądać wszechświat w chwili początkowej, zatem Bóg wciąż jest tym, kto nakręcił zegarek i wybrał sposób uruchomienia go.Tak długo, jak wszechświat ma początek, można przypuszczać, że istnieje jego Stwórca.Ale jeżeli wszechświat jest naprawdę samowystarczalny, nie ma żadnych granic ani brzegów, to nie ma też początku ani końca, po prostu istnieje.Gdzież jest wtedy miejsce dla Stwórcy?W poprzednich rozdziałach starałem się pokazać, jak zmieniły się przez lata poglądy na naturę czasu.Aż do początku naszego stulecia ludzie wierzyli w czas absolutny.To znaczy, uważali, iż każ­demu zdarzeniu można jednoznacznie przypisać pewną liczbę zwaną czasem zdarzenia i że wszystkie dobre zegary pokazują taki sam prze­dział czasu między dwoma zdarzeniami.Odkrycie, że prędkość światła względem wszystkich obserwatorów jest ta sama, niezależnie od ich ruchu, doprowadziło jednak do powstania teorii względności i porzu­cenia idei jedynego czasu absolutnego.Zamiast tego każdy obserwator ma swoją własną miarę czasu, w postaci niesionego przezeń zegara — przy czym zegary różnych obserwatorów niekoniecznie muszą zgadzać się ze sobą.Czas stał się pojęciem bardziej osobistym, związanym z mierzącym go obserwatorem.Próbując połączyć grawitację z mechaniką kwantową, musieliśmy wprowadzić czas “urojony".Czas urojony nie różni się niczym od kierunków w przestrzeni.Jeśli ktoś podróżuje na północ, to równie dobrze może zawrócić i udać się na południe; podobnie jeśli ktoś wę­druje naprzód w urojonym czasie, powinien móc zawrócić i powędro­wać wstecz w czasie urojonym.Oznacza to, że nie ma żadnej istotnej różnicy między dwoma kierunkami upływu urojonego czasu.Z drugiej strony, rozpatrując czas rzeczywisty, dostrzegamy ogromną różnicę między kierunkiem w przód i wstecz.Skąd bierze się ta różnica między przeszłością a przyszłością? Dlaczego pamiętamy przeszłość, ale nie przyszłość?Prawa fizyki nie rozróżniają przeszłości i przyszłości.Mówiąc pre­cyzyjnie, prawa nauki — jak wyjaśniłem to uprzednio — nie zmie-niają się w wyniku połączonych operacji symetrii zwanych C, P i T (C oznacza zamianę cząstek przez antycząstki, P — odbicie zwierciad­lane, a T — odwrócenie kierunku ruchu wszystkich cząstek, czyli śle­dzenie ruchu wstecz).We wszystkich normalnych sytuacjach prawa na­uki rządzące zachowaniem materii nie ulegają zmianie pod działaniem wyłącznie połączonych symetrii C i P.Oznacza to, że mieszkańcy innej planety, stanowiący jakby nasze lustrzane odbicia i zbudowani z anty­materii, wiedliby takie samo życie jak my.Jeżeli prawa nauki nie ulegają zmianie pod wpływem kombinacji CP i CPT, to muszą również nie zmieniać się pod działaniem samej operacji T.A jednak w codziennym życiu istnieje ogromna różnica między upływem czasu w przód i wstecz.Proszę sobie wyobrazić fili­żankę z wodą spadającą ze stołu i pękającą na kawałki w zderzeniu z podłogą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •