[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie opodal na pod³odze coœ zadŸwiêcza³o metalicznie, a potem w korytarzu za drzwiami Tumitak us³ysza³ oddalaj¹ce siê kroki tych, którzy go pojmali.Przez chwilê le¿a³ spokojnie, staraj¹c siê zebraæ myœli.Zastanawia³ siê, czemu nie zabito go od razu; nie wiedzia³, ¿e dzicy nie zabijali istot przeznaczonych na po¿arcie, nim nie byli gotowi do uczty.Nie znaj¹c tajemnicy przygotowywania ¿ywnoœci syntetycznej ¿erowali na Jakranach i mieszkañcach innych ma³ych miast, po³o¿onych w s¹siedztwie.Doprowadzeni do ostatecznoœci nie pogardzali niczym, co siê nadawa³o do zjedzenia, i w ci¹gu wielu pokoleñ stali siê ludo¿ercami.Po chwili Tumitak podniós³ siê z ziemi.Nie mia³ k³opotu z rozluŸ­nieniem szmacianych wiêzów; dzicy znali tylko wêz³y najprostsze i uwol­nienie siê zajê³o Lorianinowi nieca³¹ godzinê.Zacz¹³ dok³adnie obmacy­waæ œciany próbuj¹c poznaæ swoje wiêzienie.Pomieszczenie mia³o po­wierzchniê nie przekraczaj¹c¹ stu stóp kwadratowych, a jedyny otwór w œcianach stanowi³y drzwi.Tumitak próbowa³ przez nie wyjœæ, lecz natychmiast powstrzyma³o go warkniêcie i szorstkie, ow³osione cia³o napar³o na jego nogi zmuszaj¹c go do cofniêcia siê.Dzicy pozostawili psy, by strzeg³y wejœcia do wiêzienia.Tumitak wycofa³ siê wiêc tr¹caj¹c jednoczeœnie nog¹ przedmiot, który potoczy³ siê po ziemi.Przypomnia³ sobie metaliczny dŸwiêk, kiedy wrzucono za nim coœ do pomieszczenia, i zainteresowa³ siê, co to ta­kiego.Macaj¹c wokó³ siebie rêkami odnalaz³ go w koñcu i ku swej ra­doœci stwierdzi³, ¿e to jego latarka.Zupe³nie nie móg³ poj¹æ, czemu dzicy j¹ tu przynieœli, lecz w koñcu uzna³, ¿e istotom zabobonnym mog³a siê wydaæ czymœ groŸnym; uznali, ¿e najlepiej bêdzie uwiêziæ dwoje niebezpiecznych wrogów razem.Tak czy inaczej, odzyska³ latarkê, za co by³ wdziêczny losowi.Zapali³ j¹ i rozejrza³ siê po pomieszczeniu.Tak, nie myli³ siê co do wielkoœci i prymitywnoœci izby.Nie mia³ wielkich, a w³aœciwie ¿adnych mo¿liwoœci ucieczki, póki nie sforsuje korytarza strze¿onego przez zwie­rzêta.W œwietle zaœ poj¹³, ¿e dzicy nie dali mu na to wielkich szans.Zaraz za wejœciem do pomieszczenia k³êbi³a siê ca³a sfora psów mrugaj¹c oczami oœlepionymi nag³ym blaskiem.Ze œrodka pomieszczenia Tumitak móg³ wyjrzeæ daleko w g³¹b ko­rytarza, lecz jak okiem siêgn¹æ nie by³o widaæ nikogo.Skierowa³ œwiat³o w dó³ korytarza - tam równie¿ ¿ywego ducha.Uzna³, ¿e to zapewne czas snu dzikusów i ¿e jeœli ma uciekaæ, to jest to najlepsza okazja.Usiad³ na ziemi i odda³ siê rozmyœlaniom.Gdzieœ w podœwiadomoœci tkwi³o nik³e przeœwiadczenie, ¿e ma do dyspozycji œrodek, który po­mo¿e mu uciec przed tymi zwierzêtami.Wsta³ i popatrzy³ na st³oczone stado, jakby chroni¹ce siê przed niemi³ym œwiat³em latarki.Odwróci³ siê, by raz jeszcze rozejrzeæ siê po izbie, lecz najwyraŸniej nic tu nie znalaz³, co by sprzyja³o jego prawie gotowemu planowi.Nagle podj¹³ decyzjê: siêgn¹³ do kieszeni pasa, namaca³ tam ob³y przedmiot i wy­szarpn¹wszy z niego zawleczkê, cisn¹³ w kierunku stada, padaj¹c na ziemiê.By³a to bomba, drugi spoœród cudownych podarków ojca.Upad³a na zewn¹trz pomieszczenia i eksplodowa³a z og³uszaj¹cym hukiem.W za­mkniêtej przestrzeni korytarza rozprê¿aj¹ce siê gazy zadzia³a³y ze straszn¹ si³¹.Choæ Tumitak przywar³ p³asko do ziemi, si³a wybuchu unios³a go i cisnê³a o przeciwleg³¹ œcianê.Co do zwierz¹t na korytarzu, to dos³ownie przesta³y istnieæ.Szcz¹tki poszarpanych w strzêpy cia³ roz­lecia³y siê we wszystkie strony, a gdy Tumitak, pot³uczony i w szoku, wyszed³ w chwilê póŸniej na korytarz, nie by³o tam ani jednej ¿ywej istoty.Otoczenie jednak przypomina³o krwaw¹ jatkê.Nienawyk³y do widoku krwi i œmierci Tumitak poœpieszy³ przed siebie, by znaleŸæ siê jak najdalej od tej ponurej sceny.Szed³ koryta­rzem w górê przedzieraj¹c siê przez k³êby dymu, a¿ w koñcu przejaœ­nia³o na tyle, ¿e móg³ zapomnieæ o przykrych wydarzeniach.Nie widzia³ ani œladu dzikich, choæ dwukrotnie s³ysza³ skomlenie dochodz¹ce zza drzwi pomieszczeñ mieszkalnych i domyœla³ siê, ¿e w ciemnoœciach kuli siê zapewne zdjêta przera¿eniem ciemnoskóra postaæ.Wiele jeszcze minie okresów snu, nim dzicy z mrocznych korytarzy zapomn¹ o wrogu, który posia³ miêdzy nimi takie zniszczenie.Tumitak dotar³ ponownie do korytarza prowadz¹cego na Powierz­chniê.Od czasu, gdy wyrusza³ w drogê po raz pierwszy, cofn¹³ siê po swoich œladach, lecz zrobi³ to w okreœlonym celu: dotar³ do miejsca, gdzie walczy³ z psami.Odzyska³ tu miecz, który znalaz³ bez trudu, stwierdziwszy z zadowoleniem, ¿e jest nie uszkodzony.Nastêpnie podj¹³ na nowo wêdrówkê ku Powierzchni.Przemierzy³ znaczn¹ odleg³oœæ i nie napotka³ nic, co mog³oby go zaniepokoiæ.W koñcu uzna³, ¿e min¹³ ju¿ niebezpieczne odcinki, i w jednym z pomieszczeñ przygotowa³ siê na zas³u¿ony odpoczynek [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •