[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale to też żywe istoty - może drapieżniki, może pasożyty, a może pasterze.Cały nowy rozdział ewolucji, równie obcej jak ta na Europie, stanął przed nim otworem.Małe stworzonka, poruszające się na zasadzie odrzutu jak ziemskie kałamarnice, polowały na gazowe torby, a potem je pożerały.Balony jednak nie pozostawały tak całkiem bezbronne, zjadały napastników.Wyładowania tworzyły długie na kilometr ogniste łańcuchy.Następnie pojawiły się jeszcze dziwniejsze postacie, całe geometryczne bogactwo.Półprzeźroczyste latawce, czworościany, kule, wielościany, poskręcane wstęgi.Gigantyczny plankton jowiszowej atmosfery unoszony wstępującymi prądami niczym babie lato i żyjący tyle tylko, aby się rozmnożyć.Potem spadał w głębiny, zwęglał się i wracał minerałem dla nowych pokoleń.Przeszukiwał wszystko wzdłuż i wszerz, chociaż ten świat był wielokrotnie większy od Ziemi.Napotkał wiele cudów, ale ani śladu inteligencji.Radiowe głosy balonów niosły tylko proste przekazy, ostrzeżenia, krzyki bólu.Nawet myśliwi, po których oczekiwać by można wyższego stopnia socjalizacji, tej opartej na prostej współpracy, byli jedynie niczym ziemskie rekiny.Bezmyślne, poruszane wyłącznie odruchami.Mimo zapierającej dech niezwykłości i bogactwa, krucha biosfera Jowisza składała się jedynie z mgły i piany, jedwabnych nici oraz cienkich jak papier błon, utkanych przez śnieżną petrochemię nieustannie spadającą z nieba dzięki szalejącym wyżej ognistym burzom.Niewiele z tych tworów wykazywało trwałość większą niż bańki mydlane, nawet najgroźniejsze żyjące tu drapieżniki momentalnie uległyby najdrobniejszej ziemskiej myszy.Podobnie jak Europa, choć na większą skalę, Jowisz stanowił ewolucyjną ślepą uliczkę.Nigdy nie wyklułby się tu rozum, a nawet gdyby, byłby skazany na egzystencję w postaci skarlałej.Pośród wichrów i chmur powstać by mogła wprawdzie jakaś kultura, ale z braku ciał naprawdę stałych, nigdy nie dopełzłaby do ery kamienia.31 - ŻŁOBEKMISS PRINGLEZAPISUJMam nadzieję, że dotrwaliście do końca.Wiem, że trudno uwierzyć.Wszystkie fantastyczne stworzenia.Z pewnością potrafilibyśmy wychwycić te radiowe głosy, nawet ich nie rozumiejąc! Wszystkie zginęły w jednej chwili, żeby Jowisz mógł zmienić się w słońce.Rozumiem już, czemu tak się stało.Aby dać Europejczykom szansę.Żałosna logika.Czy inteligencja to jedyne, co się liczy? Oto materiał do długiej dyskusji z Tedem.Następne pytanie: czy Europejczycy zdadzą egzamin, czy też na zawsze pozostaną w żłobku? Tysiąc lat to niewiele, jednak biorąc pod uwagę tempo ich ewolucji, należałoby oczekiwać czegoś konkretnego.Dave natomiast twierdzi, że są wciąż tacy sami jak wtedy, gdy wyszli z morza.Może w tym właśnie problem - jedną nogą, czy raczej jedną gałęzią, wciąż tkwią w wodzie.W jednym jeszcze się myliliśmy.Myśleliśmy, że wracają w głębiny, aby tam nocować.Wręcz odwrotnie.Wracają, by żerować, sypiają zaś na lądzie.Jak widać po ich budowie, żywią się planktonem.Spytałem Dave'a, czy te ich igło to nie jest jednak jakiś postęp technologiczny, w końcu je zbudowali.Odparł, że niezupełnie, bo stanowią one tylko adaptację struktur, które wcześniej wznosili na dnie morza, by chronić się przed różnymi drapieżnikami.A szczególnie przed takim przypominającym latający dywan o rozmiarach boiska futbolowego.W jednej dziedzinie wykazują inicjatywę, nawet uzdolnienia twórcze.Fascynują ich metale, zapewne z tej przyczyny, że w oceanie w stanie czystym takowe nie występują.Dlatego właśnie odarli Tsiena z poszycia.To samo uczynili z naszymi sondami, które spadły na ich tereny.Co robią z miedzią, berylem i tytanem? Obawiam się, że nic pożytecznego.Gromadzą te dobra w jednym miejscu na stosie, który wciąż układają na nowo, poprawiają.Może rozwijają w sobie zmysł estetyczny, ostatecznie gorsze rzeczy widziałem w Muzeum Sztuki Nowoczesnej, ale.Słyszeliście kiedyś o kultach cargo? Głośno nich było w dwudziestym stuleciu.Członkowie niektórych prymitywnych plemion, głównie z Nowej Gwinei, robili z bambusa podobizny ptaków.Mieli nadzieję, że wielkie ptaki z nieba wylądują także u nich.I przywiozą wspaniałe dary, owo cargo, czyli ładunek.Może Europejczycy skojarzyli rzecz podobnie.A teraz pytanie, które wciąż powtarzacie.Czym jest Dave? Jak doszło do tego, że on i HAL stali się tym, czym są obecnie?Najprostsza odpowiedź to stwierdzenie, że są symulacjami żywych istot trwającymi w pamięci monolitu.Nie przez cały czas aktywnymi.Gdy spytałem Dave'a, powiedział, że był “obudzony", dokładnie tego słowa użył, przez jakieś pięćdziesiąt lat z całego tego tysiąca.Kiedy spytałem, czy tęskni za dawnym życiem, zdumiał się, za czym tu tęsknić? Sprawia się idealnie we wszystkich funkcjach.Tak, zupełnie jakby to HAL udzielał odpowiedzi.Ale sądzę, że jednak Dave się wypowiadał.O ile można ich jeszcze rozgraniczać.Pamiętacie analogię ze szwajcarskim nożem wojskowym? HAL stanowił jeden z miriadów komponentów tego kosmicznego noża.Jednak nie jest on narzędziem kompletnie bezwolnym.Gdy czuwa, wtedy zachowuje autonomię, niezależność, choć zapewne w granicach określonych przez monolit.Przez wieki jako inteligentny próbnik badał najpierw Jowisza, potem Ganimeda i Ziemię.To wyjaśnia owe tajemnicze zajścia na Florydzie, u dawnej dziewczyny Dave'a i w szpitalu, na chwilę przed śmiercią jego matki.No i spotkania w Anubis.I jeszcze jedno.Spytałem Dave'a wprost: “Czemu pozwolono mi wylądować na Europie? Przecież od wieków wszystkich zawracano.Wyjaśnienie brzmiało osobliwie prosto.Monolit zleca Dave'owiHAL-owi głównie te zadania, które dotyczą ludzi.Najczęściej mają po prostu mieć na nas oko.Dave wiedział wszystko o moim ocaleniu, oglądał nawet wywiady ze mną, te robione na Ziemi i na Ganimedzie.Wciąż czuję niejaki żal, że nie spróbował się wtedy ze mną skontaktować.Ale przynajmniej rozwinął paradny dywan, gdy już przyleciałem.Dim, mam jeszcze czterdzieści osiem godzin do odlotu Falcona, ze mną lub beze mnie.Nie potrzebuję aż tyle czasu, skoro obecnie mogę kontaktować się z HAL-em nawet z Anubis.O ile on tego zechce, oczywiście.Palę się do powrotu na Ganimeda.Falcon to świetny stateczek, ale brakuje mu nieco do doskonałości.Może na przyszłość warto by tu wstawić prysznic.Zalatuję nieświeżo i drapię się już jak sparszywiałe prosię.Czekam chwili, gdy was ujrzę, szczególnie Teda Khana.Muszę z nim przedyskutować sporo kwestii, nim odlecę na Ziemię.ZAPISAĆWYSŁAĆCZĘŚĆ PIĄTAFAZA TERMALNAŻaden trud, ilu jeszcze nas będzie,Nie naprawi pierwotnej fuszerki;Deszcze tez padają w oceany,A te słone są niezmiennie.A.E.Houseman , More poems32 - MIŁY STARSZY PANOgólnie rzecz biorąc, było to trzydzieści całkiem interesujących, ale spokojnych lat naznaczonych typowymi radościami i klęskami, jakie czas oraz los sprowadzają niekiedy na rodzaj ludzki.To, co najmilsze, okazało się zupełnie niespodziewane.Jeszcze wylatując na Ganimeda, Poole uznałby podobny pomysł za nader kiepski żart.Ale słusznie chyba się mawia, że rozstanie sprzyja rozwojowi uczuć.Kiedy Frank ponownie spotkał Indrę Wallace, szybko odkrył, iż mimo docinków i okazjonalnych sprzeczek mają ze sobą wiele wspólnego.O wiele więcej, niż dotąd sądził.niż oboje sądzili.Jedno prowadziło do drugiego.I tak, ku radości obojga, pojawili się na świecie Dawn Wallace i Martin Poole.Profesor Anderson ostrzegał, że to trochę późno na zakładanie rodziny i nie chodziło mu bynajmniej o “zimne" tysiąc lat [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •