[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Widzisz? Został tylko szum. Nie jesteś maszyną, Harry powiedziała łagodnym tonem. Jeszcze nie.Poczuła skurcz żołądka.Niezwykłe napięcie nerwowe uzewnętrzniało się sensacjamifizjologicznymi.Ponownie jakaś cząstka jej umysłu odnotowała interesującą współza-leżność doznań fizycznych i stanów emocjonalnych.Była wdzięczna tej zimnej, profe-sjonalnej części swej osobowości choćby za tak krótkie chwile wytchnienia.Ale coraz bardziej odczuwała też wściekłość na Ellisa i McPhersona, na te ich nara-dy, podczas których nieodmiennie tłumaczyła, że wszczepienie Bensonowi urządzeniaelektronicznego może jedynie nasilić jego wcześniejsze urojenia maniakalne.Lecz niktnie chciał jej słuchać.%7łałowała, iż żadnego z nich nie ma przy tej rozmowie. To wy próbujecie mnie zmienić w maszynę rzekł Benson. Wszyscy do tegodążycie i dlatego się wam przeciwstawiam. Harry. Pozwól mi skończyć!Jego twarz wykrzywił grymas wściekłości, który niemal natychmiast przekształcił sięw przyjazny uśmiech.146Kolejna stymulacja.Teraz wyładowania następowały już co kilka minut.Gdzie siępodział Anders? Czemu nikt się nią nie zainteresował? Czy miała wybiec z domu,wrzeszcząc wniebogłosy? Miała próbować dzwonić do szpitala? A może na policję? To bardzo przyjemne oznajmił uśmiechnięty Benson. To naprawdę bardzomiłe uczucie.Nic nie jest tak przyjemne, jak to.Mógłbym zostać pod wrażeniem tegoszumu na zawsze, bez końca. Harry.Spróbuj się rozluznić i uspokoić. Jestem spokojny.Ale tak naprawdę tobie chodzi o coś zupełnie innego, prawda? O co miałoby mi chodzić? Pragniesz, żebym się zmienił w pożyteczną maszynę.Chcesz, żebym pokorniesłuchał rozkazów moich władców i wykonywał polecenia.Czy nie do tego właśnie dą-żysz? Nie jesteś maszyną, Harry. I nigdy nią nie będę. Uśmiech zniknął nagle z jego twarzy. Nigdy.Przenigdy!Janet zaczerpnęła głęboki oddech. Harry.Chcę, żebyś wrócił do szpitala. Nie. Możemy sprawić, że poczujesz się lepiej. Nie. Zajmiemy się tobą, Harry. Zajmiecie się mną! Wybuchnął gromkim, nieprzyjemnym śmiechem. Wcalenie chcecie się zająć mną! Chcecie się zająć swoim eksperymentalnym obiektem.Wasobchodzi tylko to, żeby się wykazać.Dbacie wyłącznie o swoje kariery.Nikt nie ma za-miaru zająć się mną! Był coraz bardziej podekscytowany z wściekłością cedził słowa. Jakże by to wyglądało, gdybyście w swoich czasopismach naukowych musieli sięprzyznać, że mieliście tylu a tylu pacjentów pod obserwacją przez ileś tam lat, ale jedenzginął, bo dostał świra i gliniarze go zastrzelili? To naprawdę byłoby fatalne. Harry. Tak, wiem rzekł Benson, unosząc obie ręce. Godzinę temu byłem chory,a potem, kiedy się ocknąłem, zauważyłem u siebie krew pod paznokciami.Wiem, żeto była krew. Popatrzył na swoje palce, potem obrócił dłonie i obejrzał paznokcie.Wreszcie dotknął obandażowanej głowy. Podobno operacja zakończyła się pomyśl-nie.Ale to nie działa.Niespodziewanie zaczął płakać.Pochylił głowę, a po policzkach zaczęły mu spływaćłzy. To nie działa powtórzył. Nie rozumiem, czemu to nie działa.147Równie nagle uśmiechnął się szeroko.Następna stymulacja.Tym razem od poprzed-niej nie minęła chyba nawet minuta.Ross zdawała sobie sprawę, że w każdej chwilimoże nastąpić załamanie. Ja nie chcę nikomu wyrządzać krzywdy rzekł Harry, uśmiechając się przyjaz-nie.Janet współczuła mu serdecznie, było jej strasznie przykro, że do tego doszło. Rozumiem powiedziała. Lepiej wracajmy do szpitala. Nie, nie. Pojedziemy razem, zostanę przy tobie przez cały czas.Zobaczysz, że wszystko bę-dzie dobrze. Nie sprzeczaj się ze mną!Poderwał się na nogi, zacisnął pięści i popatrzył na nią z góry. Nie chcę tego słuchać. Urwał nagle, ale tym razem uśmiech się nie pojawił.Zaczął głośno wciągać nosem powietrze. Co to za smród? Nienawidzę tego zapachu.Co tak śmierdzi? Nienawidzę tego!Słyszysz mnie? Nienawidzę tego!Ruszył w jej stronę, pociągając nosem.Wyciągnął do niej ręce. Harry. Nienawidzę tego uczucia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]