[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wieśniacy uwierzyli w historyjkę o badaniach naukowych. Przepraszają, że rewidowali starca  powiedział Majid. Starcem był Simons,który wyglądał teraz jak wiekowy irański wieśniak. Możemy jechać dalej  dodał.Ponownie weszli do samochodu.Gdy minęli Khoy, skręcili na południe, objeżdżając północny koniec jeziora i za-chodnim brzegiem dotarli do przedmieść Rezaiyeh.Profesor poprowadził ich do miasta bocznymi ulicami, gdzie nie było blokad.Całapodróż z Teheranu trwała dwanaście godzin, do przedmieścia granicznego w Sero po-została im jeszcze godzina.Tego wieczoru wszyscy zjedli kolację  chella kebab, irańską potrawę z ryżu i ja-gnięcia  wraz z właścicielem domu, w którym mieszkał profesor.Właściciel domuokazał się jednocześnie urzędnikiem celnym.Majid delikatnie spróbował go wypytać213 i dowiedział się, że w punkcie granicznym w Sero ruch jest minimalny.Noc spędzili w domu profesora, piętrowej willi na przedmieściu.Rankiem Majid i profesor pojechali do granicy i z powrotem.Oświadczyli, że podrodze nie ma żadnych blokad drogowych i że trasa jest bezpieczna.Następnie Majidwybrał się do miasta poszukać kogoś, od kogo można by kupić broń, a z kolei Simonsi Coburn udali się w stronę granicy.Znalezli tam posterunek graniczny obsadzony jedynie przez dwóch ludzi.W jegoskład wchodził magazyn celny, waga dla ciężarówek i wartownia.Drogę przegradzałniski łańcuch rozciągnięty między słupkiem i ścianą wartowni.Za łańcuchem byłookoło dwustu metrów strefy neutralnej, a następnie jeszcze mniejszy posterunek gra-niczny po stronie tureckiej.Wyszli z samochodu, aby się rozejrzeć.Powietrze było czyste i lodowato zimne.Si-mons wskazał stok góry. Widzisz?Coburn spojrzał w kierunku wskazanym przez Simonsa.W śniegu, tuż za posterun-kiem, znajdował się ślad niewielkiej karawany, która przekroczyła granicę wyzywającoblisko wartowników.Simons znowu coś wskazał, tym razem nad ich głowami. Aatwo będzie ich odciąć.Coburn spojrzał w górę i zobaczył pojedynczy kabel telefoniczny prowadzący z po-sterunku w dół wzgórza.Szybkie cięcie i wartownicy zostaną odizolowani.Obaj Amerykanie zeszli ze wzgórza i ruszyli w głąb pagórków boczną drogą, niewie-le się różniącą od ścieżki.Po paru kilometrach doszli do niewielkiej wioski, kilkunastudomów zbudowanych z drewna albo po prostu ulepionych z gliny.Aamaną turczyznąSimons zapytał o naczelnika.Pojawił się mężczyzna w średnim wieku, w workowatychspodniach, kamizelce i czapce.Coburn słuchał rozmowy Simonsa, nic z niej nie rozu-miejąc.W końcu Simons potrząsnął ręką naczelnika i wraz z Coburnem ruszyli w dro-gę powrotną. O co chodziło?  zapytał Coburn, gdy już odeszli dalej. Powiedziałem mu, że chcę ze znajomymi przejechać konno przez granicę. I co? Da się załatwić. Skąd wiedziałeś, że mieszkańcy właśnie tej wioski są przemytnikami? Rozejrzyj się dookoła  powiedział Simons.Coburn popatrzył na puste stoki po-kryte śniegiem. I co widzisz?  zapytał Simons. Nic. Właśnie.Nie ma tu ani rolnictwa, ani przemysłu.Jak twoim zdaniem ci ludzie za-214 rabiają na życie? To sami przemytnicy.Powrócili do samochodu i pojechali do Rezaiyeh.Tego wieczoru Simons wyjaśniłCoburnowi swój plan.Simons, Coburn, Poche, Paul i Bill mieli przyjechać z Teheranu do Rezaiyeh w obu Range Roverach.Zabiorą ze sobą Majida i profesora w charakterze tłumaczy.W Re-zaiyeh zatrzymają się w domu profesora.Willa nadawała się do tego idealnie: nikt wię-cej w niej nie mieszkał, stała osobno, a do miasta prowadziły z niej ciche, boczne dro-gi.Pomiędzy Teheranem i Rezaiyeh będą jechać nie uzbrojeni  sądząc po tym, co siędziało przy blokadach, broń tylko przysporzyłaby im kłopotów.Kupią ją dopiero w Re-zaiyeh.Majid nawiązał kontakt z człowiekiem, który sprzeda im strzelby  Browningakaliber 12 po sześć tysięcy dolarów za sztukę.Ten sam człowiek mógł też załatwić pi-stolety  Llama.Coburn przekroczy granicę legalnie w jednym z samochodów, po czym przyłą-czy się do Boulware a, który również będzie miał samochód, po tureckiej stronie.Si-mons, Poche, Paul i Bill przekroczą granicę konno z przemytnikami.Dlatego właśniepotrzebna była im broń, na wypadek, gdyby przemytnicy zechcieli  zgubić ich w gó-rach.Po drugiej stronie spotkają się z Coburnem i Boulware em.Potem udadzą się donajbliższego konsulatu amerykańskiego i wezmą nowe paszporty dla Paula i Billa.Na-stępnie polecą do Dallas.Był to dobry plan, musiał przyznać Coburn.Teraz uznał, że Simons słusznie upierałsię przy przejściu granicznym w Sero, a nie w Barzaganie.W bardziej cywilizowanym,gęściej zaludnionym rejonie trudniej byłoby przekraść się przez granicę.Do Teheranu powrócili następnego dnia.Wyjechali pózno i większą część trasyprzebyli nocą, aby zdążyć do miasta nad ranem, tuż po zakończeniu godziny policyj-nej.Tym razem jechali południową trasą, przez niewielkie miasteczko Mahabad.Byłato po prostu jednopasmowa polna droga, prowadząca przez góry [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •