[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Być może, że nieco słuszności mają i ci, co wymyślili ciężkie, latające maszyny.Jeszcze go o tym nie przekonano, nie będzie się jednak bronił, kiedy go będą usiłowali przekonać.Owszem, wysłucha mądrych i roztropnych racji.Filozof nigdy nie jest uparty jak zwyczajny muł i powinien z wyborną cierpliwością umieć wysłuchać uzasadnionych dowodzeń.Będzie to sprawa pomiędzy nim, duchowym ojcem skrzydlatego konia, i nazbyt ścisłymi umysłami, co odrzuciwszy czar poezji i romantyczności, powierzają życie człowieka tępej maszynie.Walka jest nierówna, bo on, Raczek, jest sam — apokaliptyczny jeździec na apokaliptycznym rumaku — a przeciwko niemu jest oficjalna nauka, politechniki, uniwersytety, instytuty, falanga inżynierów, ba: całe narody i armie tych wariatów, którym się zdaje, że na samolocie dolecą do gwiazd! Ale to nic!… Raczek poczuł w sobie śpiew dumy.Przeciwko Kopernikowi też był cały świat i cóż się okazało?„Licho nadało — myślał Raczek — to mieszkanie obok lotniska.Komu mogło jednakże przyjść na myśl, że sam widok tych stalowych potworów, które powinny raczej przerazić chłopięcą duszę, rozpali w niej skrzydlate tęsknoty? Zresztą łatwo można uwieść niedoświadczonego Ignasia, skąd jednak stary niedźwiedź, Lepajłło, zapałał nagle taką żądzą latania? Ha! Hal Skrzydlaty Lepajłło! Nic innego, tylko świat cokolwiek zwariował, a obłęd szerzy się epidemicznie.Mogło się przeto przydarzyć i Lepajlle.Dziwne, naprawdę dziwne czasy!”Jeszcze tak niedawno uczciwy człowiek żegnał się znakiem krzyża świętego, kiedy brał do rąk telegram, a Raczek przecie pamięta, jak ludzie szli do spowiedzi, zanim odważyli się usiąść w wagonie kolejowym.A teraz co? Chcą latać, pędzić, szaleć.Na jednym krańcu świata ktoś gra na trąbie, a na drugim krańcu wyraźnie go słychać.Za dwie godziny można być w Krakowie.Jakiś amerykański dryblas przeleciał ocean na aeroplanie, inny pragnie oblecieć kulę ziemską.To są straszne rzeczy.Najstraszniejsze jednak jest to, że obłęd ogarnął nie tylko mężczyzn, w których zawsze siedzi czort, ale i słodkie kobiety, w których winno mieszkać anielstwo.Tego już Raczek nie może pojąć… Jak się dziwić chłopcu, rwącemu się do śmiałych czynów, kiedy pannica, co powinna narobić wrzasku na widok myszy, wdziewa pludry, siada na potworną maszynę i hejże w niebo! Rozumiałby, gdyby niedawna jego gospodyni, mama „indyczego jaja”, wzniosła się nagle w powietrze usiadłszy okrakiem na miotle.To byłoby nawet zabawne.Wcale nie jest jednak zabawne, lecz przerażające, kiedy panienka bez trwogi leci na aeroplanie i gna gdzieś do Afryki, leci nad morzami i czarnymi lądami.To jest jakaś potworna, koszmarna bajka.W głupim tramwaju może człowieka spotkać nieszczęście, cóż dopiero w takiej obłąkanej maszynie.Dreszcz przebiegł po chudym ciele Raczka.— Na szaleństwo nie ma lekarstwa — rzekł sobie gorzko.— Wariatom sprzeciwiać się nie można, bo to ich tylko zachęca do uporu i do tym większych wariacji.Dlatego postanowił udawać, że nie widzi wypieków na twarzy Ignasia słuchającego przedziwnych opowieści sierżanta—pilota Szczęsnego.Chłopiec jest jeszcze niemądry, więc wierzy wszystkiemu, Raczek jednak — stary wróbel — nie da się wziąć na plewy.Słuchać słucha — owszem; bardzo lubi tego wesołego żołnierza, co ma takie rumieńce jak panna albo dojrzałe jabłko.Słuchając uśmiecha się jednak od czasu do czasu sympatycznie albo z miłym pobłażaniem, aby zaznaczyć grzecznie, lecz wyraźnie, że opowieści te dobre są dla naiwnych chłopaczków.Bo i jakże? Pan sierżant opowiada, że wyleciał na wysokość trzech tysięcy metrów.Kto to mierzył? Skąd pan sierżant znał tak dokładnie tę wysokość? Ale niech mu będzie! Przypuśćmy, że to prawda i że oni mają jakieś sposoby, aby to zmierzyć.Ale (opowiadał dalej) na tej zawrotnej wysokości motor stanął i wypuścił z siebie ducha.Cóż robi ów wesoły sierżant? Skacze z aeroplanu! Tak wyraźnie powiedział… Chłopcu zaiskrzyły się oczy, on jednak pomyślał, że zanimby wyskoczył, już by zwariował ze strachu albo przynajmniej posiwiał, a pan sierżant ani nie zwariował, ani nie posiwiał;— tylko doleciał do ziemi, bo otworzył spadochron.Kiedy ten spadochron otwierał się w opowieści sierżanta, Ignaś aż krzyknął z zachwytu i uwielbienia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]