[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wyświeca nam się zarazem i owe nieograniczone przywiązanie, owa uległość bezwarunkowa,owa cześć bałwochwalcza, jaką wszędzie i zawsze objawiał mu Kost' Bulij.Ale hrabia, nie widziawszy nigdy maziarza, a przekonany święcie o zgonie brata, wziąłnagle jego zjawienie się za jakiś cień ułudny, za widmo, upiora z drugiego świata, i skamie-niały z przestrachu i zgrozy, na pół obłąkanymi oczyma wpatrzył się w postać złowrogą.Starościc chwilę jeszcze stał w progu nieruchomy jak z głazu, nagle postąpił o krok na-przód i przemówił cichym i uroczystym, a zarazem surowym i szorstkim głosem: Bracie! Zygmuncie!Hrabia w zabobonnym przestrachu wyciągnął obie ręce przed siebie. Wszelki duch chwali Pana Boga! wybąknął złamany zupełnie na duchu.Na ustach starościca mignął uśmiech. Uspokój się, bracie, ja żyję przemówił spokojnie i stanowczo. %7łyjesz?! wybełkotał hrabia, a w oczach jego malowała się niepewność i nieprzytom-ność.W jednej chwili zdało mu się nagle, że go jakaś senna trapi mara.I rzucił się gwałtownie wfotelu, a oboma rękami potarł oczy.Starościc tymczasem powolnym krokiem zbliżył się kuniemu i z wolna położył mu rękę na ramieniu.Hrabia drgnął i poskoczył w górę.W piekielnym popłochu chciał wołać ratunku i szukaćpomocy.Obejrzał się skwapliwie, a w drugim kącie sali jeżyła się tylko olbrzymia postaćKostia Bulija i iskrzyły się spod gęstych brwi jego ponure, złowieszcze oczy.Hrabia z dziką zgrozą powalił się bezsilny na powrót do fotelu, a zdało mu się w pierw-szym momencie, że rozum zaczyna mu się plątać pod wpływem tak okropnego wrażenia.273R e d i v i v u s (łac.) zmartwychwstały, odrodzony240Starościc jeszcze raz rękę położył mu na ramieniu, a w twarzy jego zacierał się powoli wyrazsurowy, grozny i zagniewany, z jakim pojawił się w sali. Ja żyję, bracie powtórzył o wiele łagodniej. Ty.t.ty.żyjesz? wyjąkał hrabia. Czyż jeszcze nie wierzysz.dotknij się mej ręki!Hrabia z szeroko rozwartymi oczyma patrzył ciągle jeszcze na pół nieprzytomny w mnie-mane widmo zagrobowe. %7łyjesz! Nie umarłeś! wykrzyknął nareszcie, jakby powoli przychodząc do siebie ipojmując stopniowo cały stan rzeczy. Uspokójże się! przemówił znowu starościc. %7łyjesz! żyjesz! I to ty, ty, Mikołaju! powtórzył hrabia znowu. Ja, twój jedyny brat, Zygmuncie. A twoja śmierć? Udana. A zwłoki pochowane w grobowcu? Nie moje. Nie twoje?! Pochowaliście ciało Oleksy Pańczuka. Twego drugiego kozaka.I ty żyjesz i wracasz?Starościc z uśmiechem wstrząsł głową. Czy wracam do dawnego życia, pytasz ozwał się po krótkiej pauzie. Niestety, umar-łem już dla świata i dla siebie samego. Ale żyjesz? zapytał hrabia z naiwnym pośpiechem. %7łyję dla wielkiej i szlachetnej idei odparł starościc, a w oczach dziwny łysnął mu żar.Hrabia oboma rękami chwycił się za głowę. Nie wiem doprawdy, czy śnię, czy czuwam.Jesteś dla mnie zagadką nierozwiązaną.Starościc nagle ściągnął brwi, a twarz jego przybrała pierwotny surowy i ponury wyraz. Kazałem cię tu ściągnąć, bracie ozwał się po chwili aby z tobą pomówić obszernie. O, ja dawno tego pragnąłem! ozwał się hrabia.Na czoło starościca liczne nabiegły chmury. Kost' już przygotował cię po swojemu na treść naszej rozmowy. Jak to? zawołał hrabia żywo. Zarzuty, które mi śmiał robić w tej chwili. Są zarazem i moje. Twoje, mówisz!Starościc wyprostował się chmurny i ponury. Pomówimy otwarcie, mój bracie rzekł i nagle chwytając za najbliższy fotel, usiadł wpobliżu. Pomówimy po raz pierwszy od lat ośmnastu dodał po chwili. Słucham cię, Mikołaju ozwał się hrabia, a w głosie jego przebijało się silne wzrusze-nie.Staroście zwiesił głowę na piersi i milczał czas niejakiś. Odkrywając ci na wstępie tajemnicę mojej śmierci przemówił naraz dałem ci najlep-szy dowód mego zaufania.Nie myśl, że w jakimś zaślepieniu złości i nienawiści podnoszę wtej chwili przeciw tobie głos zaskarżenia wobec wizerunków naszych przodków i wobec ży-wej tu jeszcze pamięci naszego ojca wspólnego.Hrabia spuścił oczy ku ziemi i schmurzył czoło. Ależ jednocześnie pozwolisz mi się raz uniewinnić przed sobą przemówił z naciskiem.Na ustach starościca gorzki zaigrał uśmiech. Uniewinnić szepnął i umilkł.Hrabia Zygmunt szybko zabrał głos
[ Pobierz całość w formacie PDF ]