[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lecz teraz doktor właśnie ocierał z potu twarz.Był zmęczonypo kilku godzinach spędzonych na autopsji nieszczęsnegopomocnika aptekarza Prusinowskiego.Nie chcąc narażać się nauszczypliwe lub pełne wyższości i złośliwości komentarzekolegów po fachu, postanowił przeprowadzać sekcje zwłokw swoim laboratorium, a nie w sali należącej do szpitala.Niestety, pomieszczenie, choć bardzo nowoczesne, nie byłoprzystosowane do takiej działalności, zatem Zaif niedysponował jeszcze nowoczesnymi narzędziami.Miał tylko to,co udało mu się naprędce zdobyć, gdyż nowy sprzęt zamierzałdopiero zamówić.Używanie starych, wysłużonych narzędzibyło bardzo męczące, mimo to doktor nie skarżył się, bowszystkie te niedogodności rekompensował mu komfortsamodzielnej pracy, bez wścibskich spojrzeńi niespodziewanych „wizyt” w trakcie sekcji.Odgarnął włosy i znów otarł zroszone potem czoło.OględzinyzwłokŻebrowskiego potwierdziły jego poprzednieprzypuszczenia.Podstawa czaszki była niemal zgruchotana,nastąpiło przerwanie rdzenia kręgowego i niemalnatychmiastowa śmierć.Na skutek upadku z dużej wysokościkości rąk i nóg były połamane, niektóre narządy popękały, lecznie wystąpiło wewnętrzne krwawienie, co oznaczało, żemężczyzna nie żył już, kiedy go zrzucono z wieży kościelnej.Zaif sporządził notatki i poprosił młodego praktykantao napisanie na ich podstawie raportu dla policji.Praktykant, znany światu pod imieniem i nazwiskiemStanisława Małyszki, był młodym, chudym jak szczapa synemchłopa, który tak łaknął wiedzy, że mimo naprawdę wieluprzeciwności losu i srogiego ojca, został w końcu studentemmedycyny.Co prawda niemal zagłodzonym i tak lichoodzianym, że niejeden kaliski żebrak prezentował się lepiej, alewciąż pełnym zapału do nauki i pracy.Jednak dopiero przydoktorze Zaifie odżył i poczuł, że może coś osiągnąć, dlategoz ochotą zajął się sporządzaniem raportu.Kiedy doktor kończył oględziny zwłok Żebrowskiego, staryMaciąg przywiózł swoją furmanką ciało pani Radziejowskiej.Często najmował się do tego typu przewozów, gdyprzedsiębiorcy pogrzebowi byli akurat zbyt zajęci lub im się poprostu nie chciało.Zazwyczaj to drugie.Przedsiębiorca wolałjechać do domu nieboszczyka i od razu brać rozmiar natrumnę, a nie wozić ciało do szpitala lub do Prusinowskiego nasekcję.Dlatego ofiary „gwałtownych” zgonów zwykle dostawałysię Maciągowi.Przedsiębiorcy zajmowali się nimi dopiero, gdyrodzina odebrała już ciało.Na szczęście dla przedsiębiorstw pogrzebowych i zakładówkamieniarskich w Kaliszu gwałtowne zgony zdarzały sięniezmiernie rzadko, za to naturalne zejścia następowały dośćregularnie.Toteż interes kwitł aż miło.Na przykład tak bardzozwiększyło się zapotrzebowanie na pomniki nagrobne, że jakgrzyby po deszczu zaczęły się pojawiać zakłady kamieniarskiewyspecjalizowane w rzeźbie nagrobkowej, zajmując miejsceindywidualnego kamieniarza czy niewielkiego zakładu.Nagrobki, trumny i odzież pochówkowa stały się takim samymtowarem jak wszystko inne.Pierwszą firmą tego typu byłpowstały w 1887 roku zakład Karola Gintera, który w prasiereklamował się, że: „Przyjmuje wszystkiego rodzaju obstalunki,jako to na pomniki, figury, groby, kaplice, ołtarze (…) robotymetalowe, stoły, bufety (…) po cenach nader przystępnych”15.Stary Maciąg wraz z pomocnikiem lekarza wyładował zwłokii umieścił je na stole z metalowym blatem.Nie odzywając sięsłowem, przyjął hojną zapłatę (drugą, bo pierwszą dostał odpolicjantów, do czego się, rzecz jasna, nie przyznał), skłoniłz szacunkiem i wyszedł.Stach Małyszko stanąłprzy stole sekcyjnym,z zaciekawieniem przyglądając się ciału.Mimo że zawszez zapałem wykonywał polecenia Zaifa, tym razem trochęmarudził z powrotem do papierkowej roboty.Bardzo chciałwziąć udział w sekcji, bo młody doktor robił to dużo dokładnieji ciekawiej niż inni lekarze.Staś wiedział, że Zaif jest Żydemi niezbyt go lubią w środowisku lekarskim, sam jednak kochałgo i szanował.Ten pogardzany przez wielu „żydowski doktor”bardzo dyskretnie, by nie urazić dumy młodzieńca, wspomagałgo finansowo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]