[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na twój honor, pani, czy znasztego człowieka?Pytanie zawisło w powietrzu.Garion, w nagłym przypływie paniki rozumiejąc, żezostali rozpoznani, chciał już wołać Baraka.Wtedy otworzyły się drzwi i do salonu wkroczył pan Wilk.259 Ta zabawa nie ma sensu oświadczył. Jestem tym, którego szukasz.Czegochce ode mnie Fulrach z Sendarii?Brendig spojrzał na niego bez zdziwienia. Jego królewska mość nie uznał za stosowne mi tego wyjawić odparł. Niewątpię, że sam wszystko wytłumaczy, gdy tylko znajdziemy się w pałacu w Sendarze. Zatem im szybciej, tym lepiej.Kiedy ruszamy? Wyjedziemy zaraz po śniadaniu oznajmił Brendig. Przyjmę twoje słowo,że nikt nie będzie próbował nocą opuścić zajazdu.Wolałbym nie poniżać księżnej Eratzamknięciem w miejscowych koszarach.Jak mi wiadomo, tamtejsze cele są nadzwyczajniewygodne. Masz moje słowo oświadczył pan Wilk. Dzięki kapitan skłonił się lekko. Muszę też poinformować, że mam obo-wiązek ustawienia straży wokół zajazdu.Naturalnie, dla waszego bezpieczeństwa. Pańska uprzejmość jest doprawdy zniewalająca wtrąciła sucho ciocia Pol. Uniżony sługa, pani Brendig pokłonił się nisko, odwrócił i wyszedł.260Drzwi apartamentu były drewniane; Garion wiedział o tym, lecz gdy zamykały się zakapitanem, zdawało się, że zadzwięczały głucho strasznym, nieodwołalnym odgłosemwrót lochu.ROZDZIAA XIDziewięć dni jechali nadbrzeżną drogą z Camaaru do stolicy Sendarii, choć mia-sta dzieliło zaledwie pięćdziesiąt pięć mil.Kapitan Brendig starannie odmierzał tem-po, a swój oddział ustawił w takim szyku, że sama myśl o ucieczce była niemożliwa.Wprawdzie przestało padać, lecz jazda była trudna, a zimny, ostry wiatr dmuchał odmorza przez szerokie, zaśnieżone słone bagna.Noce spędzali w rozstawionych równosendarskich zajazdach, wznoszących się niby słupy milowe wzdłuż pustego pasa wy-brzeża.Nie były tak dobrze urządzone, jak ich tolnedrańskie odpowiedniki na Wielkim262Trakcie Północnym, jednak dało się w nich mieszkać.Kapitan Brendig dbał o ich wy-godę, niemniej jednak co noc rozstawiał straże.Wieczorem drugiego dnia Garion usiadł przy ogniu obok Durnika i wpatrzył sięw płomienie.Durnik był jego najdawniejszym przyjacielem, a w tej chwili chłopiecrozpaczliwie potrzebował przyjazni. Durniku powiedział. Słucham, chłopcze? Byłeś kiedy w lochu? Nic takiego nie zrobiłem, żeby zamykali mnie w lochu. Pomyślałem sobie, że może widziałeś kiedyś jakiś loch. Uczciwi ludzie omijają z daleka takie miejsca. Słyszałem, że tam jest okropnie: ciemno, zimno i pełno szczurów. A czemu pytasz o lochy? zainteresował się Durnik. Obawiam się, że wkrótce możemy zobaczyć je z bliska Garion usiłował nieokazywać strachu. Nie zrobiliśmy nic złego odparł kowal.263 To dlaczego król kazał nas schwytać? Królowie nie robią takich rzeczy bez po-wodu. Nie zrobiliśmy nic złego powtórzył z uporem Durnik. Ale może pan Wilk zrobił zasugerował chłopiec. Bez ważnej przyczynykról nie posyłałby za nim tylu żołnierzy.I teraz nas wszystkich wrzucą razem z nim dolochu tylko dlatego, że przypadkiem mu towarzyszymy. W Sendarii takie rzeczy się nie zdarzają oświadczył stanowczo Durnik.Następnego dnia wiał silny wiatr od morza.Był to jednak ciepły wiatr i głęboka nastopę warstwa śniegu zmieniła się w błoto.Koło południa zaczęło padać.Przemoczenido nitki jechali wolno w stronę kolejnego zajazdu. Obawiam się, że musimy przerwać podróż, póki wiatr nie ucichnie oznajmiłwieczorem kapitan Brendig, wyglądając przez niewielkie okienko. Do rana drogabędzie całkiem nieprzejezdna.Następny dzień, i jeszcze jeden, spędzili w zatłoczonej sali zajazdu, cały czas podczujnym okiem Brendiga i jego żołnierzy.Słuchali, jak wiatr bębni kroplami deszczuo dach i ściany
[ Pobierz całość w formacie PDF ]