[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zauważyłem dziwny kontrast: uniesione wysoko ku skroniom czarne brwi - kpiący ostry trójkąt; wierzchołkiem ku górze - dwie głębokie zmarszczki, od nosa do kącików ust.Te dwa trójkąty jakoś się kłóciły ze sobą, przekreślały całą twarz tym nieprzyjemnym, drażniącym X - jak krzyżem: twarz przekreślona na krzyż.Koło się zakręciło, szprychy zlały się w jeden migot:- Jednak nie byliście w Opiece?- Byłem.Nie mogłem: byłem chory.- Tak.Właśnie tak sądziłam: coś musiało wam przeszkodzić - obojętnie co (ostre zęby, uśmiech).Za to teraz mam was w ręku.Pamiętajcie: „Numer, który w przeciągu 48 godzin nie powiadomi Urzędu, uważany będzie.”Serce uderzyło, aż się pręty wygięły.Jak mały chłopiec - głupio, jak chłopiec, wpadłem, głupio milczałem.Czułem, że się wkopałem - ani ręką, ani nogą ruszyć.Podniosła się, przeciągnęła leniwie.Nacisnęła guzik, z lekkim trzaskiem ze wszystkich stron opadły zasłony.Byłem odcięty od świata - sam na sam z nią.I była gdzieś za mną, koło szafy.Junifa szeleściła, opadała - słuchałem - cały zamieniłem się w słuch.Przypomniało mi się.nie: błysnęło w setnej części sekundy.Miałem niedawno okazję obliczyć krzywiznę ulicznej membrany nowego typu (teraz już te membrany, zamaskowane gustowną dekoracją, na wszystkich alejach zapisują rozmowy uliczne dla Urzędu Opieki).Pamiętam: wklęsła, drżąca, różowa błona - dziwna istota, składająca się z jednego tylko organu - ucha.Sam teraz stanowiłem taką membranę.Teraz pstryknął guzik przy kołnierzu - na piersiach - jeszcze niżej.Szklany jedwab szeleścił po ramionach, kolanach - po podłodze.Słyszę - bardziej wyraziście niż bym mógł widzieć - z błękitnawoszarych jedwabnych fałd wysuwa się jedna, druga noga.Napięta membrana drży i zapisuje ciszę.Nie: gwałtowne, z dłużącymi się w nieskończoność pauzami - uderzenia młota o pręty.Słyszę - widzę: ona, za mną, waha się przez chwilę.Teraz - drzwi szafy, teraz - stuknęła jakaś pokrywa - i znowu jedwab, jedwab.- No, już.Odwróciłem się.Była w lekkiej, szafranowożółtej sukni starożytnego kroju.Tysiąckroć złośliwiej niż gdyby nic na sobie nie miała.Dwa ostre punkty - pod cienką tkaniną, tlejące różowo - dwa węgle w popiele.Dwoje delikatnie obłych kolan.Siedziała w niskim fotelu.Przed nią na czworokątnym stoliku - flakon z czymś zjadliwie zielonym, dwa małe naczyńka na nóżkach.Z kącika jej ust szedł dym - w ruloniku z cieniutkiego papieru to szkaradne kadzidło (zapomniałem, jak się nazywa).Membrana ciągle jeszcze drżała.Młot walił - we mnie - w pręty rozżarzone do czerwoności.Wyraźnie słyszałem każde uderzenie, a.a może ona również słyszy?Ona jednak dymiła ze spokojem, ze spokojem spoglądała na mnie, aż niedbale strąciła popiół - na mój różowy bilecik.Zachowując maksimum zimnej krwi zapytałem:- Słuchajcie, w takim razie - po coście się na mnie zapisali? Po co zmusiliście mnie, żebym tu przyszedł?Jakby nie słyszała.Nalała z flakonika do naczyńka, pociągnęła łyk.- Świetny likier.Chcecie?Teraz dopiero zrozumiałem: alkohol.Jak błyskawica mignęło to, co wczoraj: kamienna ręka Dobroczyńcy, oślepiająco ostre promienie i tam - na Sześcianie - to ciało rozpostarte, z odrzuconą w tył głową.Wzdrygnąłem się.- Słuchajcie - powiedziałem - przecież dobrze wiecie, że wszystkich, którzy trują się nikotyną, a zwłaszcza alkoholem - Państwo bezlitośnie.Czarne brwi - wysoko ku skroniom, ostry kpiący trójkąt:- Jest rzeczą rozumniejszą szybko zgładzić niewielu niż dopuścić do zguby i zwyrodnienia wielu - i tak dalej.Wprost nieprzyzwoicie słuszne.- Tak.Nieprzyzwoicie.- A gdyby wypuścić grono takich łysych, nagich prawd na ulicę.No, wyobraźcie sobie.chociażby tego mojego najwierniejszego wielbiciela - no, przecież go znacie - wyobraźcie sobie, że on zrzucił z siebie cały ten fałsz ubrania - i w prawdziwej postaci wśród gapiów.Och!Śmiała się.Wyraźnie jednak widziałem jej dolny bolesny trójkąt: dwie głębokie zmarszczki od kącików ust do nosa.Nie wiedzieć czemu te zmarszczki uprzytomniły mi: tamten, dwuwygięty, garbaty, skrzydłouchy - obejmował ją - taką.On.Staram się zresztą w tej chwili zrekonstruować swoje ówczesne - nienormalne - odczucia [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •