[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Miejsce to znajdowaÅ‚o siÄ™ o trzy kilomery od podszybia.Zabrano siÄ™ do pracyoskardem i Å‚opatÄ….Stefan, Chaval i piÄ™ciu innych usuwaÅ‚o skaÅ‚y, a Katarzyna z dwomapomocnikami odwoziÅ‚a je do pochylni.Górnicy nie odzywali siÄ™ prawie, gdyż sztygar nieopuszczaÅ‚ ich ani na chwilÄ™.Mimo to jednak kawalerowie Katarzyny o maÅ‚o nie pobili siÄ™ zesobÄ….PomrukujÄ…c, że nic mu nie zależy na takiej Å‚ajdaczce, dawny kochanek nie odstÄ™powaÅ‚jednak od dziewczyny i poszturchiwaÅ‚ jÄ… cichaczem, tak że Stefan zagroziÅ‚ mu, że go obije, jeżeli338nie zostawi jej w spokoju.Pożerali siÄ™ oczyma i musiano ich rozdzielić.KoÅ‚o ósmej nadszedÅ‚ Dansaert, aby rzucić okiem na pracÄ™.ByÅ‚ w fatalnym humorze irozgniewaÅ‚ siÄ™ na sztygara: co to za taka robota, przecież trzeba poprawiać stemplowanie,inaczej wszystko diabÅ‚a jest warte! I odszedÅ‚ zapowiadajÄ…c, że wróci z inżynierem.Od ranaczekaÅ‚ na Négrela i nie rozumiaÅ‚, dlaczego tamten siÄ™ spóznia.UpÅ‚ynęła jeszcze godzina.Sztygar kazaÅ‚ przerwać usuwanie osypiska i wszystkich ludzizatrudniÅ‚ przy stemplowaniu.Nawet Å‚adowaczka i dwaj pomocnicy nie pchali już wózków, aleprzygotowywali i przynosili drzewo do obudowy.W tym odlegÅ‚ym chodniku ich grupastanowiÅ‚a jakby straż przedniÄ…, zagubiona na kraÅ„cu kopalni, odciÄ™ta od pozostaÅ‚ych ekip.Trzyczy cztery razy jakieÅ› dziwne odgÅ‚osy, odlegÅ‚y tupot kroków zwróciÅ‚ uwagÄ™ pracujÄ…cych: cóż totakiego? Mieli wrażenie, że chodniki pustoszejÄ…, a koledzy wracajÄ… do podszybia, i to biegiem.Ale haÅ‚as niknÄ…Å‚ w gÅ‚Ä™bokiej ciszy, oni zaÅ› dalej klinowali stemple ogÅ‚uszeni uderzeniamimÅ‚otów.Wreszcie po pewnym czasie wrócili do usuwania osypiska i wozacy znów ruszyli zwózkami.Zaraz po pierwszej turze Katarzyna nadbiegÅ‚a przestraszona mówiÄ…c, że na dole przy pochylninie ma nikogo. WoÅ‚aÅ‚am, ale nikt nie odpowiada.WymiotÅ‚o wszystkich.Ogarnęło ich takie przerażenie, że rzucili narzÄ™dzia i puÅ›cili siÄ™ pÄ™dem.MyÅ›l, że pozostalisami w gÅ‚Ä™bi kopalni, tak daleko od podszybia, przyprawiaÅ‚a ich o szaleÅ„stwo.WziÄ™li ze sobÄ…tylko lampy i biegli jeden za drugim, mężczyzni, chÅ‚opcy, Å‚adowaczka; nawet sztygar straciÅ‚gÅ‚owÄ™, woÅ‚aÅ‚, coraz bardziej przestraszony milczeniem, pustkÄ… chodników ciÄ…gnÄ…cych siÄ™ wnieskoÅ„czoność.Co takiego mogÅ‚o siÄ™ stać, że nie spotykali ani żywej duszy? Co za wypadekwymiótÅ‚ tak wszystkich kolegów? Nieznajomość niebezpieczeÅ„stwa, grozba, która nad nimizawisÅ‚a, którÄ… wyczuwali nie wiedzÄ…c, na czym polega, wzmagaÅ‚a jeszcze trwogÄ™.Kiedy zbliżali siÄ™ do podszybia, woda zagrodziÅ‚a im drogÄ™.SiÄ™gaÅ‚a do kolan, nie mogli jużbiec, z trudem przedzierali siÄ™ pod prÄ…d z tÄ… myÅ›lÄ…, że sekunda opóznienia przyniesie im Å›mierć. Psiakrew, to szalowanie trzasnęło! krzyknÄ…Å‚ Stefan. A mówiÅ‚em, że nas tu diabliwezmÄ…!Od chwili gdy ludzie zjechali na dół, Pierron z coraz wiÄ™kszym niepokojem patrzyÅ‚, jakwzmaga siÄ™ ulewa.ZaÅ‚adowujÄ…c wózki z dwoma innymi zapychaczami, co chwila podnosiÅ‚gÅ‚owÄ™: twarz miaÅ‚ mokrÄ… od padajÄ…cych na niÄ… wielkich kropli, w uszach mu szumiaÅ‚o od huku339nawaÅ‚nicy szalejÄ…cej tam na górze.Najbardziej jednak przeraziÅ‚ siÄ™ widzÄ…c, że żąp, który miaÅ‚dziesięć metrów gÅ‚Ä™bokoÅ›ci, jest peÅ‚en; woda wystÄ™powaÅ‚a już przez szpary w deskach pomostu,rozlewaÅ‚a siÄ™ po żelaznych pÅ‚ytach.DowodziÅ‚o to, że pompa nie może już podoÅ‚ać napÅ‚ywowiwód.SÅ‚yszaÅ‚, jak dyszy zachÅ‚ystujÄ…c siÄ™ czkawkÄ… ze zmÄ™czenia.PowiadomiÅ‚ o tym Dansaerta,który zaklÄ…Å‚ ze zÅ‚oÅ›ciÄ… i odparÅ‚, że trzeba czekać na inżyniera.Pierron dwa razy wracaÅ‚ do niego,ale tamten wzruszaÅ‚ tylko ramionami z rozdrażnieniem.No dobrze, woda przybiera, ale cóż onmoże na to poradzić?UkazaÅ‚ siÄ™ Mouque prowadzÄ…c do pracy Bataille a; musiaÅ‚ przytrzymywać go obiema rÄ™kami,gdyż stary, senny koÅ„ stanÄ…Å‚ nagle dÄ™ba i z gÅ‚owÄ… wyciÄ…gniÄ™tÄ… ku szybowi zarżaÅ‚ czujÄ…c Å›mierć. A to co, filozofie? Co ciÄ™ niepokoi?.Ach, nie podoba ci siÄ™, że pada? No chodz, to nietwoja sprawa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]