[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Stwierdziła, że jest to zamarznięta woda, jak się tego spodziewaliśmy.ale ty byś nie chciała tej wody pić.Doktor Ernst mówi, że to jest rozcieńczona zupa organiczna, zawierająca ślady prawie każdego związku węgla, jaki mógłby przyjść na myśl, oraz fosfaty, azotany i dziesiątki soli metali.Nie ma ani śladu życia - bodaj martwych mikroorganizmów, toteż nadal nie wiemy nic o biochemii Ramian, tyle że prawdopodobnie nie bardzo różniła się od naszej.Coś muskało mu włosy, pomyślał, że powinien już je podstrzyc, i to zanim znów włoży hełm kosmiczny.- Widziałaś na zdjęciach Paryż i inne miasta, które badamy po tej stronie morza: Londyn, Rzym, Moskwę.Nie sposób wierzyć, że zbudowano je po to, żeby cokol­wiek w nich żyło.Paryż wygląda jak olbrzymia składnica.Londyn jest zbiorowiskiem walców połączonych rurami z czymś, co przypomina stację pomp.Wszystko hermetycz­nie zamknięte, tak że nie możemy stwierdzić, co jest wewnątrz, bez użycia materiałów wybuchowych bądź lase­rów.Ale ich nie użyjemy, dopóki nie okaże się, że nie ma alternatywy.Rzym i Moskwa.- Przepraszam, kapitanie.Bardzo pilne z Ziemi.Co znowu? Norton się zniecierpliwił.Nie może człowiek mieć paru minut dla siebie i swoich rodzin?Wziął tę wiadomość od sierżanta i szybko przeczytał, chcąc stwierdzić ku własnej satysfakcji, że wcale nie jest taka pilna.Ale zaraz przeczytał ją ponownie o wiele wolniej.Cóż to takiego, do diabła, Komitet do Spraw Ramy? Dlaczego on nigdy o czymś takim nie słyszał? Wiedział, że usiłują nawiązać z nim łączność najróżniejsze zrzeszenia, towarzystwa i związki zawodowe - niektóre poważne, inne kompletnie zbzikowane.Dotychczas Kontrola Misji spisywała się znakomicie, po prostu nie dopuszczając, żeby zawracano mu głowę.Teraz więc też chyba by tej wiado­mości nie dostał, gdyby nie miała istotnego znaczenia.“Wiatr o prędkości dwustu kilometrów.prawdopodob­nie zerwie się nagle" - no, nad tym trzeba się zastanowić.Ale trudno to traktować serio wśród nocy Ramy tak spokojnej i cichej, i czyż nie śmieszna byłaby ucieczka ich wszystkich jak spłoszonych myszy teraz, ledwie rozpoczęli rzetelne badania?Komandor Norton podniósł rękę, żeby znów odgarnąć włosy opadające na czoło.I raptem ręka mu znieruchomia­ła, zdrętwiał.Przecież czuł kilkakrotnie powiewy wiatru w ciągu ostat­niej godziny.Powiewy tak lekkie, że zupełnie je zlek­ceważył: ostatecznie był dowódcą statku kosmicznego, a nie żaglowca.Dotychczas ruchy powietrza wcale go nie obchodziły.Co by zrobił w takiej sytuacji od dawna już zmarły kapitan Cook?W każdej krytycznej chwili w ciągu ubiegłych kilku lat Norton zadawał sobie to pytanie.Miał taki sekret, którego nie wyjawił nikomu.I podobnie jak większość ważnych spraw w jego życiu, ta również wyłoniła się przypadkowo.Dowodził statkiem kosmicznym Śmiałek już od kilku miesięcy, gdy raptem pojął, że jego statek nazywa się tak na cześć jednego z najsławniejszych żaglowców w historii Ziemi.Istotnie, przed czterystu laty, w ciągu których było co najmniej dziesięć Śmiałków morskich i dwa kosmiczne, pływał po oceanach węglowiec z Whitby o wyporności trzystu siedemdziesięciu ton, i nim właśnie w latach 1768-1771 odbył rejs dokoła świata kapitan Królewskiej Marynarki Wojennej James Cook.Z niejakim zainteresowaniem, które szybko zmieniło się w przemożną ciekawość, prawie manię, Norton zaczął czytać wszystko o Cooku, co tylko zdołał znaleźć, aż stał się chyba jednym z najwybitniejszych znawców życia i osiągnięć największego podróżnika wszystkich czasów.Potrafił całe ustępy z “Dzienników" recytować z pamięci.Wciąż jeszcze wydawało mu się niewiarygodne, że jeden człowiek mógł tyle dokonać, mając tak prymitywne wypo­sażenie.Cook był nie tylko świetnym nawigatorem, ale i uczonym, i - w epoce przecież brutalnej dyscypliny ­postępował humanitarnie.Okazywał swoim ludziom dob­roć wówczas niezwykłą; a już wręcz zadziwiał fakt, że w taki sam sposób odnosił się do dzikusów, często mu wrogich, na nowych lądach, które odkrywał.Norton w głębi duszy marzył - wiedząc, że jego marze­nie nigdy się nie ziści - o tym.by odtworzyć przynajmniej jeden z rejsów Cooka dokoła świata.Nawet zrobił mały, ale efektowny początek, którym z pewnością zadziwiłby kapitana Cooka, wielkiego podróżnika; przeleciał kiedyś po orbicie biegunowej bezpośrednio nad Wielką Rafą Koralową.Było to wczesnym rankiem bezchmurnego dnia, i z wysokości czterystu kilometrów widział wspaniale ten mur martwych korali, zaznaczony linią białych pian wzdłuż wybrzeża Queensland.Potrzebował niespełna pięciu minut, żeby przelecieć całe dwa tysiące kilometrów rafy.Jednym rzutem oka mógł ogarnąć tygodnie niebezpiecznego rejsu tamtego Śmiałka.Przez teleskop zobaczył przelotnie Cooktown i zalew, gdzie tamten statek wyciągnięto na brzeg nieomal roztrzaskany o rafę.W rok później, gdy zwiedzał hawajską Stację Śledzenia Szlaków Kosmicznych, miał jeszcze bardziej pamiętne przeżycie.Płynąc wodopłatem po zatoce Kealakekua wzdłuż ponurych skał wulkanicznych, poczuł ku swemu zdumieniu i nawet zażenowaniu głębokie wzruszenie.Za przewodnikiem idąc z grupą naukowców, inżynierów i ast­ronautów minął rozmigotany metalowy obelisk, który po­stawiono w miejscu dawnego pomnika, zmiecionego przez Ogromne Tsunami w roku 1968.Przeszli wszyscy jeszcze kilka metrów po czarnej śliskiej lawie, tam gdzie nad samą zatoką była nieduża płyta.Słabe fale rozbijały się o brzeg, ale Norton prawie ich nie widział.Pochylony odczytał słowa:W POBLIŻU TEGO MIEJSCAZOSTAŁ ZABITY KAPITAN JAMES COOK14 LUTEGO 1779 ROKUPIERWSZĄ TABLICĘ ODSŁONIĘTO28 SIERPNIA ROKU 1928STARANIEM KOMITETU UCZCZENIASTO PIĘĆDZIESIĄTEJ ROCZNICYZASTĘPUJE JĄ NINIEJSZA TABLICAODSŁONIĘTA STARANIEMKOMITETU UCZCZENIA TRZECHSETLECIA14 LUTEGO 2079 ROKUTo było odległe o wiele lat i o sto milionów kilometrów.Ale w takich chwilach jak teraz uspokajający duch kapita­na Cooka wydawał się bardzo bliski.Norton wyobrażał sobie, że pyta go:“No, kapitanie Cook, co pan doradza?"Bawił się tak, ilekroć nie miał dostatecznych podstaw do logicznego rozeznania i musiał zdawać się na intuicję.W tym właśnie między innymi widział talent Cooka: Cook zawsze dokonywał właściwego wyboru - aż po sam kres nad zatoką Kealakekua.Sierżant czekał cierpliwie, gdy jego dowódca milcząc patrzył w ciemność Ramy.Ta ciemność już nie była nieprze­nikniona: w dwóch punktach, oddalonych o jakieś cztery kilometry od siebie, rozjaśniały ją światła ekip badawczych.Kiedy będzie trzeba, mogę ich odwołać w ciągu godziny ­pomyślał Norton.- A to chyba wystarczy.Odwrócił się do sierżanta.- Nadacie: Komitet do Spraw Ramy, za pośrednict­wem Telekosmo.Wdzięczny za radę podejmę środki ostro­żności.Proszę wyjaśnić, co znaczy określenie “nagle".Z poważaniem, Norton, dowódca Śmiałka [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •