[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ta cisza wydała jej się złowieszcza.A jednak Kate miała wrażenie, że nie jest tu sama.Wyraznie wyczuwała czyjąśobecność.332Z kapliczki doleciało głośne, gardłowe warczenie.Zaczęła się skradać ścieżką w stronę wejścia do kaplicy.Podniosła wyszczer-biony miecz i mocno zacisnęła obie dłonie na rękojeści.Z wnętrza kapliczki do-latywał intensywny fetor.Znów rozległo się warczenie.W drzwiach stanął rycerz w pełnej zbroi.Był potężnie zbudowany, miał conajmniej dwa metry wzrostu.Płyty jego zbroi pokrywała warstwa zielonych glo-nów.Na głowie nosił olbrzymi hełm zasłaniający twarz.Był uzbrojony w ciężkiobusieczny topór.Machnął nim na boki i ruszył powoli w jej kierunku.* * *Kate cofnąła się, nie spuszczając wzroku z topora.Miała ochotę rzucić siędo ucieczki, ale rycerz poruszał się bardzo zwinnie i zapewne by ją dogonił.Niemogła też zaatakować takiego olbrzyma.Nie odezwał się ani słowem, z wnętrzahełmu dolatywały tylko pomruki i grozne warczenie.Musi być obłąkany, pomy-ślała Kate.Zrobił dwa gwałtowniejsze kroki, jakby chciał zmusić ją do działania.Wzięłaszeroki zamach mieczem, lecz rycerz tylko lekko uniósł topór i z łatwością spa-rował cięcie.Miecz zawibrował jej w rękach tak silnie, że omal go nie wypuściła.Zamachnęła się po raz drugi, mierząc nisko w nogi.I ten cios odbił z dziecinnąłatwością, po czym wykonał toporem półobrót i wyszarpnął jej z ręki miecz.Kate rzuciła się do ucieczki, ale zrobiła tylko parę kroków.Dopadł ją z tyłu,chwycił za włosy i powlókł w kierunku kapliczki.Zaczęła wrzeszczeć jak opętana.Zauważyła pod ścianą wielki zaokrąglony pieniek noszący ślady licznych cięć.Odrazu pojęła, co ją czeka.Nie miała sił, aby się bronić.Rycerz był bardzo silny.Przygiął ją do ziemi,ułożył jej głowę na pieńku i nogą przycisnął kark.Zamachała rękami, próbując godosięgnąć.Bez skutku.Uniósł topór nad głowę.06.40.27Davida obudził dzwonek telefonu.Ziewnął, zapalił nocną lampkę i podniósłsłuchawkę. Halo mruknął zaspanym głosem. Davidzie, tu John Gordon.Powinieneś przyjść do sekcji tranzytowej.Stern wymacał na stoliku okulary, włożył je i spojrzał na zegarek.Było dwa-dzieścia po szóstej.333 Trzeba podjąć pewną decyzję dodał Gordon. Wpadnę po ciebie zapięć minut. Dobra.Odłożył słuchawkę, wstał z łóżka i podniósł żaluzje.Oślepił go blask słońca.Poszedł do łazienki, żeby wziąć prysznic.Umieszczono go w jednym z trzech pokoi budynku laboratoryjnego, przezna-czonych dla pracowników, którzy zostawali na noc.Był urządzony jak typowy po-kój hotelowy, nie wyłączając jednorazowych opakowań szamponu i mydła w pły-nie.Stern ogolił się i ubrał, po czym wyszedł do holu.Gordon jeszcze się niezjawił, ale z głębi korytarza dolatywały jakieś głosy.Ruszył w tamtym kierunku,zaglądając przez oszklone drzwi do sal laboratoryjnych.O tak wczesnej porze niktjeszcze nie pracował.Drzwi na końcu korytarza były otwarte.Jakiś mężczyzna mierzył żółtą taśmąwysokość i szerokość framugi.W środku było czterech techników.Stali wokół du-żego stołu, na którym umieszczono makietę zamku La Roque i jego najbliższegootoczenia.Mówili coś do siebie, jeden przyglądał się uważnie krawędzi makiety.Najwyrazniej dostali polecenie, aby ją stąd wynieść. Doniger powiedział, że to konieczne mruknął jeden z techników.Chce pokazać ją gościom. No to może mi powiesz, jak mamy ją wytaszczyć z pokoju rzucił drugi.I jak ją tu wniesiono? Zbudowano na miejscu. Może się zmieści rzekł mężczyzna stojący w drzwiach, zwijając taśmęmierniczą.Stern wszedł do środka, żeby z bliska popatrzeć na makietę.Zamek i otacza-jącą go osadę rozpoznał od razu.Dalej jednak, za pasem zieleni, widać było dużykompleks budynków i gęstą sieć dróg dojazdowych, nieistniejących w rzeczywi-stości.Zresztą w średniowieczu nie było nawet pasa zieleni wokół warownegogrodu. Co to za model? spytał. La Roque odparł technik. Czemu się nie zgadza ze stanem faktycznym? Zgadza się.Makieta została wykonana według dostarczonych planów ar-chitektonicznych. Jakich planów? zdziwił się David.Technik przygryzł wargi i spojrzał z zakłopotaniem na kolegów.Stern dopie-ro teraz zauważył dwie inne makiety, grodu Castelgard oraz zespołu klasztorne-go Sainte-M%0ńre.Na ścianach były porozwieszane szkice i schematy, zupełnie jakw pracowni architekta.W tej samej chwili do sali zajrzał Gordon. Chodzmy rzekł do Davida.334* * *Szli z powrotem korytarzem.Stern obejrzał się na techników.Trzymali ma-kietę pionowo i ostrożnie wynosili ją z pokoju. O co tu chodzi? zapytał. To trójwymiarowy projekt zabudowy terenu odparł Gordon. Przygo-towaliśmy plany zagospodarowania wszystkich naszych stanowisk archeologicz-nych.Chcemy odtworzyć średniowieczne obiekty i zbudować wokół nich bazęnoclegową dla turystów i naukowców.Na razie to tylko projekty. Dlaczego chcecie inwestować w bazy turystyczne? Bo to przyniesie zyski.Planujemy wydać miliony dolarów na restauracjętych obiektów, jest więc chyba zrozumiałe, że chcielibyśmy zająć się także zago-spodarowaniem okolic.Jak mówiłem, to plany dalekosiężne.Najpierw musimyuzyskać zgodę lokalnych władz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]