[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W tym kontekście zarzuty Barkera nabierały nieco odmiennego znaczenia, tym si bardziej że nie był to człowiek w pełni godzien zaufania, jeśli wziąć pod uwagę zastrzeżenia wysuwane wobec niego przez FAA.Wyszliby po prostu na głup­ców, gdyby oparli reportaż na jego wątpliwych opiniach.A jeszcze ten dziennikarz, Jack.Jak-mu-tam, zawiódł na całej linii.Nie potrafił się zachować przed kamerą, toteż z jego wypowiedzi raczej nie­wiele nadawało się do wykorzystania.Poza tym faktycznie, wobec spraw o wie­le ważniejszych, nikogo chyba nie obchodziły kwestie handlarzy narkoty-ków czy przestępców wśród załogi Norton Aircraft.Nie było żadną tajemni­cą, że w każdym większym przedsiębiorstwie amerykańskim istniał problem narkotyków.Co gorsza, nadal nie mieli żadnego dowodu, że samolot jest mało wart, a przecież o to głównie chodziło.Bardzo liczyła na zdobycie in­formacji pozwalających jednoznacznie zaliczyć ten odrzutowiec do kategorii latających trumien.Ale do tej pory niczego takiego nie znalazła.Na razie pozostawał więc wstrząsający film nadany w sieci CNN, który widzom z pewnością już się opatrzył, oraz zdjęcia z pożaru silnika w Miami.Te jednak nie robiły specjalnego wrażenia: ot, strużka dymu unoszącego się nad skrzydłem maszyny.Banalna historia.Najgorsze, co mogło ją spotkać, to ów zapowiedziany komunikat z wstęp­nymi wynikami dochodzenia, obalający zarzuty Barkera.Zadzwonił telefon.- Cieszę się, że cię złapałem - odezwał się Shenk.- Cześć, Dick.- Jak ci idzie? Jesteś gotowa? Według harmonogramu Marty za dwie go­dziny powinien skończyć wywiad z Gatesem.Siłą woli opanowała chęć wykrzyknięcia: „Dajmy sobie spokój! Nie znala­złam niczego ciekawego.Materiał nie trzyma się kupy.Byłam głupia, sądząc, że zrobię dobry reportaż w ciągu dwóch dni”.- To jak, Jennifer? Mam go do ciebie wysłać czy nie?Nie mogła wydusić z siebie przeczącej odpowiedzi, nie umiała przyznać, że się pomyliła.Shenk pewnie by ją zabił, gdyby teraz chciała odwołać dane wcze­śniej słowo.Całe jej dotychczasowe postępowanie, a więc sposób przedstawie­nia mu tematu i wywalczenie zgody na realizację reportażu, nie pozwalało wy­cofać się z honorem.Mogła jedynie brnąć dalej.- Tak, Dick.Przysyłaj go tu.- Zdążysz zmontować materiał na sobotę?- Na pewno.- I nie będzie to reportaż o wadliwych częściach zamiennych?- Nie.- Pamiętaj, że nie mam zamiaru iść w ślady „Sześćdziesięciu minut”.W ogóle nie chcę słyszeć o wadliwych elementach.- I tak będzie, Dick.- Nie wyczuwam przekonania w twoim głosie.- Tego możesz być całkowicie pewien.Po prostu jestem zmęczona.- W porządku.Zatem Marty wystartuje z Seattle o czwartej, powinien dotrzeć do waszego hotelu około ósmej wieczorem.Do czasu jego przyjazdu spisz szczegółowy plan zajęć na jutro i prześlij mi go faksem do domu.Jutro będziesz miała Marty'ego na cały dzień.- Dobra.- Trzymaj się, mała - rzucił i odłożył słuchawkę.Jennifer wyłączyła aparat komórkowy i westchnęła ciężko.Po chwili przekręciła kluczyk w stacyjce i wycofała samochód z parkingu.Singleton odprowadziła spojrzeniem dużego czarnego lexusa - taki sam wóz, jakim jeździł Jim.Na szczęście Malone nie zauważyła jej w drzwiach bu­dynku.A Casey musiała w spokoju przemyśleć jeszcze wiele spraw.Wciąż nie była pewna, do czego Marder zmierza.Pozwolił sobie na wybuch wściekłości w obecności reporterki, po czym oznajmił stanowczo, że przyczyną wypadku nie były sloty, i obiecał wydanie nazajutrz oficjalnego komunikatu o po­stępie dochodzenia prowadzonego przez zespół IRT.Jak mógł posunąć się aż tak daleko? To prawda, że był znany ze swej brawury, ale tym razem zdecydowanie przesadził.Ona zaś nie umiała sobie wyobrazić, co chciał przez to osiągnąć, jeśli nie ośmieszyć zakładów - a przede wszystkim doprowadzić do własnej zguby.Nie miała jednak żadnych wątpliwości, że John Marder nie zamierza skoń­czyć w ten sposób kariery.DZIAŁ KONTROLI JAKOŚCIGODZINA 14.10Norma przez kilka minut słuchała w milczeniu jej relacji, wreszcie zapytała:- Więc o co ci chodzi?- Mam paskudne przeczucie, że Marder chce mnie wrobić w rolę rzeczni­ka prasowego firmy.- Sam natomiast chowa głowę w piasek - przyznała Norma.- To zwy­kłe postępowanie w kryzysowych sytuacjach.W każdym razie możesz być pewr na, że ani Edgarton, ani Marder nie zechcą się wypowiadać przed kamerą.Jesteś rzecznikiem zespołu IRT, w dodatku wiceprezesem zakładów, a to chyba wy­starczy, byś godnie reprezentowała spółkę Norton Aircraft.Casey przygryzła wargi.Norma przez chwilę przyglądała jej się uważnie, po czym dodała:- Co cię trapi?- Marder oznajmił tej reporterce, że przyczyną wypadku samolotu TransPacific na pewno nie były sloty.Obiecał jej na jutro oficjalny komunikat z wstęp­nymi wynikami dochodzenia.- Cholera.- Przecież wie, że to nieprawda.-Oczywiście.- Wiec dlaczego to zrobił? Dlaczego rzucił mnie hienom na pożarcie?- Żeby ratować własną skórę.Podejrzewam, że chce uniknąć jakichś kło­potów, o których nie mamy pojęcia.- Jakich kłopotów?Norma energicznie pokręciła głową,- Moim zdaniem to coś związanego z samolotem.Nie zapominaj, że Mar­der kierował pracami projektowymi, zapewne wie znacznie więcej o N-22 niż ktokolwiek inny w zakładach.Dlatego sądzę, że chce coś ukryć przed opinią publiczną.- Iz tego powodu miałby fałszować wyniki dochodzenia?- Tak podejrzewam.- A mnie wybrał na kozła ofiarnego?- Na to wygląda.Casey zamyśliła się na chwilę.- I co powinnam teraz zrobić? - spytała.- Dobrze to sobie przekalkulować.- Sekretarka puściła do niej oko zza kłębu dymu papierosowego.- Nie ma czasu.Norma wzruszyła ramionami.- To nie pozostaje nic innego, jak odkryć prawdziwą przyczynę wypadku.Teraz już twoja w tym głowa, zlotko, skoro Marder wystawił cię na pierwszą linię ognia.Ledwie wyjrzała na korytarz, Richman zawołał z daleka.- Cześć, dobrze, że jesteś.- Nie teraz - ucięła szybko.Weszła do gabinetu i zatrzasnęła za sobą drzwi.Przysunęła sobie stojące na biurku zdjęcie córki i popatrzyła na nie.Fotografia została zrobiona zaraz po wyjściu Allison z basenu sąsiadów; dziewczynka stała obok koleżanki, obie były w strojach kąpielowych i ociekały wodą - uśmiechały się szeroko, radośnie, jakby chciały zaprezentować swą beztroskę.Casey odsunęła zdjęcie i zajrzała do kartonowego pudła, które ktoś Zosta­wił na brzegu jej biurka.Wyjęła ze środka czarny przenośny odtwarzacz płyt CD zaopatrzony w uchwyt do mocowania przy pasku spodni.Długi kabelek łączył go z dziwacznymi goglami, przypominającymi nieco ciemne ochronne szkła spawaczy-główna różnica polegała na tym, że przydymiony, półprzeźroczysty ekran był umocowany na zawiasach.A od środka pokrywał go jakiś delikatny nalot, niczym opalizujący pierwszy szron na szybach auta.Casey natychmiast się domyśliła, że ma przed sobą przenośny techniczny komputer serwisowy.Na dnie pudełka znalazła kartkę z odręczną notatką Toma Kormana:„Przekazuję do testów prototyp VHUD.Życzę miłej zabawy!”Też coś: miłej zabawy! - pomyślała.Odłożyła aparat na miejsce i przysunęła sobie stertę papierów.Na wierzchu leżało długo oczekiwane tłumaczenie rozmów z kabiny pilotów, zapisanych w re­jestratorze CVR.Poniżej spoczywał numer biuletynu TransPacific Airlines.Norma zaznaczyła nawet odpowiednie miejsce zakładką [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •