[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nogi miał jak z waty.Został wprowadzony do mieszkania, a potem schodkami w dół do piwnicy.Była już przygotowana; czysta podłoga z białego betonu, oświetlenie przesłonięte nietłukącym się szkłem, żelazne, przyśru­bowane do podłoża łóżko i kubeł z plastykową pokrywą, w drzwiach natomiast, zamykanych na rygiel i dwie stalowe zasuwy - judasz.Mężczyźni nie byli brutalni.Przeniósłszy młodego człowieka na łóżko, olbrzym unieruchomił go, a ktoś inny zakładał obrączkę na kostkę, nie na tyle ciasno, by przyplątała się gangrena, dostatecznie jednak solidnie, żeby zapobiec ewentualnemu wysunięciu się stopy Przez drugą obrączkę, zaciśniętą na dobre, przeciągnęli długi na dziesięć stóp łańcuch, który następnie sczepili kłódką.Drugi koniec łańcucha był już starannie przymocowany do nogi łóżka.Też na kłódkę, i wyszli.Nie powiedzieli ani słowa, nigdy zresztą nie powiedzą.Odczekał pół godziny, nim odważył się ściągnąć kaptur.Nie wiedział, czy nadal tam są, mimo że słyszał trzask zamykanych drzwi i szczęk zasuw.Choć rąk mu nie skrępowali, ostrożnie zdejmował kaptur.Nic.Żadnych ciosów ani wrzasków.Nareszcie.Zmrużył oczy, a gdy przywykły do światła, rozejrzał się.Pamięć miał jak durszlak.Przypominał sobie bieg po miękkiej, sprężystej trawie, zieloną furgo­netkę, człowieka zmieniającego koło, dwie podbiegające ku niemu zamaskowane na czarno postaci, huk wystrzału, uderzenie, ciężar czyjegoś ciała na sobie i trawę w ustach.Zapamiętał otwarte drzwi furgonetki, usiłowanie krzyku, ból wszystkich kości, materace wewnątrz wozu, dużego człowieka, który go przytrzymywał, coś aromatycznie słodkiego na wargach, a dalej już nic.Aż dotąd.Do tej właśnie chwili.Nagle oprzytomniał i gdy wróciła świadomość, ogarnął go lęk.I uczucie osamotnienia, kom­pletnej izolacji.Starał się być dzielny, lecz strach zwyciężył i łzy po­płynęły mu z oczu.- O, tato - wyszeptał.- Przepraszam, tato.Pomóż mi.O ile urzędnikom w Whitehall doskwierały problemy związane z powodzią telefonów i pytań dziennikarzy, o tyle presja na Biały Dom była po trzykroć uciążliwsza.Pierwsza wzmianka o sprawie wyszła poza Londyn o siódmej wieczorem czasu brytyjskiego, o czym Biały Dom uprzedzono godzinę wcześniej.Tymczasem w Waszyng­tonie była dopiero druga po południu i reakcja amerykańskich mass mediów okazała się zgoła szaleńcza.Craig Lipton, rzecznik prasowy Białego Domu, strawił godzinę w Sali Posiedzeń z członkami komitetu, instruującymi go, co ma powiedzieć.Kłopot polegał na tym, że nie było tego wiele.Fakt upro­wadzenia, jak też śmierć dwóch ludzi z Secret Service mogli po­twierdzić.Plus to, iż syn prezydenta, świetny sportowiec, specjali­zujący się w biegach przełajowych, odbywał w tym czasie trening.To rzecz jasna nie rozwiąże sprawy.Najmądrzejszy po szkodzie jest wkurzony dziennikarz.Creighton Burbank, zgadzając się wpraw­dzie, że nie będzie krytykował prezydenta ani oskarżał Simona, oświadczył jasno i wyraźnie, iż nie pozwoli zwalać winy na Secret Service, skoro specjalnie prosił o więcej ludzi.Osiągnięto kompro­mis: nie ośmieszać żadnej ze stron.Jim Donaldson zauważył, że jako sekretarz stanu nadal musi utrzymywać stosunki z Londynem, toteż zadrażnienia między dwiema stolicami absolutnie niczego nie załatwią, wręcz przeciwnie - mogą poważnie zaszkodzić.Nalegał, by Lipton zaznaczył, że został zamor­dowany także sierżant policji brytyjskiej.Na propozycję przystano, acz sztab prasowy Bia'ego Domu nie przywiązywał do tego zbytniej wagi.Lipton, stawiwszy czoło rozwrzeszczanym dziennikarzom tuż po czwartej, złożył oświadczenie, emitowane na żywo przez telewizję i radio.Gdy tylko skończył, podniósł się tumult.Zastrzegł, iż nie udzieli odpowiedzi na żadne pytanie.Z równym powodzeniem ofiara w rzymskim Koloseum mogłaby sugerować lwom, że jest w rzeczy­wistości przeraźliwie chudym chrześcijaninem.Zgiełk przybrał na sile.Dużo pytań w nim utonęło, ale niektóre zdołały dotrzeć do uszu stu milionów amerykańskich odbiorców i ziarno zostało posiane.Czy Biały Dom obwinia Brytyjczyków? Eee.cóż, nie.Czemu nie? Czy nie do nich należało zapewnienie ochrony? No niby tak, ale.Czy wobec tego Biały Dom obwinia Secret Service? Niezupełnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •