[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Właśnie, też mówiłem, że już dostałem lanie.Ale nie zwrócili uwagi.Nie-którzy ludzie po prostu nie mają smykałki do rozmowy. Co się stało? Myślałem, że ty i książę Władczy. Cóż, nawet błazen nie jest wystarczająco głupi, by się spodobać najmłod-szemu księciu.Nie chciałem dzisiaj opuścić króla.Wypytują go bez ustanku, cosię wydarzyło w noc uczty.Może okazałem się odrobinę zbyt dowcipny, propo-nując im inne sposoby zabawy.Wyrzucili mnie. Co król im powiedział? Ach! Nie pytasz, jak monarcha się czuje? Ani czy odzyskuje siły? Nie.In-teresuje cię tylko, co król im powiedział.Obawiasz się, że twoja cenna tajemnicajest w niebezpieczeństwie, drogie książątko? Nie. Nawet nie czułem urazy za to pytanie ani za jego formę.Zasłu-żyłem na jedno i na drugie.Ostatnio nie dbałem szczególnie o naszą przyjazń.A jednak kiedy potrzebował pomocy, przyszedł do mnie. Nie.Ale jak długokról nie zdradzi, że wiemy, iż książę Szczery żyje, tak długo książę Władczy niema powodu. Król stał się.milkliwy.Wszystko wzięło początek w miłej rozmowiepomiędzy ojcem a synem, gdy książę Władczy opowiedział mu, jak bardzo powi-nien się radować, że nareszcie jego najmłodszy syn zostanie następcą tronu.KrólRoztropny był nie do końca przytomny, co nie należy do rzadkości w ostatnichdniach.Książę Władczy poczuł się dotknięty i krzyczał na ojca z pretensją, że niejest zadowolony, a może nawet ma coś przeciwko niemu.W końcu zaczął utrzy-mywać, że istnieje jakiś spisek, mający mu przeszkodzić w objęciu tronu.Niktnie jest bardziej niebezpieczny od człowieka, który nie potrafi zdecydować, czego441się boi.Takim właśnie człowiekiem jest książę Władczy.Nawet Osiłek padł ofiarąpodejrzeń.Przyniósł królowi napary, które mają tumanić umysł oraz odsuwać ból,ale kiedy się z nimi zbliżył do królewskiego łoża, książę wyrwał mu naczyniez dłoni i roztrzaskał o ścianę.Potem wsiadł na biednego drżącego Osiłka i oskar-żył go o uczestnictwo w spisku.Uznał, że Osiłek zamierzał otruć monarchę, bypowstrzymać go przed zdradzeniem cennej wiedzy.Kazał się Osiłkowi wynieśćz królewskiej komnaty.Władca ma pozostać bez opieki, póki nie zdecyduje sięporozmawiać otwarcie z rodzonym synem.Książę i mnie też kazał się wynosić.Moja niechęć do opuszczenia komnaty ugięła się przed perswazją dwóch byczychrolników.Zimny strach zdławił mi gardło.Pamiętałem każdą chwilę, gdy dzieliłem mę-czarnię króla.Książę Władczy będzie bez najmniejszych wyrzutów sumienia ob-serwował, jak ten ból wypełznie spoza odurzających ziół i wezmie jego ojca wewładanie.Nie potrafiłem sobie wyobrazić, że człowiek jest zdolny do takiegookrucieństwa.A jednak najmłodszy książę miał zamiar to zrobić. Kiedy się to stało? Jakąś godzinę temu.Niełatwo cię znalezć.Przyjrzałem się karłowi bliżej. Idz do stajni, do Brusa.On cię opatrzy. Wiedziałem, że medyk nie do-tknie błazna.Jak wielu innych mieszkańców zamku czuł zabobonny lęk przedjego odmiennym wyglądem. A co ty zrobisz? zapytał błazen cicho. Nie wiem jeszcze odparłem szczerze.Właśnie o takich sytuacjach mó-wiłem Cierniowi.Bez względu na to, czy coś zrobię, czy nie, konsekwencje bę-dą poważne.Musiałem przeszkodzić księciu Władczemu.Cierń na pewno zda-wał sobie sprawę, co się dzieje.Jeśli zdołałbym wyciągnąć najmłodszego księciaoraz jego strażników z komnat królewskich, choćby na kilka chwil.Jedna tylkowieść mogła być dla księcia Władczego na tyle ważna, żeby odszedł od łoża królaRoztropnego. Dasz sobie radę, błaznie?Siedział na zimnych kamiennych stopniach.Oparł głowę o ścianę. Chyba tak.Idz.Ruszyłem w dół. Czekaj! zawołał nagle.Stanąłem. Kiedy zabierzecie króla, ja jadę z nim.Stałem i patrzyłem na niego.Nicwięcej. Mówię poważnie.Nosiłem obrożę księcia Władczego, żeby uzyskać odniego tę obietnicę.Teraz już nic dla niego nie znaczę. Nie mogę ci niczego obiecać odezwałem się cicho. Ja ci coś obiecam.Jeśli król odjedzie beze mnie, zdradzę wszystkie twojesekrety.Co do jednego. Głos mu drżał.Odwróciłem się szybko.Azy spływające po twarzy karła zabarwiła krew.Niemogłem znieść tego widoku.Pobiegłem schodami na dół.27.SPISEKOspiarz pod twoim oknem,Ospiarz u twoich drzwi.Ospiarz to dni okropne.Zaraza chce twojej krwi.Wiedz, że gdy świece twe liże błękitny płomień,To nieszczęście wyciąga już po ciebie dłonie.Przepędz na czas węża z domu twego serca,Albo dziatki twe porwie mór błędny morderca.Chleb ci nie urośnie i mleko zgorzknieje, Masło nieudane takiegonikt nie je.Drzewce strzały się skręci przy próbie suszenia, A nóżwłasny odejmie dłoń twą od ramienia.Koguty piać będą przy blaskumiesiąca.Znaki to, żeś przeklęty, znaki twego końca!* * * Będę potrzebowała krwi.Księżna Ketriken najpierw mnie wysłuchała, a potem wyraziła życzenie rów-nie spokojnie, jakby prosiła o kubek wina.Spoglądała raz na Lamówkę, raz naksiężnę Cierpliwą, czekając na pomysł. Podkradnę kurczaka rzekła w końcu niechętnie Lamówka. Potrzebujętrochę ziarna. Idz odezwała się księżna Cierpliwa. Pośpiesz się.Zanieś go do mojejkomnaty.Im mniej będzie się tutaj działo, tym mniej będziemy musiały ukrywać.Poszedłem od razu do księżnej Cierpliwej i Lamówki, wiedząc, że sam nigdysię nie przedrę przez damy dworu otaczające małżonkę następcy tronu.W cza-sie gdy ja zajrzałem na chwilę do własnej komnaty, one poszły już do komnat443księżnej, pozornie by zanieść jej specjalne liście na wywar, a w rzeczywistości bydyskretnie poprosić o prywatną audiencję dla mnie.Księżna Ketriken odprawiładamy dworu, twierdząc, iż wystarczy jej teraz towarzystwo księżnej Cierpliwejoraz Lamówki, a następnie posłała po mnie Różyczkę.Gdy weszliśmy do kom-naty przyszłej królowej, dziewczynka przysiadła na stopniu kominka i zaczęłaubierać lalkę.Po wyjściu Lamówki oraz księżnej Cierpliwej pani Ketriken zwróciła się domnie: Poplamię krwią bieliznę i pościel mówiła spiesznie. Wezwę Osiłka,poślę mu wieść, iż prawdopodobnie straciłam dziecko.Więcej nie zrobię, Bastar-dzie.Nie pozwolę, by ten człowiek mnie dotknął, nie wypiję ani nie zjem niczego,co on przyrządzi.Nie jestem szalona.Chcę jedynie odciągnąć go od króla.Nie po-wiem też, że straciłam dziecko, tylko że się tego obawiam.Jak łatwo pogodziła się z okrutną prawdą! Zimne ciarki przeszły mi po grzbie-cie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]