[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Słychać wiwaty i brawa.Jonathan bierze Star w ramiona.Wokół nich goście poklepują się po plecach i wy-mieniają energiczne uściski dłoni.Star nigdy nie była równie piękna. Kocham cię mówi Jonathan i całuje ją. Kochanie, to cudownie mruczy Star. Tak? Naprawdę tak myślisz? Oczywiście, Johnny.Myślę, że to absolutnie cudowne. Więc zgadzasz się? Na co? Ale idiota ze mnie.Wszystko mi się poplątało.Wyjść za mnie.Wyjdzieszza mnie? Och, Johnny, najdroższy. Więc wyjdziesz za mnie?Star patrzy na fajerwerki, które wzlatują w niebo, patriotycznie rozpryskującsię na czerwone, białe i niebieskie rozety. To chwila bliska doskonałości, nie sądzisz? My w ogrodzie, fajerwerki,przyjęcie i wszystko wokoło.286 Powiedz tak, Star.Po prostu powiedz tak. Cóż, Johnny.Chodzi o to, że znowu wyjeżdżam.Jonathan jest zdruzgotany. Wyjeżdżasz? Nie patrz tak na mnie.Wracam do Paryża.Jest tam pewna wspaniała Ame-rykanka, pani Amelia DeForrest z Chicago.Zakładamy wspólny interes.Ona mamnóstwo pieniędzy i bardzo chwali moje projekty.Powiedziałam, że pozwolę jejzająć się tkaninami, reszta będzie należała do mnie. Interes? Tak, zgadza się.Interes.Naprawdę, Johnny chciałabym, żebyś nie mówiłtego takim tonem, jakby chodziło o coś nieprzyzwoitego.Mnóstwo dziewcząt siętym zajmuje. Wybacz.Kiedy.Kiedy jedziesz? Niedługo.Za miesiąc, może za dwa.Ty i tata możecie odwiedzić mniew drodze do Fotse. Jak możesz.Po tym wszystkim.Myślałem.Mówiłaś, że. Jakiś ty słodki.Taki nadąsany i zawiedziony.To, że będę w Paryżu, wcalenie oznacza, że o tobie zapomnę.Przecież jesteś taki śliczny.I taki grzeczny. Ale ja chcę być z tobą. Możesz być ze mną po powrocie z Afryki.Kiedy skończysz pomagać tacie,powinieneś przyjechać do Paryża.I zostać.Tam jest o wiele lepiej niż w Londynie.Ludzie mają wyśmienity gust.No i te cudowne nocne kluby.Nie musisz kłaśćsię spać, jeśli nie masz ochoty. Zastanowisz się nad tym, co ci powiedziałem? Jasne, Johnny.Jestem wzruszona.A teraz musimy poszukać taty.Rano Jonathanowi pęka głowa, a wspomnienia z przyjęcia są tak niewyrazne,że nie pamięta, czy powinien się cieszyć, czy smucić.Powiedziała, że go kocha,czyż nie? Tak czy siak, są po słowie.On i Astarte Chapel są praktycznie zaręcze-ni.To chyba tajemnica.W takich sprawach dyskrecja jest tradycją.Ale to wcalenie znaczy, że nie może podzielić się tą informacją z przyjacielem.Kilka dni poNowym Roku Jonathan je lunch z Levine em.Na początku nowego semestru cały uniwersytet już wie: Bridgeman jest zarę-czony z panną Chapel.To nie wszystko.Będzie asystentem jej sławnego ojca nanastępnej wyprawie.Zwykły student! Trudno powiedzieć, co budzi większą za-zdrość wśród koterii młodych naukowców z otoczenia profesora: praca czy dziew-czyna.W bibliotece słyszy się kąśliwe uwagi.Ludzie, których Jonathan uważałza swoich przyjaciół, traktują go jak powietrze. To cena sukcesu, stary twier-dzi Levine. Nie możesz oczekiwać, że innych uszczęśliwi coś takiego.Mówitonem człowieka doświadczonego.Jego sztuka będzie wystawiona w Londynie.Uniwersyteckie sfery teatralne jawnie okazują piekącą zazdrość.287Kiedy czasopismo studenckie drukuje karykaturę Jonathana w wielkim ko-tle, otoczonego zgrają szczerzących zęby kanibali, jego obawy znikają.Jest sław-ny. Elegancik Bridgeman Afrykański.Kochanek i odkrywca.Wycina rysuneki posyła Star, która odpisuje, że narysowali mu za duży nos.Nadchodzi dzień,w którym Jonathan odprowadza ją na dworzec Waterloo.Całują się cnotliwie.Jo-nathan obiecuje, że zobaczą się w czerwcu, kiedy z jej ojcem będą przejeżdżaćprzez Paryż w drodze na statek płynący z Marsylii.Smagany wiatrem, ale dumny,stoi na peronie jeszcze długo po odjezdzie pociągu.Inni ludzie musieli zauwa-żyć, że miota nim wielka namiętność, że jest bohaterem gorącego romansu.Kujego rozczarowaniu, pasażerowie szukający swoich wagonów okazują całkowitąnieczułość wobec jego przeżyć.Po wyjezdzie Star trzeba zabrać się do pracy.Przygotowania do końcowychegzaminów walczą o pierwszeństwo z nauką hausa, języka Fotse.Jonathan uczysię podstawowych, użytecznych zwrotów ( Gdzie jest konsulat? , Chciałbym naobiad jagnięcinę ) i spędza kilka wieczorów nad jedynym znanym słownikiemjęzyka Fotse (własnością profesora Chapela), skompilowanym przez ojca Anto-ine a Bertranda, dziewiętnastowiecznego francuskiego jezuitę, ściętego pózniejprzez jednego z miejscowych emirów.Wygląd manuskryptu każe przypuszczać,że już w trakcie pisania Bertrand obawiał się o swoje bezpieczeństwo.Charakterpisma jest trudny do odczytania, a dobór przykładów tak cudaczny, że dla potrzebnauki języka tekst wydaje się całkiem bezużyteczny.Zdania obracają się główniewokół szans i możliwości, jedna strona dotyczy czarnej magii: Opanował mniezły duch / dobry duch/ duch nienarodzonego cielęcia / gza / akacji..Jest cośdeprymującego w krainie, w której człowiek może zostać opanowany przez du-cha jakiegoś krzewu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]