[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Trzeba wyznać, iż Klapaucjusz wiele zapału włożył w tę opowieść, aby uczynić ją jak najbardziej wiarygodną.Opowiadał szczegółowo o swym ciele utraconym, zarazem dając pogardliwe prztyczki temu, które obecnie, niby wskutek nieszczęśliwego wypadku, posiadł, a nawet razami okładał własne policzki i plwał na przemian na swe brzucho i nogi; szczegółowo opisywał wygląd skarbów, jakie przywiózł, a zwłaszcza dziewic nakręcanych; mówił o swojej rodzinie, pozostawionej w kraju ojczystym, o synach - maszynach i mopsie swym elektrycznym, o swej żonie, jednej z trzystu, która umiała taką polewkę przyrządzać na jonach soczystych, że równej nie spożywał chyba sam cesarz Trąbo - lud; zdradził też komendantowi policji największy swój sekret, a mianowicie, iż tak się umówił z kapitanem swego statku, że ów odda skarby każdemu, kto się pojawi na pokładzie, a wypowie hasło tajemne.Baleryon - policjant chciwie słuchał tej bezładnej opowieści, bo i rzeczywiście wszystko wydawało mu się w niej logiczne: Klapaucjusz chciał widocznie ukryć się przed policją, uczynił to zatem, przenosząc się w ciało cudzoziemca, którego obrał sobie, bo mąż ów był odziany we wspaniałe szaty, a więc majętny na pewno; dzięki takiej przesiadce zyskać mógł poważne środki.Widać było, że różne myśli chodzą po głowie Baleryonowej.Podchwytliwie starał się wydobyć tajemne hasło od niby - cudzoziemca, który nie bardzo się wzdragał, i w końcu mu je do ucha szepnął, a brzmiało ono “Nyterk”.Znakomity konstruktor widział tymczasem, że doprowadził Baleryona tam, dokąd chciał - Baleryon bowiem, zakochany w łamigłówkach, nie życzył sobie, by ofiarowano je królowi, którym wszak nie on teraz był; uwierzył we wszystko, więc i w to, że Klapaucjusz posiadał drugi aparat, bo nie miał powodu sądzić, aby było inaczej.Siedzieli teraz w milczeniu i widać było, że jakiś plan dojrzewa w umyśle Baleryona.Zaczął z kolei łagodnie i cicho wypytywać rzekomego cudzoziemca, gdzie stoi jego statek, jak się nań dostać i tak dalej.Klapaucjusz odpowiadał, licząc na zachłanność Baleryona, i nie omylił się, ów bowiem wstał nagle, oświadczył, iż musi sprawdzić jego słowa, i opuścił gabinet, zamknąwszy starannie drzwi.Słyszał też rzekomy cudzoziemiec, jak, nauczony poprzednim doświadczeniem, Baleryon, wychodząc z posterunku, postawił pod oknem zbrojnego wartownika.Klapaucjusz wiedział wprawdzie, iż chciwiec niczego nie znajdzie, bo wszak skarbów, statku ni dziewic na świecie nie było.Lecz na tym właśnie zasadzał się jego plan.Ledwo zamknęły się drzwi za królem, skoczył do biurka, dobył z szuflady leżący w niej aparat i czym prędzej nasadził go sobie na głowę.Potem spokojnie już czekał na Baleryona.Nie minęło wiele czasu, a dały się słyszeć jego głośne kroki i mielone w zębach przekleństwa, zgrzytnął klucz w zamku i komendant wpadł do środka, od progu wrzeszcząc:- Łajdaku, gdzie statek, skarby, kosztowne łamigłówki?!Nie zdążył jednak nic więcej wykrztusić, Klapaucjusz bowiem, który się schował za framugą, skoczył nań jak cap oszalały, ubódł go tęgo w czoło i zanim jeszcze zdążył się Baleryon na dobre rozsiąść w ciele Klapaucjuszowym, ów, już jako komendant, wielkim głosem ryknął na straż i kazał skutego w mgnieniu oka do lochów wtrącić, a dobrze tam pilnować! Na pół przytomny z osłupienia, znalazłszy się w obcym mu ciele, Baleryon rychło pojął, jak haniebnie został oszukany; zrozumiawszy zaś, iż cały czas miał do czynienia ze zręcznym Klapaucjuszem, a nie z cudzoziemcem, którego nigdy nie było, począł kląć straszliwie w ciemnicy, wygrażając bezsilnie, bo już nie miał cennego aparatu.Klapaucjusz zaś utracił wprawdzie chwilowo swe dobrze mu znane ciało, ale posiadł za to wymieniacz osobowości, jak sobie postanowił.Nałożył więc czym prędzej paradny mundur i poszedł prosto na dwór królewski.Król spał, lecz Klapaucjusz, jako komendant policji, oświadczył, iż musi koniecznie choć przez dziesięć sekund widzieć się z monarchą, albowiem chodzi o sprawę państwowej wagi, o byt lub niebyt racji stanu i inne takie rzeczy, że się dworacy zlękli i dopuścili go do krzepko śpiącego.Znając dobrze obyczaje i osobliwości Trurla, Klapaucjusz połaskotał go w piętę, a Trurl zaraz podskoczył i natychmiast się obudził, albowiem nad wszelką miarę był łechczywy.Oprzytomniał zaraz i patrzał zdumiony na obcego olbrzyma w policyjnym mundurze, ten wszakże, nachyliwszy się, wetknął głowę pod baldachim łoża i szepnął: - Trurlu, to ja, Klapaucjusz, musiałem się przesiąść w policjanta, bo inaczej nie dostałbym się do ciebie, a jeszcze z aparatem, który mam już w kieszeni.Trurl, nadzwyczaj uradowany, kiedy Klapaucjusz opowiedział mu o swym podstępie, wstał zaraz, oświadczył, iż ma się doskonale, a kiedy przyodziano go w szkarłaty, z berłem i jabłkiem zasiadł na tronie, by wydawać mnogie rozkazy.Najpierw zarządził, aby mu ze szpitala przyniesiono jego własne ciało z nogą, zwichniętą przez Baleryona na schodach portowych; gdy się to stało, kazał lekarzom koronnym zaraz największą okazać troskliwość i opiekę poszkodowanemu.Przeprowadziwszy potem naradę z komendantem policji, to jest Klapaucjuszem, postanowił działać w celu przywrócenia stanu równowagi powszechnej i właściwego ładu.Nie było to łatwe, historia bowiem niezmiernie się splątała.Nie mieli też zamiaru konstruktorzy poprzywracać wszystkim duszom ich ciał dawniejszych.Chodziło o to, aby zrobić, ile się da naprędce, zarazem, aby Trurl i cieleśnie stał się Trurlem jak Klapaucjusz - Klapaucjuszem.Najpierw kazał więc Trurl doprowadzić przed swe oblicze skutego Baleryona w ciele kolegi, prosto z lochów policyjnych [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •