[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ponieważ jednak zbroja nie była czarna, ser Alliser wysłał go do zbrojowni, by go odpowiednio wyposażono, co zajęło mu prawie cały ranek.Chłopiec okazał się tak gruby, że Donal Noye musiał rozpruć drucianą kolczugę i wstawić na bokach skórzane pasy.Hełm mógł włożyć na głowę tylko bez przyłbicy.Skórzane zapięcia opinały jego nogi i tułów tak ciasno, że z trudem się poruszał.Ubrany do walki chłopiec przypominał rozgotowaną kiełbasę, która za chwilę wyskoczy z flaka.- Miejmy nadzieję, że nie jesteś taką niedorajdą, na jaką wyglądasz - powiedział ser Alliser.- Halder, sprawdź, co potrafi ser Świnia.Jon Snow skrzywił się.Halder urodził się w kamieniołomie i miał być kamieniarzem.Ten wysoki i muskularny szesnastolatek siłą uderzenia przewyższał wszystkich, których znał Jon.- To będzie gorsze od dupy dziwki - mruknął Pyp, i miał rację.Nie walczyli nawet minuty, kiedy grubas padł na ziemię, trzęsąc się cały; spod potłuczonego hełmu i pomiędzy jego grubymi palcami płynęła krew.- Poddaję się - wrzasnął.- Dosyć.Poddaję się, przestań.- Rast i niektórzy spośród chłopców roześmiali się głośno.Ser Alliser nie ogłosił jednak końca pojedynku.- Na nogi, ser Świnio - zawołał.- Podnieś miecz.- Grubas wciąż leżał na ziemi.Thorne dał znak Halderowi.- Sięgnij go płazem, niech znajdzie swoje nogi.- Halder uderzył przeciwnika niezbyt mocno.- Możesz uderzyć mocniej - powiedział Thorne.Halder ujął swój miecz w obie ręce i uderzył płazem tak mocno, że przeciął skórzaną ochronę.Rekrut krzyknął z bólu.Jon Snow wysunął się do przodu.Pyp położył dłoń na jego ramieniu.- Jon, nie - szepnął, zerkając na ser Allisera Thorne’a.- Na nogi - powtórzył Thorne.- Gruby rekrut spróbował wstać, lecz pośliznął się i znowu upadł.- Widzę, że ser Świnia powoli zaczyna rozumieć - zauważył ser Alliser.- Jeszcze raz.Halder zamierzył się mieczem - Odetnij nam kawał szynki! - zawołał Rast.Jon odtrącił rękę Pypa.- Halder, dość.Halder spojrzał na ser Allisera.- Bękart przemawia i drżą wieśniacy - powiedział Thorne przenikliwie zimnym głosem.- Lordzie Snow, przypominam ci, że ja tu dowodzę.- Spójrz na niego, Halder - rzekł Jon, nie zwracając uwagi na Thorne’a.- To żaden honor bić leżącego.On się poddał - dodał i klęknął przy rekrucie.- Poddał się - powtórzył Halder i opuścił miecz.Ser Alliser patrzył na Jona swoimi czarnymi oczyma.- Chyba nasz Bękart się zakochał - powiedział, patrząc, jak Jon pomaga podnieść się grubemu rekrutowi.- Wstawaj.Jon wyciągnął miecz.Wiedział, że może sprzeciwiać się ser Alliserowi tylko do pewnego momentu, który, jak się obawiał, przekroczył.Thorne uśmiechnął się.- Bękart chce bronić swoją gołąbeczkę, więc wykorzystamy to.Szczur, Pryszcz, pomóżcie Kamiennej Głowie.- Rast i Albett stanęli obok Haldera.- Trzech powinno wystarczyć.Niech lady Świnia popiszczy trochę.Musicie tylko przejść za Bękarta.- Trzymaj się za mną - powiedział Jon do grubasa.Dotąd ser Alliser nie posyłał przeciwko niemu więcej niż dwóch przeciwników.Wiedział, że tego wieczoru pójdzie spać mocno poobijany, ale był gotowy.Nagle zobaczył obok siebie Pypa.- Trzech na dwóch, będzie lepsza zabawa - rzucił wesoło mały chłopiec.Opuścił przyłbicę i wyciągnął miecz.Zanim Jon zdołał zaprotestować, dołączył do nich Grenn.Na placu zapadła śmiertelna cisza.Jon czuł na sobie spojrzenie Ser Allisera.- Na co czekacie? - powiedział do Rasta i pozostałych podstępnie nieśmiałym głosem i natychmiast zaatakował.Halder ledwo zdążył się zasłonić mieczem.Cofał się przed ciągle atakującym Jonem.Poznaj swojego nieprzyjaciela, uczył go ser Rodrik.Jon znał Haldera, wiedział, że jest brutalny i silny, lecz niecierpliwy i nie lubi się bronić.Jeśli go zaskoczy i pokrzyżuje mu plany, z pewnością się odsłoni.Pozostali przyłączyli się do walki.Jon zablokował okrutne cięcie w głowę i poczuł bolesne mrowienie w ramieniu, kiedy ich miecze się spotkały.Sam zadał cięcie z boku, w żebra Haldera, i z zadowoleniem usłyszał jego stęknięcie.Halder natychmiast kontratakował i trafił Jona w ramię.Trzasnęła kolczuga, a bolesny prąd popłynął aż do jego szyi, lecz Halder stracił na moment równowagę.Jon podciął mu lewą nogę i Halder runął na ziemię, przeklinając.Grenn bronił się dzielnie, tak jak nauczył go Jon, i nie odpuszczał Albettowi ani na chwilę, za to Pyp znalazł się w poważnych opałach.Rast miał nad nim przewagę dwóch lat i czterdziestu funtów.Jon stanął za nim i grzmotnął w hełm gwałciciela jak w dzwon.Kiedy Rast zgiął się z bólu, Pyp ominął jego obronę, przewrócił go i przyłożył mu miecz do gardła.Tymczasem Jon odwrócił się już do Albetta, który, widząc dwa miecze przeciwko sobie, zawołał: - Poddaję się.Ser Alliser przyglądał się całej scenie z obrzydzeniem.- Wystarczy na dzisiaj tej farsy - rzucił i odszedł.Dareon pomógł wstać Halderowi.Syn kamieniarza zerwał hełm z głowy i cisnął nim o ziemię.- Snow, przez chwilę wydawało mi się, że cię dopadłem.- Zgadza się, ale tylko przez chwilę - odparł Jon.Czuł pulsujący ból w ramieniu.Schował miecz do pochwy i spróbował zdjąć hełm, lecz kiedy podniósł ramię, zazgrzytał zębami z bólu.- Pomogę ci.- Usłyszał czyjś głos.Tłuste palce odwiązały hełm od naszyjnika i zdjęły hełm z jego głowy.- Zranił cię?- Już wcześniej oberwałem.- Dotknął swojego ramienia i zamrugał gwałtownie.Pozostali rozchodzili się.Grubas miał włosy polepione krwią w miejscu, w którym Halder przebił mu hełm.- Nazywam się Samwell Tarly z Horn… - Zamilkł na moment i oblizał wargi.- To znaczy moim domem był Horn Hill, zanim… zanim go opuściłem.Wstąpiłem do Straży.Moim ojcem jest lord Randyll, chorąży u Tyrellów z Highgarden.Byłem jego następcą, lecz… - Urwał.- Ja jestem Jon Snow, bękart Neda Starka z Winterfell.Samwell Tarly skinął głową.- Ja… jeśli chcesz, nazywaj mnie Sam.Matka tak mnie nazywa.- A jego możesz nazywać lordem Snow - wtrącił Pyp, podchodząc do nich.- I nie pytaj, jak nazywa go matka.- Ci dwaj to Grenn i Pypar - powiedział Jon.- Grenn to ten brzydal - dodał Pyp.Grenn nachmurzył się.- Jesteś brzydszy ode mnie.Ja przynajmniej nie mam uszu jak nietoperz.- Dziękuję wam wszystkim - powiedział gruby rekrut poważnym głosem.- Dlaczego nie wstałeś i nie walczyłeś? - spytał Grenn.- Próbowałem, naprawdę.Tylko… nie mogłem.Nie chciałem, żeby jeszcze mnie okładał.- Spuścił oczy.- Obawiam się, że… że jestem tchórzem.Pan ojciec zawsze tak mówił.Grenn, zdumiony otworzył szeroko oczy.Nawet Pyp nie wiedział, co na to odpowiedzieć, chociaż on na wszystko miał odpowiedź.Co to za człowiek, który sam siebie nazywa tchórzem?Samwell Tarly domyślał się, co inni o nim myśleli.Napotkawszy spojrzenie Jona, natychmiast odwrócił wzrok jak przestraszone zwierzę.- Ja… przepraszam - powiedział.- Nie… nie chciałem się tak zachować… - Ruszył ciężkim krokiem w stronę zbrojowni.- Byłeś ranny - zawołał za nim Jon.- Jutro pójdzie ci lepiej.Sam rzucił mu ponure spojrzenie przez ramię.- Nie pójdzie - odparł, powstrzymując łzy.- Mnie nigdy nie idzie lepiej.Grenn skrzywił się, kiedy rekrut wszedł do zbrojowni.- Nikt nie lubi tchórzy - powiedział niepewnie.- Chyba niepotrzebnie mu pomagaliśmy.A jeśli inni pomyślą, że my też jesteśmy tchórzami?- Ty jesteś za głupi, żeby być tchórzem - odpowiedział mu Pyp.- Nie jestem - zaprotestował Grenn.- Jesteś.Gdyby niedźwiedź zaatakował cię w lesie, nie miałbyś dość rozumu, żeby uciec.- Miałbym - upierał się Grenn.- Uciekałbym szybciej od ciebie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •