[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Nie, ostatni raz widziałem go wczoraj.Burbage gwizdnął, wzywając chłopaka naposyłki, którego zatrudniał w teatrze. Mały, leć do domu pana Saxona i zobacz,co go zatrzymało. Odprawił posłańca i sięgnąłpo tekst dzisiejszej sztuki, Dwie wdowy zEastchepe. Ej, Shakespeare, chodz no nachwilę.Słuchaj, gdyby Saxon się nie pokazał,zagrasz za niego rolę kupca.Dasz radę?Stratfordczyk wzruszył ramionami. Tak, panie, a jeśli sobie życzysz, mogęnawet stanąć na głowie i zaklaskać.Wszyscy w teatrze podziwiali go za genialnąpamięć, bo Will znał cudze kwestie równiedobrze jak własne.Ale niestety, był dośćkiepskim aktorem i ciągle czekał na dużą rolę. Nie, wystarczy, jeśli zagrasz tego kupca,stojąc obiema nogami na ziemi odparłBurbage i wyszedł, mrucząc coś onieodpowiedzialnych leniach, którzy za nicmają obowiązki.Kit wstał i włożył ostatnie części kostiumukupieckiego syna, który w sztuce adorowałjedną z wdów.Martwił się o Toma.Miałnadzieję, że powodem, który zatrzymał go wdomu, był tylko kac, a nie coś poważniejszego.W tym roku nikt jeszcze nie mówił o zarazie,lecz takie nagłe nieobecności mogły byćpierwszymi oznakami plagi.Zwłaszcza że Tomzwykł zjawiać się w teatrze jako jeden zpierwszych, nawet jeśli łeb mu pękał.Kit miał nadzieję, że zastępstwo nie będziepotrzebne, ale należało być gotowym nawszystko. Hej, tatusiu! zawołał wesoło do WillaShakespeare a. Jak ci się podoba twójdorodny synek? zagadnął, nawiązując donowej roli stratfordczyka.Will wyszczerzył zęby w uśmiechu. Cóż, mogę tylko powiedzieć, że mojapołowica musiała sobie pofolgować z dworskimprzygłupem.Nie było chyba docinka, którego Will niepotrafiłby odparować tak, że człowiekowi szło wpięty!Shakespeare, widząc, że czas ucieka, zacząłsię przebierać w kostium Saxona.Kit podawałmu kolejne części z kufra bogatą szatę,fałszywy brzuch i długą siwą brodę. Saxonowi dostanie się za to mruknął,zapinając szeroki złoty pas, który podtrzymywałpoduszkę wetkniętą pod szatę.Will poprawił swoje brzuszysko. Ano, Burbage spadnie na niego niczymFuria w koronie z węży. Poetycko się wyrażasz, panieShakespeare.Nie wiedziałem, żeś taki uczony. Niewiele wiedzy i jeszcze mniej rozumu,jak powiada moja żona odrzekł skromnie Will. Sądzę, że cię nie docenia. Kit poprawiłna nim kupiecki płaszcz. Burbage mówi, żechciałby cię wypróbować w roli autora sztuk.W oczach Shakespeare a pojawił się błysk. Tak mówi? Chwycił Kita za przegub iścisnął niespodziewanie mocno. Szepnij mupochlebne słowo o mnie, dobrze? On cię bardzopoważa.Niełatwo jest takiemu zwykłemuczłowiekowi jak ja dostać się do gmachu, wktórym jeden sędzia nie nadąża z rozpatrzeniemwszystkich pozwów. Masz na myśli różnych pisarczyków iBurbage a? Ano! Codziennie brzęczą mu koło uszugryzipiórki z całej Anglii, którzy obiecują, żenapiszą wiekopomne dzieła.Jedno słowotwojego poparcia może wynieść mnie ponad tenocean pospolitości i zapewnić korzystnywerdykt. Dobrze, szepnę, co trzeba, choć niegwarantuję, czy nie krzyknie winny , kiedyprzeczyta twoje dzieło.Jesteś pewien, żepotrafisz stworzyć sztukę? Bo nie każdy autorrozumie wymagania sceny.Z chęcią mogę ciudzielić pomocnych wskazówek. Dzięki, panie Drogowskazie, nigdy niewiadomo, co się może przydać.Pomyślę o tym.Kit zastanawiał się, czy ten żartobliwy tonnie jest czasem formą odmowy.Uparty zarysszczęki świadczył, że Shakespeare taknaprawdę nie potrzebuje jego rad.Widać było,iż ten starszy od niego mężczyzna dawno jużobrał kurs i czeka tylko, aż wiatr powieje mu wżagle.Z wieży ozwały się fanfary. Do roboty, tatku. Kit ujął Willa za ramięi podprowadził go do prawej strony sceny. Racja, gotowość nade wszystko. Willuśmiechnął się.Kit, wpadłszy za kulisy w antrakcie,zobaczył, że posłaniec wrócił i dzieli się zewszystkimi swoim ładunkiem wieści. Co? Saxon aresztowany?! Przez kogo? I zaco? pytał nerwowo Richard Burbage, wpośpiechu zmieniając kostium. Muszępowiedzieć ojcu. Pewnie chodzi o długi podsunąłAppleyard, starszy aktor, który dostawał jużtylko małe rólki, bo nie był w stanie zapamiętaćdłuższych kwestii. Chłopak wpadł w złetowarzystwo, gdzie się gra o wysokie stawki.Kit wzdrygnął się, a włosy zjeżyły mu się nakarku.Istniało jeszcze jedno prawdopodobnewyjaśnienie zdrada stanu.Przecież samobawiał się tego spiskowego bagna, kiedywyciągał Tobiasa z łap Babingtona i jegokompanów.Miał nadzieję, że zrobił to na tylewcześnie, że psy gończe nie podjęły jeszczetropu.Obawiał się jednak, że Tom nie miał tegoszczęścia.Powinien ostrzec Tobiasa i poradzićmu, żeby wyjechał gdzieś w głąb Anglii, byledalej od Londynu.Takie podejrzenia rozszerzałysię jak pożar pochłaniający wszystko na swojejdrodze. Zdaje się, że wiesz więcej o tej sprawie? zapytał zniżonym głosem przebierający się obokShakespeare.Jego bystre spojrzenie musiało odgadnąćmyśli odbite w twarzy Kita. Może, ale wolałbym nie mówić. Ale wiesz, w jakim towarzystwie obracałsię ostatnio ten młodzik? Taa.Nie za dobrym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]