[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.¯eby nie popaSæ jakowej suspicji u Nipuanów z okazji czêstych moich przechadzek, umySli-³em za powrotem daæ znaæ mojemu starcowi, i¿ postrzeg³em czêSæ okrêtu krajów naszych;¿eby zaS nie pomiarkowa³, i¿ zdobycz w nim znalezion¹ dla siebie zachowa³em, zanios³emnazad do izby rotmañskiej a fuzj¹ jedn¹, pistoletów dwa zardzewia³ych, instrumenta muzycz-ne i pakê z wysuszonymi ju¿ ksiêgami; te zaS umySlnie dlatego, abym mu je potem t³uma-cz¹c da³ uczuæ, jakeSmy w rozmaitych naukach biegli.Sta³o siê tak, jakem u³o¿y³.Xaoo, nie tak ciekawy, jak pragn¹cy zabie¿eæ szkodliwej w skutkach ciekawoSci wspó³oby-watelów, równo z Switem poszed³ ze mn¹ do owej reszty rozbitego okrêtu.Ogl¹da³ ka¿d¹czêSæ pilnie, pyta³ siê o przyczynê i zdatnoSæ ka¿dej.Fuzje i pistolety, gdym mu ich u¿ycieopowiedzia³, wrzuci³ w morze, ksi¹¿ki pozwoli³ zanieSæ z sob¹, instrumenta w okrêcie zosta-wi³.Nazajutrz zwo³a³ starszych i nimem siê obudzi³, ju¿ oni spalili to, co siê z owego okrêtuzosta³o.Obudzi³ mnie za powrotem swoim i opowiedzia³, co starsi wraz z nim uczynili; ¿ezaS w powszechnoSci o ³odzi mówi³, zl¹k³em siê niezmiernie, czy nie natrafili na ow¹, któ-r¹m w zakryciu drzew nadbrze¿nych zostawi³.Prosi³ mnie za tym, ¿ebym mu t³umaczy³, coksiêgi w sobie zawiera³y; obieca³em, z tym jednak dok³adem, ¿eby mi pozwoli³ czasu do roz-patrzenia siê w nich nale¿ytego.Zasiad³em nad t¹ prac¹, a ¿e wszystkie by³y francuskie, ³atwe mi by³y do zrozumienia.Niek³adê ich regestru, ile ¿e od tak dawnego czasu nie móg³bym sobie wszystkich tytu³Ã³w przy-pomnieæ; to wiem, i¿ znalaz³em komedie Moliera, romansów trzydzieSci oSm, o ekonomiipolitycznej ksi¹g cztery, aryj de l opera comique zbiór wielki, Anakreonta z kopersztychami,Newtona Filozofii tom trzeci, sposób robienia pasztetów i cztery planty Pary¿a.Po wysz³ych dniach kilku nagli³ mnie Xaoo, ¿ebym mu opowiedzia³ cokolwiek z tego, co teksiêgi w sobie zamyka³y.T³umaczyæ wdziêk pieSni Anakreontowych obywatelowi wyspyNipu by³aby rzecz trudna i niewczesna, nadto by³a w nich wielka ró¿noSæ od tamtejszych.¯eby mo¿na by³o grzeczne k³amstwa pisaæ, naród tamtejszy tego nie pojmowa³, musia³emwiêc romanse porzuciæ.Arie opery nie mia³yby szacunku u nie znaj¹ch siê na muzyce.Filo-zofii zaS Newtona nie rozumia³em.Uda³em siê wiêc do Moliera i z tych¿e w³asnych pieSniwzi¹wszy asumpt zacz¹³em mu eksplikowaæ naturê komedii, jako byæ powinna szko³¹ oby-czajnoSci pod pokrywk¹ zabawy, prezentuj¹c jak najnaturalniej w wyobra¿eniu charakterów76ludzkich, jak cnota przeszkody zwyciê¿a, jako wystêpek, kiedy¿kolwiek odkryty, na z³e wy-chodzi.- Prawa u nas - rzek³em - karami wystêpki strasz¹.Napominania starszych przek³adaj¹ ³agod-nymi, niemniej jednak dzielnymi sposoby wszystkie ¿ycia towarzyskiego obowi¹zki; kome-dia równie dzielnego, a mo¿e skuteczniejszego sposobu na ohydzenie wystêpków u¿ywa wy-Smiewaj¹c wystêpnych tak dalece, i¿ czêstokroæ, czego powa¿niejsze Srodki nie potrafi³y, tensposób dokaza³.Wzgarda osobliwym sposobem obra¿a mi³oSæ w³asn¹; st¹d.¿art dzielnoSæswoj¹ bierze, byleby by³ uczciwy i umiarkowany.Chc¹c to, com mówi³, przyk³adem wesprzeæ, uda³em siê do t³umaczenia jednej komedii Mo-liera; a chc¹c daæ mu do zrozumienia, jako jego maksymy, nadto surowe, sadzi³y nas zbytostro, wybra³em Mizantropa.Jakem po dniach kilku t³umaczenie skoñczy³ i jemu przeczyta³, rzek³ Xaoo:- Musia³ siê dobrze znaæ na ludziach ten, który tê rzecz napisa³a NamiêtnoSci dobrze s¹ wy-ra¿one, zbytek osobliwoSci doskonale wytkniêty.Ale zda mi siê, i¿ autor kilku rzeczy w tymswoim dziele nie postrzeg³.Najprzód albowiem, czyni¹c swojego odludka cnotliwym, zda³siê nieznacznie przestawaæ na tym, i¿ cnota ma w sobie jakow¹S odrazê.Cnotliwemu mi-zantropowi odj¹³ najwiêkszy cnoty zaletê - roztropnoSæ, gdy umieSci³ w ustach jego niedy-skretne i niewczesne krytyki.Przyda³ mu nadto zbyteczn¹ mi³oSæ w³asn¹, gdy go wystawiaid¹cego wbrew obojêtnym nawet zwyczajom towarzystwa.Nie takie s¹, mój synu, prawdziwej cnoty znamiona: Czuje prawy cz³owiek róxnicê postêp-ków swoich, ale go te uczucie w pychê nie podnosi.Ma wstrêt naturalny od towarzystwawystêpnych, ale siê go nie chroni, wtenczas osobliwej, gdy poznaæ mo¿e, i¿ jego przyk³admo¿e byæ zdatnym.Nie przywdziewa na siebie postaci osobliwej, ¿eby nie czyni³ od siebiewstrêtu.Ile mo¿noSci s³odzi przykre czasem przepisy obowi¹zków, ¿eby zbyt surowa z pierw-szego wejxrzenia powierzchownoSæ nie odrazi³a umys³Ã³w miêdzy z³em, a dobrem chwiej¹-cych siê.Mo¿eS chcia³ uczyniæ delikatn¹ komparacj¹ dyskursów tego mizantropa z moimii nie powinienem mieæ ci za z³e tek mySli, ile jeszcze do naszych zwyczajów niezupe³niewdro¿onemu.Ale racz uwa¿yæ, i¿ z zdañ zadziedzicza³ych, z prewencji niewykorzenionych, nie ja wzglê-dem ciebie, ale ty wzglêdem nas jesteS osobliwym cz³owiekiem.Ciebie wiêc do nas przysto-sowaæ moim jest obowi¹zkiem, a przeto dzielniejszych u¿ywaæ sposobów muszê, gdy z tob¹mówiê o narowach ludzi, w poSrodku których urodzi³eS siê i wychowa³.Gdyby mi z wami ¿yæprzysz³o, nie chcia³bym siê ró¿niæ od ornych najmniejsz¹ powierzchownoSci¹; szed³bym Slepoza waszym przyk³adem w tym wszystkim, co by siê nie tyka³o istotnych obowi¹zków.Je¿eli-by jednak bez uszczerbku cnoty nie mo¿na ujSæ osobliwoSci, przyznajê siê szczerze, i¿ wo-la³bym ujSæ za dziwaka, odludka i mizantropa ni¿ byæ modnie niepoczciwym.77ROZDZIA£ SIEDMNASTYPrawdê powiedzieli starzy, i¿ s³odki dym ojczyzny.Widoki europejskie wzbudzi³y we mniechêæ widzenia Europy.Z³oto, lubo w tej wyspie do niczego niezdatne, u³adzi³o mnie zupe³-nie.Sta³em siê chciwym bez nadziei zysków, trwo¿nym w zupe³nym bezpieczeñstwie.Pose-sor znacznego skarbu, czu³em ustawiczn¹ niespokojnoSæ, formowa³em projekta, rachowa³emzyski, roztrz¹sa³em istotê mojego dobrego mienia.Gdy zaS nad tym zastanowiæ siê przysz³o,i¿ na mojej wyspie ¿adnego z tych projektów do skutku przywieSæ nie mo¿na by³o, wpada-³em w rozpacz, i narzeka³em na igrzysko losu mojego, któren mi wtenczas dodawa³ sposo-bów, kiedym z nich korzystaæ nie móg³.Ju¿em siê by³ przyzwyczai³ do sposobu ¿ycia Nipuanów; ju¿em zaczyna³ doznawaæ skutkówszacownej spokojnoSci.Kruszec z³oty, nie doSæ ¿e mnie uczyni³ nieszczêSliwym w Europie,dogna³ za Swiatem.Pasowa³em siê nieskoñczenie sam z sob¹.Przywodzi³em sobie na mySlniesposobnoSæ korzystania z tego z³ota, niepodobieñstwo wydobycia siê z wyspy, hazard po-dawania siê na nowe niebezpieczeñstwa, niewdziêcznoSæ ku dobrodziejom.Te i inne uwagi konwinkowa³y zupe³nie rozum, serce siê jednak temu wszystkiemu statecz-nie sprzeciwia³o
[ Pobierz całość w formacie PDF ]