[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Byli zagubieni, zdezorientowani, przytłoczeni wielkim miastem,oszukiwani i wyzyskiwani.Czuli się obco wśród nie znanych im dekoracji, w nie-przychylnym i agresywnym świecie, który ich teraz otaczał.Jedynym punktemorientacyjnym w nowym krajobrazie był meczet, bo meczet był także w ich wio-sce.Więc szli do meczetu.Jedyną bliską im postacią w mieście był mułła, jegoteż znali ze wsi.Na wsi mułła to najwyższy autorytet rozsądza spory, rozdzielawodę, jest z nami od narodzin do śmierci.Więc tu także garnęli się do mułłów,słuchali ich głosu, który był głosem ich dzieciństwa, ich utraconej ziemi.Sztuka toczy się na kilku piętrach jednocześnie, wiele rzeczy dzieje się nascenie.Dekoracje zaczynają się poruszać i świecić, kręcą się koła, dymią komi-ny czołgi jeżdżą tam i z powrotem, ministrowie całują szacha, urzędnicy pędzą ponagrody, policjanci marszczą brwi, mułłowie gadają i gadają, statyści milczą i pra-cują.Coraz większy tłok i ruch.Szach chodzi, tu skinie ręką, tam wskaże palcem.Cały czas w blasku reflektorów.Wkrótce jednak na scenie powstaje zamieszanie,jakby wszyscy zapomnieli, co mają grać.Tak, wrzucają scenariusz do kosza i sa-mi wymyślają role.Bunt w teatrze! Spektakl zmienia swoje oblicze, przekształcasię w gwałtowne, drapieżne widowisko.Statyści z parteru, od dawna rozczarowa-110ni, zle płatni, pogardzani, ruszają do szturmu, zaczynają wdzierać się na wyższepiętra.Ci z pięter pośrednich też buntują się, przyłączają się do ludzi z parteru.Na scenie pojawiają się czarne sztandary szyitów, przez głośniki słychać bojowąpieśń demonstrantów Allach Akbar! Czołgi jeżdżą tam i z powrotem, poli-cjanci strzelają.Z minaretu słychać przeciągłe wołanie muezina.Na najwyższympiętrze niebywałe zamieszanie! Ministrowie pakują worki z pieniędzmi i ucieka-ją, damy łapią kasety z biżuterią i znikają, lokaje biegają bezradni.Pojawiają sięubrani w zielone kurtki fedaini i mudżahedini.Już mają broń zdobyli arsena-ły.%7łołnierze, którzy dotąd strzelali do tłumu, teraz bratają się z ludem i noszączerwone gozdziki wetknięte w lufy karabinów.Scena jest zasypana cukierkami.Z powodu ogólnej radości kupcy rozrzucają w tłumie kosze cukierków.Mimo żejest południe, wszystkie samochody mają zapalone światła.Na cmentarzu wielkiezgromadzenie.Wszyscy przyszli opłakiwać poległych.Przemawia matka, którejsyn popełnił samobójstwo, gdyż jako żołnierz nie chciał strzelać do braci ma-nifestantów.Przemawia sędziwy ajatollach Teleghani.Stopniowo gasną światłareflektorów.W końcowej scenie z najwyższego piętra, które już całkowicie opu-stoszało, zjeżdża na parter pawi tron tron szachów, inkrustowany tysiącamikamieni.Bije z niego kolorowa, oślepiająca łuna.Na tronie przedziwna postaćwielkich rozmiarów, wyniosła, majestatyczna.Też promieniuje jaskrawym, pora-żającym światłem.Do rąk i nóg, do głowy i tułowia ma podłączone jakieś kable,druty i przewody.Widok tej postaci budzi naszą grozę, boimy się jej, odrucho-wo chcemy upaść na kolana.Ale na scenie zjawia się grupa monterów, odłączająkable i przecinają drut po drucie.Blask promieniujący z postaci zaczyna gasnąć,ona sama staje się coraz mniejsza i coraz bardziej zwyczajna.W końcu monterzyodstępują na bok, aż tronu wstaje szczupły, starszy pan, ot, taki pan, jakiego mo-żemy spotkać w kinie, w kawiarni lub w kolejce, który teraz otrzepuje garnitur,poprawia krawat i opuszcza scenę, aby udać się na lotnisko.Szach stworzył system zdolny tylko do tego, aby się bronić, a niezdolny, abyprzynosić zadowolenie ludziom.Była to jego największa słabość i prawdziwaprzyczyna ostatecznej klęski.Psychologiczną podstawą takiego systemu jest po-garda, jaką żywi władca wobec własnego ludu, przekonanie, że zawsze możnaswój ciemny naród oszukać, ciągle coś mu obiecując.Ale irańskie przysłowiemówi: obietnice mają wartość tylko dla tych, którzy w nie wierzą.Chomeini wrócił z emigracji i zanim wyjechał do Qom, na krótko zatrzymałsię w Teheranie.Wszyscy pragnęli go zobaczyć, kilka milionów ludzi chciałouścisnąć mu rękę.Budynek szkoły, w którym się zatrzymał, oblegały tłumy.Każ-dy uważał, że ma prawo spotkać się z ajatollachem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]