[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wiem, że jest to praca na dziesiątki lat, którą po naszej śmierci będą kontynuować następne pokolenia, aż do chwili, gdy papiery ostatniego zmarłego, rozsypujące się, pogryzione przez mole, pokryte pyłem stuleci wrócą do świata, z którego na skutek ostatecznego i zbędnego gwałtu zostały usunięte.Podobnie jak definitywna śmierć jest wynikiem woli zapomnienia, wola pamiętania może zapewnić życiu wieczne trwanie.Gdybym zechciał zasięgać waszej opinii, być może wysunęlibyście pozornie ważki argument, że takie trwanie na nic się nie zda tym, którzy umarli.Taki argument może wysunąć jedynie ktoś, kto widzi tylko czubek swego nosa.Gdybym coś takiego usłyszał i gdybym uznał za stosowne odpowiedzieć, wyjaśniłbym wam, że cały czas mówię wyłącznie o życiu, nie o śmierci, i jeśli do tej pory tego nie pojęliście, to znaczy, że w ogóle nie jesteście w stanie czegokolwiek zrozumieć.Ta sarkastyczna uwaga była wstrząsem dla słuchaczy, do tej chwili traktujących słowa szefa z najwyższą rewerencją.Kustosz na powrót stał się szefem, którego dobrze znali, wyniosłym, ironicznym, bezwzględnym w sądach i egzekwowaniu dyscypliny, co jasno potwierdził dalszy ciąg jego wypowiedzi, Muszę wam jeszcze powiedzieć, wyłącznie w waszym interesie, że byłby to z waszej strony kardynalny błąd, gdybyście moje szczere i płynące z serca słowa wzięli za przejaw osobistej słabości lub obniżenia oficjalnego autorytetu.Jeśli nie ograniczyłem się do wydania polecenia połączenia archiwów, bez żadnych wyjaśnień, do czego mam prawo, to tylko dlatego, że chciałem, byście zrozumieli głębokie przyczyny tej decyzji i byście tę pracę wykonywali w poczuciu tworzenia czegoś nowego, a nie z biurokratyczną obojętnością urzędnika, któremu polecono przenosić papiery.Nadal obowiązuje ta sama dyscyplina, żadnej nieuwagi, żadnego roztargnienia, ani słowa bezpośrednio nie związanego z pracą, żadnych spóźnień, żadnego rozluźnienia obyczajów, tak w zachowaniu, jak i w wyglądzie.Z pewnością pije do mnie, pomyślał pan José, bo się nie ogoliłem, jednak się tym nie przejął w nadziei, że na tej aluzji się skończy, tak czy inaczej schylił głowę, niczym uczeń, który nie odrobił lekcji i chce uniknąć wywołania do tablicy.Wyglądało na to, że przemówienie dobiegło końca, ale nikt się nie ruszał, gdyż należało czekać na polecenie powrotu do pracy, toteż wszyscy się przestraszyli, gdy znienacka kustosz głośno i ostro zawołał, Panie José.Wezwany zerwał się na równe nogi, O co mu chodzi, groźna mina kustosza zdawała się mówić, że przyczyną nagłego wezwania nie może być nie ogolona broda, toteż w ogarniętej paniką głowie pana José jakiś przerażony głos krzyczał, To musi być coś znacznie poważniejszego niż zwykła nagana, kustosz tymczasem szedł w jego stronę, a kiedy przed nim stanął, pan José, wstrzymując oddech, czekał na jego pierwsze słowo jak skazaniec na ostrze gilotyny, szarpnięcie sznura lub salwę plutonu egzekucyjnego, szef zaś powiedział, Pańska broda, po czym odwrócił się na pięcie i dał znak do rozpoczęcia pracy.Na jego twarzy malowała się jakaś ulga, jakiś dziwny spokój, jakby również on sam dotarł do kresu jakiejś podróży.Nikt nie podzieli się z panem José tymi wrażeniami, po pierwsze, żeby nie podsycać jego skłonności do fantazjowania, po wtóre dlatego, że rozkaz był jasny, Ani słowa nie związanego bezpośrednio z pracą.*Na cmentarz wchodzi się przez stary budynek, od frontu bliźniaczo podobny do Archiwum Głównego Akt Stanu Cywilnego.Do zabytkowych drzwi prowadzą takie same trzy stopnie z czarnego kamienia, a w górnej części fasady jest pięć identycznych wąskich okien.Gdyby nie duża, dwuskrzydłowa brama przylegająca do budynku, jedyną widoczną różnicą byłaby tabliczka nad wejściem, na której wypisano, również farbą, Cmentarz Główny.Brama od dawna jest zamknięta, gdyż przestała spełniać swoją podstawową funkcję, a mianowicie zapewniać dogodny dostęp na cmentarz zarówno orszakom pogrzebowym, jak i odwiedzającym groby.Na początku swego istnienia Cmentarz, podobnie jak na wszystkie cmentarze na tym czy jakimkolwiek innym świecie, był bardzo miły, zajmował zaledwie skrawek ziemi na peryferiach ówczesnego zalążka miasta, jego front wychodził na pola i łąki, lecz z biegiem czasu, co niestety było nieuniknione, bez przerwy się rozrastał, aż wreszcie zamienił się w ogromną nekropolię.Z początku był otoczony murem, jednak z każdym nowym pokoleniem, gdy ciasnota zaczynała utrudniać zarówno lokowanie zmarłych według wcześniej ustalonego porządku, jak i poruszanie się żywych, podobnie jak w Archiwum Głównym burzono mury i przesuwano je nieco dalej.Pewnego dnia, będzie już ze cztery wieki temu, ówczesny zarządca cmentarza wpadł na pomysł, żeby zburzyć wszystkie mury z wyjątkiem tego od ulicy, co według niego było jedynym sposobem na ożywienie związków uczuciowych między tymi, którzy są wewnątrz, a tymi, którzy są na zewnątrz murów, jako że w owym czasie te związki bardzo się rozluźniły, czego naocznym dowodem było zaniedbanie grobów, szczególnie najdawniejszych.Uważał, że mury, choć pożyteczne z punktu widzenia higieny i przyzwoitości, miały też negatywny skutek, gdyż sprzyjały zapomnieniu, co zresztą nie powinno dziwić, wszak mądrość ludowa głosi od niepamiętnych czasów, że co z oczu, to i z serca.Wiele przemawia za tym, że szef Archiwum kierował się wyłącznie względami natury wewnętrznej, wydając wbrew tradycji i rutynie polecenie połączenia archiwaliów żywych i umarłych i w ten sposób powtórnie integrując społeczność ludzką w tej szczególnej dziedzinie dokumentacji znajdującej się w jego gestii.Tym trudniej zrozumieć, dlaczego wcześniej nie skorzystał z prekursorskiego przykładu zarządcy Cmentarza, człowieka wprawdzie skromnego, prostego i nieuczonego, co było normalne na takim stanowisku w owych czasach, lecz mającego rewolucyjne pomysły, którego innowacja, co ze smutkiem stwierdzamy, nie została uwieczniona stosownym napisem nagrobnym.Wręcz przeciwnie, od czterech stuleci pamięć nieszczęsnego nowatora kalają przekleństwa, wyzwiska, oszczerstwa i zniewagi, jemu bowiem przypisuje się winę za obecną sytuację nekropolii, określaną jako katastrofalna i chaotyczna, gdyż Cmentarz Główny nie tylko nadal jest pozbawiony murów, ale wzniesienie ich stało się niemożliwe.Zaraz to wyjaśnimy.Jak już wspomniano, Cmentarz nie rozrastał się sam przez się, nie miał bowiem jakiejś swoistej woli, makabrycznej właściwości reprodukcyjnej, w wyniku której zmarli nieopatrznie rodziliby zmarłych, rozrósł się wyłącznie dlatego, że bezustannie rosła liczba mieszkańców, a wraz z nią poszerzały się obszary zabudowane.Jeszcze w czasach, gdy był otoczony murem, w kolejnych epokach działo się coś, co obecnie określa się jako skokowy przyrost demograficzny w ośrodkach miejskich.Rozległe pola na tyłach Cmentarza stopniowo się zaludniały, powstawały małe aglomeracje, osady, wsie, osiedla, wiejskie rezydencje i w miarę, jak ich przybywało, miejscami zaczęły się ze sobą łączyć, a miejscami zostawały między nimi spore połacie ziemi uprawnej, lasów, pastwisk lub nieużytków.Na te wolne tereny zaczął wciskać się Cmentarz po zburzeniu murów [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •