[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— A jednocześnie myśleć o swojej pracy może bez żadnych przeszkód — opowiadał Zachar — może czytać materiały, nawet, jak mi się zdaje, opowiadać o niej.Zresztą, tego akurat nie pamiętam, nie chcę kłamać.Ale pisać w żaden sposób nie jest w stanie.A ja teraz, po tym, co powiedział Dima.— Znasz jego adres? — ostro zapytał Weingarten.— Znam.— Telefon ma?— Ma.wiem na pewno.— No tu dzwoń do niego, niech przyjeżdża.To nasz człowiek.Malanow podskoczył.— Idź, do diabła! — powiedział.— Oszalałeś! Przecież to nie wypada, może on jest zwyczajnie chory.— Wszyscy jesteśmy chorzy na to samo — powiedział Weingarten.— Walka, przecież on jest orientalista! To zupełnie z innej beczki!— Z tej samej.Zapewniam cię, stary, że z tej samej beczki.— Nie trzeba, po co! — protestował Malanow.— Siedź, Zachar, nie słuchaj go.Schlał się jak nieboskie stworzenie.Zgrozą przejmował go sam pomysł, że do tej zadymionej, nagrzanej kuchni ma nagle wejść normalny, zupełnie obcy człowiek i zanurzyć się w atmosferę szaleństwa, strachu i alkoholu.— Wiecie, co lepiej zróbmy — przekonywał ich Malanow — zawołajmy Wieczerowskiego.Jak Boga kocham, z niego będzie większy pożytek!Weingarten nie miał nic przeciwko Wieczerowskiemu.Słusznie, powiedział.Z Wieczerowskim to dobry pomysł.Wieczerowski ma łeb nie od parady.Zachar, idź, zadzwoń do tego swojego Głuchowa, a później zadzwonimy do Wieczerowskiego.Malanow nie miał najmniejszej ochoty na żadnego Głuchowa.Błagał, wrzeszczał, że to on jest gospodarzem w tym domu, że przepędzi ich do wszystkich diabłów.Ale jeszcze nie urodził się mocny na Weingartena.Zachar poszedł dzwonić do Głuchowa, a chłopczyk zszedł z taboretu i jak przywiązany ruszył za nim.Rozdział 714.syn Zachara znalazł sobie miejsce w kącie tapczana i od czasu do czasu raczył towarzystwo głośnym czytaniem wybranych fragmentów „Encyklopedii zdrowia”, którą przez niedopatrzenie wręczył mu roztargniony Malanow.Wieczerowski, szczególnie elegancki na tle spoconego i rozchełstanego Weingartena, z ciekawością słuchał i obserwował dziwaczne dziecko, unosząc wysoko rude brwi.Nie powiedział jeszcze prawie niczego, co dotyczyłoby meritum sprawy — zadał kilka pytań, które Malanowowi (i nie tylko jemu) wydały się dość głupie.Na przykład ni z tego, ni z owego zapytał Zachara, czy często miewa konflikty z przełożonymi, a Głuchowa, czy lubi siedzieć przed telewizorem.(Okazało się, że Zachar nigdy z nikim nie miewa konfliktów, po prostu ma taki charakter, i że Głuchow siedzieć przed telewizorem, owszem, lubi, i nawet nie tylko lubi, ale przedkłada nad inne zajęcia).Głuchow bardzo się Malanowowi spodobał, chociaż ogólnie rzecz biorąc nie lubił nowych ludzi w starych kompaniach, zawsze obawiał się, że nagle zachowają się nie tak jak trzeba, i powstanie niezręczna sytuacja.Ale z Głuchowem wszystko było w porządku.Był on jakoś zdumiewająco przytulny i bez jadu — malutki, grubiutki, z zadartym nosem, nieco zaczerwienione oczka patrzyły przez mocne szkła.Po przyjściu wypił z zadowoleniem szklaneczkę wódki, którą go ugościł Weingarten, i był jawnie zmartwiony, że to już ostatnia.Kiedy go wzięto w krzyżowy ogień pytań, słuchał każdego bardzo uważnie, po profesorsku przechylając głowę na prawe ramię i zezując również w prawo.Nie, nie, odpowiadał, jakby przepraszając.Nie, nic podobnego ze mną się nie działo.Darujcie, ale ja nawet nie mogę sobie czegoś takiego wyobrazić.Temat mojej pracy! Obawiam się, że jest bardzo odległy od waszych zainteresowań: „Wpływ kulturalny USA na Japonię.Próba ilościowej i jakościowej analizy”.Tak, najwidoczniej jakaś idiosynkrazja, rozmawiałem z wybitnymi lekarzami — mówią, że to wyjątkowo rzadki wypadek.Wyglądało na to, że zapraszając Głuchowa trafili kulą w płot, ale dobrze się stało, że przyszedł.Był jakiś wyjątkowo z tego świata — wypił z przyjemnością i miał ochotę wypić jeszcze, z dziecinnym zadowoleniem jadł kawior, herbatę lubił cejlońską i uwielbiał kryminały.Na dziwacznego syna Zachara spoglądał z lękliwym zdumieniem, od czasu do czasu śmiejąc się niepewnie wysłuchiwał obłędnych opowieści z ogromnym zainteresowaniem, co chwila oburącz drapiąc się za uszami, i mruczał: „To wstrząsające.Nieprawdopodobne!”, Słowem, jeśli chodzi o Głuchowa, dla Malanowa wszystko było jasne.Nie należało od niego oczekiwać ani nowej informacji, ani tym bardziej sensownej rady.Weingarten, jak zawsze w obecności Wieczerowskiego, jakby stracił odrobinę na objętości.Zaczął nawet trochę przyzwoiciej wyglądać, przestał wrzeszczeć, zwracać się do wszystkich per „chłopcy”, „stary”.Ale ostatnie ziarenka czarnego kawioru zeżarł jednak on.Zachar w ogóle nie odezwał się ani słowem, jeśli nie liczyć krótkich odpowiedzi na pytania Wieczerowskiego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]