[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Spojrzał na Cyndal, po chwili powiedział błagalnym tonem:— Jesteś pewna, że chcesz tam jechać, Cyndal? Nie zmienisz zdania?— Tak, jestem pewna i nie zmienię zdania — odparła Cyndal.Hervan znów spojrzał na Auridana i rzekł ciężko:— Dobrze.Chciałaś wyruszyć jutro rano, prawda? Dopilnuję, żeby wszystko przygotowano.— To znaczy, że pozwolisz mi jechać bez dalszych sprzeczek? w głosie Cyndal brzmiało zdziwienie i niedowierzanie.— Nie mam wyboru! — Hervan obrócił się i spojrzał na nią.Wydawał się zdesperowany, zły i jednocześnie przerażony.— Cyndal.— O co chodzi, Hervanie? — zapytała Cyndal prawie łagodnie.Hervan zawahał się, żona pochyliła się do niego i rzekła cicho:— Tak, proszę, powiedz nam.Hervan podskoczył jak ukąszony, jego mina spoważniała.— Nic.Naprawdę nic.— Spojrzał na Auridana i rzekł: — Przygotuję twoją zapłatę na jutro rano.Auridan skinął głową, szybko zakończyli umowy.Pokłonił się na pożegnanie i odszedł, zastanawiając się nad następstwami tej małej sceny.Hervan wyglądał na śmiertelnie przerażonego, ale dlaczegóż miałaby go przestraszyć rękojeść miecza? Auridan kopnął kamień.Hervan był panem; najemnik nie mógł go prosić o żadne wyjaśnienia.Przez chwilę zastanawiał się, czy nie zostawić miecza, ale uznał, że potrzebuje broni, a nie stać go na nową.Nie mógł też odmówić Cyndal, chociaż postawa jej kuzyna wprawiła go w zakłopotanie.Nawet gdyby nie dał słowa Hervanowi i Cyndal, nie mógł odrzucić takiej propozycji.Jego sakiewka świeciła pustkami, a musiał minąć co najmniej tydzień, zanim dostałby zapłatę od kogo innego, jeśli oczywiście szybko by go znalazł.Auridan nagle się uśmiechnął.Swoją drogą miło było zachować honor i uzyskać zgodę na wyprawę.Wyjechali następnego ranka, tak wcześnie, że uczestnicy jarmarku nie zdążyli jeszcze wyjść z namiotów i zacząć się tłoczyć obok kramów.Pan Hervan dał Cyndal piękną orzechową klacz, Auridan pomyślał, że byłoby doskonale skrzyżować ją z jego siwym ogierem.Hervan dał im też juki pełne zapasów.Przygotował również sakiewkę z zapłatą dla Auridana.Zasugerował nawet trasę — starą drogę niedaleko szczytów.Auridan podziękował mu, nie mówiąc, że i tak zamierzał jechać przez góry.W tej porze roku wszyscy bandyci zaczają się przy głównym szlaku w oczekiwaniu na nieostrożnych kupców; droga górska będzie zatem o wiele bezpieczniejsza dla tak nielicznego orszaku.Pożegnanie Hervana z kuzynką wydało się Auridanowi trochę sztywne, ale najemnik musiał przyznać, że zrobił on wszystko, co obiecał, a nawet więcej.Po rozstaniu z kuzynem Cyndal była w poważnym nastroju, przez cały wczesny ranek jechała w milczeniu.Jednak ciepło i radosne trele ptaków sprawiły, że jeszcze przed postojem na południowy posiłek śmiała się i rozmawiała z Auridanem, jakby doglądał jej od kołyski.Auridan dziwił się, że czuje się przy niej tak swobodnie.Pomny wcześniejszych doświadczeń ze szlachetnie urodzonymi paniami, nie spodziewał się niczego nawet nieznacznie przypominającego to koleżeństwo.Niewiele myśląc powiedział o tym Cyndal.Dziewczyna się uśmiechnęła.— Prawdopodobnie znałeś tylko prawdziwe damy, jak Chathalla — powiedziała bez urazy.— Kobietom bez grosza przy duszy, takim jak ja, zwykle nie wolno pokazywać się publicznie.— Czy w Krainie Dolin jest kobieta “taka jak ty”? — zapytał Auridan, przyglądając się jej z przesadzonym podziwem.— Setki — powiedziała Cyndal, a jej uśmiech zgasł.— Dopisało mi szczęście.Gdyby Chathalla nie była taka miła, zajmowałabym się kuchnią albo ogrodem, mając niewielkie szansę na bycie kimś więcej niż dziewką na posyłki.Znam takie przypadki; Dolina Upps jest niedaleko, pamiętam, jak pani Annet traktowała Ysmay.Ale Ysmay miała posag, mogła więc wyjść za mąż; ja nie mam nawet tego.— Z pewnością twój wuj.— Auridan przerwał, bo uświadomił sobie, że mimo przyjacielskiej komitywy najemnik nie powinien zadawać takich pytań szlachetnie urodzonej pani.— Mój wuj nie pomyślał o zapewnieniu mi posagu — powiedziała Cyndal.— Absorbowało go głównie pilnowanie, żeby nikt nie przeszkodził Hervanowi w dziedziczeniu.Dobrze, że się tak zachował; przez jakiś czas po jego śmierci było wiele kłopotów.Gdyby tak nie nalegał, żeby Hervan został jego spadkobiercą, niezależnie od tego, czy był z nim spokrewniony, nie wiem, co by się stało z nami wszystkimi.Auridan ze współczuciem pokiwał głową i zmienił temat.Ostatnimi laty wiele widział, z tego więc, czego nie dopowiedziała Cyndal, mógł odgadnąć więcej niż chciał.Aż się skrzywił na myśl o tej pięknej bezbronnej dziewczynie, uwikłanej w którąś z krwawych niekiedy walk o władzę w Krainie Dolin.Potem uśmiechnął się do siebie.Cyndal była piękna, ale bezbronna? Znał ją mało, wiedział jednak, że taka nie była na pewno.Mimo zadowolenia z towarzystwa Cyndal Auridan czuł narastający niepokój.Późnym popołudniem z zachodu zaczęły nadciągać chmury.Zrobiło się szaro, co jeszcze bardziej go zirytowało.Wreszcie Cyndal zauważyła jego nerwowość i zapytała, co się stało.— Nie chcę być traktowana jak laleczka z porcelany — powiedziała.— Potrafię być straszliwie uparta.Powiedz zatem, co cię dręczy, a obojgu nam oszczędzisz kłopotu.— Gdybym wiedział, powiedziałbym ci — odparł Auridan.— To tylko dziwne uczucie.Jechali aż do zmroku.Kiedy mocowali się z rozbiciem obozu w zapadającej ciemności, zaczął mżyć zimny deszczyk, a od strony pobliskich gór dobiegał pomruk grzmotu.Auridan zbudował schronienie dla Cyndal z siedmiu pokrytych liśćmi gałęzi i pledu.Zdenerwował się, kiedy uparła się towarzyszyć mu w zbieraniu drewna na ognisko.Gdy wracali do obozu z drugim ładunkiem, rozpętała się burza.Deszcz przebijał się przez gałęzie, błysk piorunów prawie ich ośle piał.W ciągu paru minut przemokli do nitki.Auridan krzyknął do Cyndal, żeby trzymała się blisko niego; w ciemności i deszczu mogli zostać rozdzieleni i zgubić drogę.Wydawało mu się, że Cyndal się zgadza, ale chwilę potem, w świetle błyskawicy, zobaczył, że przedziera się przez gałęzie w prawą stronę.Grzmot zagłuszył wołanie Auridana.Klnąc, najemnik ruszył w kierunku, w którym, jak mu się zdawało, powinna być.Wpadł na drzewo, upuścił parę zebranych gałęzi.Kiedy próbował lepiej chwycić pozostałe, usłyszał krzyk Cyndal
[ Pobierz całość w formacie PDF ]