[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na moment ulegÅ‚ panice, zastanawiajÄ…c siÄ™, czy przypadkiem niepowiedziaÅ‚ za dużo.195 Cóż powiedziaÅ‚ pan Gill nie masz po co już czekać na swoich przyjaciół.Musisz wyjechać z miasta i to jak najszybciej.Najpózniej za dwa dni.Czy zdoÅ‚asz w tymczasie postawić Mata na nogi, czy też mam posÅ‚ać po matkÄ™ Grubb?Rand obdarzyÅ‚ go zdumionym spojrzeniem. Dwa dni? Elaida jest doradczyniÄ… Królowej Morgase, zaraz po samym kapitanie-generale,Garethcie Bryne.Może nawet przed nim.JeÅ›li każe Gwardii Królowej ciÄ™ szukać, lordGareth nie powstrzyma jej, dopóki nie stanie to na zawadzie innym obowiÄ…zkom.Cóż,gwardzistom wystarczÄ… dwa dni na przeszukanie wszystkich karczm w Caemlyn.A totyle, co powiedzieć, że tylko jakimÅ› Å›lepym trafem nie dotrÄ… tu już pierwszego dnia, o ilenie w pierwszej godzinie.Może zostanie czasu, jeÅ›li zacznÄ… od Pod KoronÄ… i Lwem , alenie ma co siÄ™ ociÄ…gać.Rand powoli skinÄ…Å‚ gÅ‚owÄ…. JeÅ›li nie wyciÄ…gnÄ™ Mata z łóżka, to poÅ›le pan po matkÄ™ Grubb.ZostaÅ‚o mi trochÄ™pieniÄ™dzy.Może starczy. ZajmÄ™ siÄ™ matkÄ… Grubb burknÄ…Å‚ karczmarz. I chyba bÄ™dÄ™ mógÅ‚ pożyczyćwam parÄ™ koni.GdybyÅ› spróbowaÅ‚ iść do Tar Valon piechotÄ…, to już w poÅ‚owie drogizdarÅ‚byÅ› te strzÄ™py, które ci zostaÅ‚y z butów. Prawdziwy z pana przyjaciel powiedziaÅ‚ Rand. Wydaje siÄ™, że nieprzynieÅ›liÅ›my panu nic prócz kÅ‚opotów, a pan nadal chce nam pomagać.Prawdziwyprzyjaciel.Pan Gill wyraznie siÄ™ speszyÅ‚.WzruszyÅ‚ ramionami, kaszlnÄ…Å‚ i spuÅ›ciÅ‚ oczy.DziÄ™kitemu jego wzrok padÅ‚ na planszÄ™ do gry w kamienie, wiÄ™c natychmiast go od niejoderwaÅ‚.Bez żadnej wÄ…tpliwoÅ›ci Loial wygrywaÅ‚. No cóż, àom byÅ‚ zawsze moim najlepszym przyjacielem.Skoro on zechciaÅ‚ dlawas zboczyć trochÄ™ ze swej drogi, to i ja mogÄ™ co nieco zrobić. ChciaÅ‚bym wyruszyć razem z wami, Rand powiedziaÅ‚ niespodziewanie Loial. MyÅ›laÅ‚em, że to już zaÅ‚atwione, Loial. ZawahaÅ‚ siÄ™, bo pan Gill nadal nie znaÅ‚rozmiarów niebezpieczeÅ„stwa, i dodaÅ‚: Wiesz, kto szuka mnie i Mata, wiesz, kto nasÅ›ciga. SprzymierzeÅ„cy CiemnoÅ›ci zagrzmiaÅ‚ pogodnie Ogir a także Aes Sedaii ZwiatÅ‚ość wie, co jeszcze.Albo Czarny.Wybieracie siÄ™ do Tar Valon, a roÅ›nie tampiÄ™kny gaj, o który jak sÅ‚yszaÅ‚em, Aes Sedai dobrze dbajÄ….A zresztÄ… jest dużo wiÄ™cej dooglÄ…dania na tym Å›wiecie niż gaje.JesteÅ› prawdziwym ta veren, Rand.Wzór ciÄ™ oplata,a ty znajdujesz siÄ™ w samym jego sercu. Ten czÅ‚owiek znajduje siÄ™ w sercu tego wszystkiego.Rand poczuÅ‚ chÅ‚odny dreszcz. Nie jestem w sercu niczego odparÅ‚ cierpkim tonem.196Pan Gill zamrugaÅ‚ i nawet Loial wydawaÅ‚ siÄ™ zaskoczony jego gniewem.Karczmarzi Ogir popatrzyli na siebie, a potem wbili wzrok w podÅ‚ogÄ™.Rand zmusiÅ‚ swÄ… twarz, byzÅ‚agodniaÅ‚a, gÅ‚Ä™boko oddychajÄ…c.O dziwo odnalazÅ‚ tÄ™ próżniÄ™, która ostatnio tak czÄ™stomu siÄ™ wymykaÅ‚a, a dziÄ™ki niej uspokojenie.Oni niczym nie zasÅ‚użyli na jego gniew. Możesz jechać, Loial powiedziaÅ‚. Nie wiem, po co ci to, ale bÄ™dÄ™ wdziÄ™cznyza towarzystwo.Wiesz.wiesz, jaki jest Mat. Wiem odparÅ‚ Loial. Nadal nie mogÄ™ wyjść na ulicÄ™, bo zaraz gawiedz krzyczyza mnÄ… trollok.A Mat przynajmniej używa zwykÅ‚ych słów.Nie próbowaÅ‚ mnie zabić. Pewnie, że nie powiedziaÅ‚ Rand. Nie Mat. Nie posunÄ…Å‚by siÄ™ tak daleko.Nie Mat.RozlegÅ‚o siÄ™ pukanie do drzwi i do Å›rodka zajrzaÅ‚a jedna ze sÅ‚użących, Gilda.MiaÅ‚aÅ›ciÄ…gniÄ™te usta, a w jej oczach czaiÅ‚ siÄ™ niepokój. Panie Gill, proszÄ™ zaraz przyjść.W głównej sali sÄ… BiaÅ‚e PÅ‚aszcze.Pan Gill poderwaÅ‚ siÄ™ z przekleÅ„stwem na ustach, a strÄ…cony ze stoÅ‚u kot wywÄ™drowaÅ‚z pokoju, naprężajÄ…c ogon z obrazy. Już idÄ™.Biegnij im powiedzieć, że już idÄ™, a potem trzymaj siÄ™ od nich z daleka.SÅ‚yszysz co mówiÄ™, dziewczyno? Trzymaj siÄ™ od nich z daleka. Gilda pokiwaÅ‚a gÅ‚owÄ…i zniknęła. Ty lepiej tu zostaÅ„ powiedziaÅ‚ Loialowi.ParskniÄ™cie Ogira zabrzmiaÅ‚o jak rozdzieranie przeÅ›cieradeÅ‚. Nie mam najmniejszej ochoty na nastÄ™pne spotkanie z Synami ZwiatÅ‚oÅ›ci.Oko pana Gilla padÅ‚o na planszÄ™ do gry w kamienie i jego nastrój jakby siÄ™polepszyÅ‚. Zdaje siÄ™, że pózniej bÄ™dziemy musieli zacząć grÄ™ od nowa. Nie ma potrzeby. Loial wyciÄ…gnÄ…Å‚ rÄ™kÄ™ w stronÄ™ półek i wyciÄ…gnÄ…Å‚ jednÄ…z książek.Oprawiony w płótno tom zniknÄ…Å‚ w jego dÅ‚oniach. Możemy grać dalej odtego miejsca, w którym skoÅ„czyliÅ›my.Teraz twoja kolej.Pan Gill skrzywiÅ‚ siÄ™. Jak nie jedno, to drugie mruknÄ…Å‚, wychodzÄ…c z pokoju.Rand szedÅ‚ za nim, ale wolnym krokiem.Podobnie jak Loial nie miaÅ‚ najmniejszejochoty spotkać siÄ™ z Synami. Ten czÅ‚owiek jest w sercu tego wszystkiego.ZatrzymaÅ‚ siÄ™ przy drzwiach do głównej sali, skÄ…d widziaÅ‚, co siÄ™ dzieje w Å›rodku,i dostatecznie daleko, by jak na to liczyÅ‚ nikt go tam nie dojrzaÅ‚.W sali panowaÅ‚a gÅ‚ucha cisza.Na samym jej Å›rodku staÅ‚o piÄ™ciu BiaÅ‚ych PÅ‚aszczy,ostentacyjnie ignorowanych przez ludzi siedzÄ…cych przy stoÅ‚ach.Jeden z nich miaÅ‚ podsÅ‚oÅ„cem na pÅ‚aszczu wyszytÄ… dodatkowo srebrnÄ… bÅ‚yskawicÄ™ podoficera.Lamgwin staÅ‚oparty o Å›cianÄ™ przy frontowych drzwiach, pracowicie czyÅ›ciÅ‚ sobie drzazgÄ… paznokcie.Pozostali czterej strażnicy wynajÄ™ci przez pana Gilla stali rozstawieni w równych197odstÄ™pach pod tÄ… samÄ… Å›cianÄ…, wszyscy mocno siÄ™ pilnowali, by nie zwracać uwagina BiaÅ‚e PÅ‚aszcze.JeÅ›li Synowie ZwiatÅ‚oÅ›ci zauważyli cokolwiek, to nie dali tego posobie poznać.Jedynie podoficer wykazywaÅ‚ jakiekolwiek emocje, w oczekiwaniu nakarczmarza niecierpliwie otrzepywaÅ‚ o dÅ‚oÅ„ swe rÄ™kawice ze stalowymi wierzchami.Pan Gill przeszedÅ‚ przez izbÄ™ w jego stronÄ™, przezornie zachowujÄ…c neutralny wyraztwarzy. Niechaj was ZwiatÅ‚ość oÅ›wieci powiedziaÅ‚, kÅ‚aniajÄ…c siÄ™ starannie, nie gÅ‚Ä™boko,lecz też nie na tyle lekko, by ten ukÅ‚on uznano za lekceważący i naszÄ… dobrÄ… KrólowÄ…Morgase.W czym mogÄ™ pomóc. Nie mam czasu wysÅ‚uchiwać twych bzdur, karczmarzu warknÄ…Å‚ podoficer. ByÅ‚em już dziÅ› w dwudziestu karczmach, każda po kolei to gorszy chlewniż poprzednia, i odwiedzÄ™ jeszcze dwadzieÅ›cia do zachodu sÅ‚oÅ„ca.SzukamSprzymierzeÅ„ców CiemnoÅ›ci, pewnego chÅ‚opca z Dwu Rzek.Twarz pana Gilla ciemniaÅ‚a z każdym jego sÅ‚owem.NadÄ…Å‚ siÄ™ tak, jakby miaÅ‚zaraz eksplodować, aż wreszcie eksplodowaÅ‚, sam teraz wchodzÄ…c w sÅ‚owo BiaÅ‚emuPÅ‚aszczowi. W moim przybytku nie ma SprzymierzeÅ„ców CiemnoÅ›ci! Tu każdy czÅ‚owiek jestwiernym poddanym Królowej! Tak, a już my wszyscy wiemy, jakie sÄ… poglÄ…dy Morgase podoficer wypowiedziaÅ‚imiÄ™ Królowej z szyderczym grymasem i jej wiedzmy z Tar Valon, nieprawdaż? Szuranie krzeseÅ‚ byÅ‚o gÅ‚oÅ›ne.Nagle wszyscy ludzie przebywajÄ…cy w izbie powstali
[ Pobierz całość w formacie PDF ]