[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Wiedźmy są przereklamowane.Nie spodobają ci się.- Tak sądzisz? Popróbuj stałej diety z elfic, zanim spotkasz czarownicę; wtedy pogadamy.Azzie odprowadził Świętego do drzwi wejściowych i przyglądał się, z jaką zręcznością, jak na tak wielkiego mężczyznę, wspiął się po okiennych kratach na dach.Wkrótce doleciał go stamtąd stukot raciczek; a reszta była milczeniem.Azzie wrócił do środka i otworzył pakunek.Wewnątrz znajdował się miniaturowy pałac z folwarkiem.Wszystko to było mistrzowsko odrobione w najdrobniejszych szczegółach, z ludźmi jak żywe lalki.Widać było malutkie okna, lustra, stoły, krzesła.- Można by użyć malutkiej gilotyny - zadumał się Azzie.- Gdzieś tutaj powinna być jedna.SEKSTAROZDZIAŁ lPrzez następnych kilka dni Czaruś robił postępy w sztuce szermierczej, ale szło mu dobrze wyłącznie wtedy, gdy odbywane w ramach treningu walki toczyły się zgodnie z regułami fechtunku.Niespotykane pchnięcia zaskakiwały go, burząc jego koordynację ruchową.Poza tym, był bardzo rozkojarzony.Byle ptasi krzyk czy trzaśniecie drzwi powodowały, że wzdrygał się nerwowo, kręcąc wokoło głową.Najdrobniejsza nierówność podłoża sprawiała, iż tracił równowagę, w związku z czym każdy krok poprzedzał dokładnym zbadaniem terenu.Nagły poryw wiatru kazał mu kurczowo zamykać oczy.Jednak Azziego najbardziej martwiło jego tchórzostwo, w którym widział jedyny prawdziwy powód wszystkich innych niedomagań.Babriel obserwował to wszystko przez dłuższy czas, powstrzymując się od komentarzy, chociaż krzywił się, widząc niezdarność młodego człowieka oraz to, jak wzdrygał się przy każdym ruchu miecza Frike’a.- Tak właściwie, to co z nim jest nie w porządku? - zapytał w końcu anioł.- Dałem mu serce tchórza, ot co.A ono, zamiast wpoić mu podstawową rozwagę, jak to stanowiło mój zamiar, napełniło cały jego ustrój strachem.- Ale skoro jest tak pełen lęku, to jak wyruszy na poszukiwania Królewny? - dociekał Babriel.- Wątpię, czy on w ogóle wyruszy - odparł zgnębiony Azzie.- Próbuję go motywować, ale to nic nie daje.Wygląda na to, że przegrałem jeszcze przed startem.- O, do diabła! - powiedział Babriel.- Taaa.Możesz tak powiedzieć.A nawet wiele więcej jeszcze.- Co w takim razie z twoim występem w Zawodach - z baśnią, którą zamierzałeś odegrać.- Było, minęło, skończone, consummatus est, i tak dalej.- Nie wydaje mi się to w porządku - stwierdził Babriel.- Czemuż poddawać się tak szybko? Nie załamuj się, do diaska! Czy nie można już nic na to poradzić?- Musiałbym mu zaaplikować zioła gutsii, ale patałachy z Zaopatrzenia nie wyglądają mi na takich, którzy by je zdobyli.- Nie mogą dostarczyć? Banda próżniaków, jeśli się nie mylę w ich ocenie.Zobaczmy, czego dokonają moi chłopcy!Azzie wybałuszył na niego gały.- Ty masz zamiar dostarczyć mi ziele “odważniaczka”?- Taka jest moja propozycja.- Ależ to dla ciebie żaden interes!?- Pozwól, że sam się będę o to martwił - odparł Babriel.- Jesteś całkiem miłym gospodarzem i sądzę, że jestem ci coś za to winien.A poza tym - show musi trwać, czyż nie?Babriel podniósł się, schylając głowę, ponieważ obrośnięta winoroślą altana, w której siedzieli, była bardzo niska.Sięgnął do jednej ze swych kieszeni i dobył stamtąd plastikową kartę kredytową.Była niemal identyczna jak ta Azziego, tyle że całkowicie biała, a z jednej strony znajdowało się na niej ruchome wyobrażenie konstelacji niebieskich zdążających do osiągnięcia położenia, jakie gwiazdy zajmą dokładnie z końcem milenium.Babriel rozejrzał się wokół w poszukiwaniu miejsca, gdzie mógłby ją wetknąć, ale nie znalazł nic takiego.- Przejdźmy się - zaproponował anioł.- Może uda się nam trafić na coś sposobnego na zewnątrz.O, tutaj rośnie krzak laurowy, one nadają się do tego znakomicie.Znalazł pęknięcie na korze i wsunął tam kartę.- I co teraz? - zapytał Azzie.- Daj im czas na odpowiedź - odparł Babriel.- Znajdujemy się w miejscu dość niecodziennym, jeśli chodzi o transmisję od anioła Światłości.- Jak wam leci z “gotycką katedrą”? - zapytał Azzie.- Dziękuję, dobrze - odparł Babriel.- Ściany są dużo wyższe.W tej chwili rozległa się stłumiona eksplozja, a potem rozbrzmiały fanfary trąb poprzedzone dźwiękiem kuranta.Przed nimi pojawił się Urzędnik Zaopatrzenia Światłości, którym okazała się młoda blondynka nosząca białą, prostą togę, nie będącą w stanie ukryć przed Azziem jej pięknych kształtów, ani tego, że byłoby mu miło z nią pobrykać.Azzie zaczął mruczeć pod nosem starożytną melodię Nocą grzesznik spotkał anioła, i zrobił krok w jej kierunku.Anielica wymierzyła mu ostrego klapsa trzymaną książką zamówień.- Nie bądź niedelikatny - odezwała się miłym głosem wskazującym, że chociaż uważała jego zachowanie za nieco naganne, nie miała mu tego za złe.Potem zwróciła się do Babriela:- Czym mogę ci służyć?Azzie zabierał się właśnie do wyjaśnienia, jak mogłaby usłużyć jemu, ale Babriel zmarszczył brwi i rzekł:- Tym, czego potrzebuję, droga osobo, jest pewna ilość zioła zwanego gutsia, używanego przez śmiertelnych w celu uzyskania odwagi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]