[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W cieniuwielkich słupów po obu stronach bramy czaili się orkowie strażujący u wyjścia.Bramajednak była rozbita, oba skrzydła leżały strzaskane na ziemi.Aragorn powalił dowódcę,który mu zastąpił drogę, inni wartownicy rozpierzchli się w panice.Cała drużyna na nicnie zważając minęła straże.Za bramą wielkimi susami zbiegli po ogromnych,zniszczonych zębem czasu schodach, które stanowiły próg Morii.W ten sposób znalezlisię mimo wszystko znów pod jasnym niebem i poczuli oddech wiatru na twarzach.Niezatrzymali się, póki nie oddalili się tak od ścian Morii, że już nie mogły ich dosięgnąćstrzały.Otaczała ich Dolina Dimrilla.Leżał na niej cień Gór Mglistych, lecz od wschoduzłociło ją światło.Była ledwie pierwsza po południu.Słońce świeciło, górą po niebiepłynęły białe obłoki.251 Spojrzeli za siebie: w cieniu gór czerniał wylot bramy.Spod ziemi dobiegałodległy, stłumiony warkot bębnów: dum.Cienką smugą sączył się czarny dym.Pozatym nie było widać nikogo i nic, dolina zdawała się pusta.Dum.Teraz dopiero moglisię poddać rozpaczy i płakali wszyscy długo: jedni wyprostowani i milczący, inniprzypadłszy twarzą do ziemi.Dum.dum.Bębny ucichły.252 Rozdział 6Lothlorieniestety, nie możemy tu się dłużej zatrzymać - rzekł Aragorn.Popatrzył w stronę gór i zasalutował mieczem.- %7łegnaj, Gandalfie! -- Nzawołał.- Czyż ci nie powiedziałem:  Jeżeli przestąpisz próg Morii, strzeżsię! Niestety! Sprawdziły się moje słowa.Jakaż nam bez ciebie zostaje nadzieja? -Odwrócił się do drużyny.- Musimy się obejść bez nadziei.Może będziemy kiedyśpomszczeni.A teraz uzbrójmy się w męstwo i otrzyjmy łzy.Chodzcie! Przed nami dalekadroga i wiele trudów.Rozejrzeli się wkoło.Ku północy dolina między dwoma ramionami gór zwężałasię w mroczny wąwóz, a nad nim sterczały trzy białe szczyty: Kelebdil, Fanuidhol iKaradhras - łańcuch Morii.U wylotu wąwozu potok wił się niby biała wstążka poniezliczonych, choć niskich progach spadając w dół, a mgła piany wzbijała się upodnóży gór.- To Schody Dimrilla - rzekł Aragorn pokazując progi skalne.- Tędy, ścieżką, któraprowadzi dnem jaru wzdłuż potoku, doszlibyśmy tutaj, gdyby los okazał się dla nasłaskawszy.- Gdyby Karadhras był mniej okrutny - powiedział Gimli.- Patrzcie, teraz uśmiecha się wsłońcu! - I pięścią pogroził ostatniemu z trzech okrytych śnieżną czapą wierchów, nimsię od nich odwrócił.Na wschód wyciągnięte ramię gór urywało się nagle, a dalej majaczyła rozległarównina.Na południu jak okiem sięgnąć Góry Mgliste ciągnęły się w dal.W odległościniespełna mili i nieco poniżej miejsca, na którym stali wędrowcy, bo zatrzymali się dośćwysoko na zachodnim stoku doliny, błyszczał staw.Wydłużony, owalny, wyglądał jakwielkie ostrze włóczni wbite w głąb północnego wąwozu, tylko jego południowy skrajwymykał się z cienia gór pod słoneczne niebo.Woda jednak była ciemna, szafirowa jakfirmament oglądany w pogodną noc z oświetlonej lampą izby.Spokojnej powierzchni niemąciły zmarszczki fal.Zewsząd otaczała staw łąka, łagodnie zbiegając ku nagim,równym brzegom.- Oto Jezioro Zwierciadlane, głębia Kheled-zaram! - rzekł Gimli ze smutkiem.-pamiętam jego słowa:  Obyś nacieszył oczy tym widokiem, ale my nie będziemy moglidłużej się tam zatrzymać.A teraz wiem, że daleko trzeba mi wędrować, nim sięczymkolwiek ucieszę.I to ja muszę stąd spiesznie odejść, on zaś musi zostać!rużyna zaczęła schodzić drogą spod bramy.Droga, uciążliwa i wyboista, wkrótcezwęziła się i zmieniła w krętą ścieżynę wśród wrzosów i kęp janowca,Dwyrastających między spękanymi głazami.Lecz i teraz każdy by poznał, że ongibył to wspaniały bity gościniec prowadzący z nizin w górę, do królestwa krasnoludów.Tu i ówdzie spotykali przy ścieżce ruiny kamiennych budowli, a na zielonych kopcachrosły wysmukłe brzozy lub sosny, wzdychające na wietrze.Ostry zakręt w lewo zbliżyłich tuż do łąki nad jeziorem; wznosił się w tym miejscu nie opodal ścieżki samotny głazo ściętym płasko wierzchołku.- Kamień Durina! - krzyknął Gimli.- Nie mogę stąd odejść, póki chociaż przez chwilęnie popatrzę na cuda doliny.- Dobrze, lecz pospiesz się - odparł Aragorn oglądając się na bramę.- Słońce terazwcześnie zachodzi, orkowie zapewne nie wychyną spod ziemi przed zmrokiem, musimyjednak znalezć się daleko stąd, nim ciemności zapadną.Księżyc dziś będzie mały, nocczeka nas czarna.- Chodz ze mną, Frodo! - zawołał krasnolud zeskakując w bok od drogi.- Nie pozwolę ciminąć Kheled-zaramu bez jednego bodaj spojrzenia w jego zwierciadło.253 Pobiegł zielonym stokiem w dół, a Frodo wolniej trochę za nim, bo ciągnęła go, mimoran i zmęczenia, ta cicha, błękitna woda.Sam szedł śladem swego pana.Pod samotnym głazem Gimli przystanął zadzierając głowę.Kamień był spękany izniszczony od wichrów i deszczów, a runy na jego powierzchni zatarte tak, że nie dałosię ich odczytać.- Z tego miejsca Durin po raz pierwszy spojrzał w głąb stawu - rzekł krasnolud.-Zajrzyjmy w nią i my choć ten jeden jedyny raz, skoro musimy odejść.Nachylili się nad ciemną wodą.Zrazu nie zobaczyli nic, potem z wolna ukazały im sięsylwety gór odbite w szafirowej głębinie, ze szczytami niby pióropusze białych płomieni.Dalej rozciągała się przestrzeń niebios.Jak zatopione klejnoty skrzyły się w toni jasnegwiazdy, chociaż nad doliną świeciło jeszcze słońce.Nie dostrzegli tylko cieniawłasnych schylonych postaci.- O, Kheled-zaram, piękne, cudowne Zwierciadło! - westchnął Gimli.- Ty przechowujeszkoronę Durina, póki król się nie zbudzi znowu! %7łegnaj! - Skłonił się, odwrócił i spiesznieruszył z powrotem zielonym stokiem ku drodze.- Coście tam widzieli? - spytał Pippin Sama, lecz Sam, zatopiony w myślach, nic nieodpowiedział.cieżka teraz skręcała na południe i opadała stromo wymykając się spomiędzy ściandoliny.Nieco poniżej jeziora napotkali głębokie zródło, czyste jak kryształ, zSktórego przez kamienną cembrowinę przelewała się migotliwie struga i z pluskiemspływała w dół dnem skalistej rozpadliny.- Stąd bierze początek Srebrna %7łyła - powiedział Gimli.- Nie pijcie tej wody, jest zimnajak lód.- Trochę dalej struga wygląda już jak bystra rzeka i zbiera dopływy z wielu innychgórskich potoków - rzekł Aragorn.- Będziemy szli jej brzegiem jeszcze przez kilka mil.Poprowadzę was bowiem drogą wybraną przez Gandalfa i mam nadzieję, że wkrótcedojdziemy na skraj lasów - są tam, przed nami! - w których Srebrna %7łyła wpada doWielkiej Rzeki.Spojrzeli w kierunku, który im Aragorn wskazywał, i zobaczyli, że strumień wpodskokach zbiega na dno doliny, a potem dalej ku nizinom i ginie w złocistej mgle [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •