[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie myśl też, że Mahdiryknie zaraz na ciebie jak lew.Nie! On uśmiecha się zawsze  nawetwtedy, kiedy nie zamyśla nic dobrego.I to rzekłszy począł wołać na gromady stojące przed domem, byrozstąpiły się przed  gośćmi proroka.113 RozdziałosiemnastyGdy weszli do izby, Mahdi leżał na miękkim tapczanie, otoczonyprzez żony, z których dwie wachlowały go wielkimi strusimi piórami,inne dwie drapały mu lekko podeszwy u nóg.Prócz żon byli obecnitylko: kalif Abdullahi i kalif Szeryf, gdyż trzeci, Ali-uled-Helu,wyprawiał w tym czasie wojska na północ, a mianowicie do Berberu iAbu-Hammed, które już przedtem zostały zdobyte przez derwiszów.Na widok wchodzących prorok odsunął żony i siadł na tapczanie.Idrys, Gebhr i dwaj Beduini padli na twarze, a potem uklękli zeskrzyżowanymi na piersiach rękoma.Grek skinął na Stasia, byuczynił to samo, ale chłopiec udając, że tego nie widzi, skłonił siętylko i pozostał wyprostowany.Twarz mu zbladła, ale oczy świeciłymocno i z całej jego postawy i podniesionej hardo do góry głowy, zzaciśniętych ust, łatwo było poznać, że coś przeważyło się w nim, żeniepewność i obawa przeszły, że powziął jakieś nieugiętepostanowienie, od którego za nic nie odstąpi.Grek zrozumiał towidocznie, gdyż wielki niepokój odbił się w jego rysach.Mahdi objąłoboje dzieci przelotnym spojrzeniem, rozjaśnił swą tłustą twarzzwykłym uśmiechem, po czym zwrócił się naprzód do Idrysa iGebhra. Przybyliście z dalekiej północy  rzekł.Idrys uderzył czołem o ziemię. Tak jest, o Mahdi! Należymy do pokolenia Dangalów, przetoporzuciliśmy nasze domy w Fajumie, aby klęknąć u twoichbłogosławionych stóp. Widziałem was w pustyni.Straszna to droga, ale posłałemanioła, który was strzegł i ochraniał od śmierci z ręki niewiernych.Wyście go nie widzieli, ale on czuwał nad wami. Dzięki ci, odkupicielu.114  I przywiezliście Smainowi te dzieci, aby je zamienił na własne,które Turcy uwięzili wraz z Fatmą w Port-Saidzie. Tobie chcieliśmy służyć. Kto mnie służy, służy własnemu zbawieniu, więc otworzyliściesobie drogę do raju.Fatma jest moją krewną.Ale zaprawdę mówięwam, że gdy podbiję cały Egipt, wówczas krewna moja i jejpotomstwo odzyskają i tak wolność. A więc uczyń z tymi dziećmi, co chcesz, błogosławiony!.Mahdi przymknął powieki, potem je otworzył, uśmiechnął siędobrotliwie i skinął na Stasia: Zbliż się tu, chłopcze.Staś postąpił kilka kroków energicznym, jakby żołnierskimchodem, skłonił się po raz drugi, potem wyprężył się jak struna ipatrząc wprost w oczy Mahdiego czekał. Czy radzi jesteście, że przyjechaliście do mnie?  zapytałMahdi. Nie, proroku.Zostaliśmy porwani mimo naszej woli od naszychojców.Prosta ta odpowiedz uczyniła pewne wrażenie  i na przywykłymdo pochlebstw władcy, i na obecnych.Kalif Abdullahi zmarszczyłbrwi.Grek przygryzł wąsy i począł wyłamywać sobie palce, Mahdijednakże nie przestał się uśmiechać. Ale  rzekł  jesteście za to u zródła prawdy.Czy chcesz napićsię z tego zródła?Nastała chwila milczenia, więc Mahdi sądząc, że chłopiec niezrozumiał pytania, powtórzył je wyrazniej: Czy chcesz przyjąć moją naukę?Na to Staś ręką, którą trzymał przy piersiach, zrobił nieznacznieznak krzyża świętego, jakby z tonącego okrętu miał skoczyć w odmętwodny. Proroku  rzekł  twojej nauki nie znam, więc gdybym jąprzyjął, uczyniłbym to tylko ze strachu jak tchórz i człowiek podły.Aczyż zależy ci na tym, by wiarę twoją wyznawali tchórze i ludziepodli?I tak mówiąc patrzył wciąż wprost w oczy Mahdiego.Uczyniłasię taka cisza, że słychać było brzęczenie much.Lecz stała sięzarazem rzecz nadzwyczajna.Oto Mahdi zmieszał się i na razie nieumiał znalezć odpowiedzi.Uśmiech zniknął mu z twarzy, na którejodbiło się zakłopotanie i niechęć.Wyciągnąwszy rękę wziął tykwę115 napełnioną wodą z miodem i począł pić, ale widocznie dlatego tylko,by zyskać na czasie i pokryć zmieszanie.A dzielny chłopak,nieodrodny potomek obrońców chrześcijaństwa, prawa krewzwycięzców spod Chocimia i Wiednia, stał z podniesioną głowączekając wyroku.Na wychudłych, opalonych przez pustynny wicherpoliczkach wykwitły mu jasne rumieńce, oczy rozbłysły a ciałemwstrząsnął dreszcz zapału [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •