[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mości pułkowniku Wołodyjowski,podejmujże drogich gości jakoby w domu własnym i pamiętajcie,że co moje, to i wasze!.Panie Harasimowicz, powiedz tam w salizebranym panom braciom, że nie wyjdę, bo czasu nie mam, a dziświeczór dowiedzą się wszystkiego, co chcą wiedzieć.Bądzciewaszmościowie zdrowi i bądzcie Radziwiłłowi przyjaciółmi, gdyżmu siła teraz na tym zależy.To rzekłszy ów potężny i dumny pan począł podawać z koleirękę panu Zagłobie, dwom Skrzetuskim, Wołodyjowskiemui Charłampowi, jakby sobie równym.Posępne oblicze rozjaśniłomu się serdecznym i łaskawym uśmiechem i owa nieprzystępność,otaczająca go zwykle jakoby ciemną chmurą, znikła zupełnie.- To wódz! to wojownik! - mówił Stanisław, gdy z powrotemprzeciskali się przez tłum szlachty zebrany w sali audiencjonalnej.- W ogień bym za niego poszedł! - zawołał Zagłoba.- Uważaliście,jak wszystkie moje przewagi na pamięć umie?.Ciepło będzieSzwedom, gdy ten lew zaryczy, a ja mu zawtóruję.Nie masz takiegodrugiego pana w Rzeczypospolitej, a z dawnych jeden tylko książęJeremi, a drugi pan Koniecpolski ojciec mogli z nim wejść w para-gon.To nie lada kasztelanina, co to pierwszy z rodu na senatorskimkrześle zasiadł i hajdawerów jeszcze sobie na nim nie wytarł, a jużnosa zadziera i szlachtę młodszą bracią nazywa, i swój konterfektzaraz każe malować, aby nawet jedząc miał swoje senatorstwoprzed sobą, gdy się go za sobą dopatrzyć nie może.Panie Michale,227Henryk Sienkiewiczdoszedłeś do fortuny!.Już tak widać jest, że kto się o Radziwiłłaotrze, ten sobie wytarty kubrak zaraz ozłoci.Aatwiej tu, widzą,o promocję niż u nas o kwartę gniłek.Wsadzisz rękę w wodę z za-mkniętymi oczami i już szczupaka dzierżysz.To mi pan z panów!Szczęść ci Boże, panie Michale.Skonfundowałeś się jak panna poślubie; ale to nic!.Jakże się to twoje dożywocie nazywa? Dudkowoczy jak?.Pogańskie nazwy w tej krainie.Jak orzechami o ścianęrzucisz, to właśnie imię wioski albo szlachcica uczynisz.Ale byleintrata była dobra, to nie żal i jęzór sobie wystrzępić.- Skonfundowałem się okrutnie, przyznaję - rzecze pan Michał-bo to, co waćpan mówisz, że tu tak o promocję łatwo, to niepraw-da.Nieraz ja słyszałem starych żołnierzy pomawiających księciao awarycję, a, teraz zaczynają się niespodzianie łaski sypać jednaza drugą.- Zatknijże sobie ten dokument za pas, uczyń to dla mnie.A jeżeli ktoś jeszcze będzie na niewdzięczność książęcą narzekał,to go zza pasa wyciągnij i daj mu nim w pysk.Lepszego argumentunie znajdziesz.- Jedno widzę jasno, że książę sobie ludzi kaptuje - rzekł JanSkrzetuski - i że chyba jakieś zamiary tworzy, do których mu pomocpotrzebna.- Alboś to nie słyszał o tych zamiarach? - odrzekł Zagłoba.-Alboż to nie powiedział, że mamy iść popioły wileńskie pomścić?.Powiadali na niego, że Wilno zrabował, a on chce pokazać, że nietylko cudzego nie potrzebuje, ale i swoje gotów jeszcze oddać.Piękna to ambicja, panie Janie.Daj nam, Boże, więcej takichsenatorów!Tak rozmawiając znalezli się znowu na dziedzińcu zamkowym,na który wjeżdżały co chwila to oddziały konnych wojsk, to gro-mady zbrojnej szlachty, to kolaski wiozące personatów okolicznychz żonami i dziećmi.Postrzegłszy to pan Michał pociągnął wszyst-kich ze sobą do bramy, aby się wjeżdżającym przypatrywać.228Potop t.1- Kto wie, panie Michale, dziś twój fortunny dzień.Może tui żona dla ciebie pomiędzy tymi szlachciankami jedzie - rzekł panZagłoba.- Obacz! ot, jakaś kolaska odkryta się tu zbliża, a w niej cośbiałego siedzi.- Nie panna to jeszcze jedzie, ale ten, który mi może ślub z niądać odrzekł bystrooki pan Wołodyjowski - gdyż z daleka poznaję,że to ksiądz biskup Parczewski nadjeżdża z księdzem Białozorem,archidiakonem wileńskim.- Zali oni księcia, choć kalwina, odwiedzają?- Cóż mają czynić? Gdy tego potrzeba dla spraw publicznych,muszą ze sobą politykować.- Ej, rojno też tu! ej, gwarno! - rzekł z radością pan Zagłoba.- Człowiek już zardzewiał na wsi jak stary klucz w zamku.Tu się lepsze czasy przypomną.Szelmą jestem, jeżeli dzisiaj do jakiejdziewki-gładyszki w zaloty się nie puszczę!Dalsze słowa pana Zagłoby przerwali żołnierze trzymający strażw bramie, którzy, wypadłszy z odwachu, stanęli w dwa szeregi naprzyjęcie księdza biskupa; on zaś przejechał czyniąc krzyż ręką naobie strony, błogosławiąc żołnierzy i zebraną w pobliżu szlachtę.- Polityczny to pan, książę - rzekł Zagłoba - że tak księdzabiskupa honoruje, chociaż sam zwierzchności kościelnej nie uzna-je.Dałby Bóg, żeby to był pierwszy krok do nawrócenia.- E! nie będzie z tego nic.Niemało o to starań czyniła pierwszajego żona i nic nie wskórała, aż umarła ze zmartwienia.Ale czemuto Szkoty z warty nie schodzą? Widać, znowu ktoś godny będzieprzejeżdżał.Jakoż w dalekości ukazał się cały orszak zbrojnych żołnierzy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]