[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wyjęłam z niej torebkę, prezent od Pawła, przez całą podróż ukrywaną starannie i przewiesiłam przez ramię.Sama siebie bym nie poznała.Facet w budynku stacji benzynowej był przystojny, sympatyczny i z całą pewnością dziwkarz, pożałowałam, że nie odmłodziłam się raczej o dziesięć lat, ale musiałam jednak wydawać się interesująca, bo blask mu w oczach zapłonął.Może lubił starsze panie.Powiedziałam, że chcę kupić samochód, byle jaki, obojętnie co, z wyjątkiem małego fiata, może być bardzo używany.Mogę go także wypożyczyć, a w zastaw dam pieniądze, warunki do omówienia.Nie wiem, co w tym jest, ale dziwkarstwo z reguły dodaje im bystrości, chłopak złapał sens transakcji w mgnieniu oka i poczuliśmy do siebie wzajemną życzliwość.— Idziemy! —powiedział krótko.Wcale nie poszliśmy, tylko pojechaliśmy.Podróż trwała cztery minuty, w eleganckiej posesji na skraju miasta roztargniony osobnik przyznał, że owszem, chce się pozbyć tego starego pudła, polonez to jest, w niezłym stanie, ale na co mu tyle pojazdów.O ile zdołałam się zorientować, produkował dachówkę, na podwórzu stał mercedes, a w garażu, razem ze starym polonezem, drzemał nowy nissan.Załatwiliśmy wypożyczenie, z tym że potem go wezmę albo nie, decyzję podejmę za tydzień, pośrednictwo wypadło niedrogo, sto dolarów, wsiadłam razem z kluczykami i kartą rejestracyjną.Benzyny tylko w nim brakowało, musiałam wrócić do pompy i dopiero potem ruszyć w siną dal.Pod pompą stał fiat 125, a benzynę nalewała sobie facetka z potworną szopą kręconych, czarnych włosów.Skończyła nalewanie, otrząsnęła ostatnie krople i w tym momencie zbliżył się do niej osobnik, na widok którego coś mnie tknęło.Wstrzymałam się z wysiadaniem, chociaż nogi już miałam na zewnątrz.Osobnik był tuż, facetka uniosła szlauch z zamiarem powieszenia i może jej ręka drgnęła albo co, bo przycisnęła wajchę.Potężny strumień benzyny chlusnął facetowi prosto w twarz.Następne dziesięć minut pozwoliło mi spokojnie napełnić bak, zapłacić i odjechać, nie zwracając niczyjej uwagi.Połowa stacji benzynowej dostała konwulsji ze śmiechu, a połowa o mało się nie pobiła.Facetka ruszyła we łzach, rozwalając kosz na śmieci i przejeżdżając czyjś zasobnik, z którego trysnął olej, za nią rzucił się w pogoń właściciel oleju.Oddaliłam się w przeciwnym kierunku.Bez najmniejszych przeszkód, aczkolwiek późną nocą, dojechałam do rodzinnego miasta i zatrzymałam się pod domem mojej ciotki.Znalazłam nawet na podwórzu miejsce na parking.Klucze od jej mieszkania miałam przy sobie, wszystkie klucze nosiłam zawsze w pakownych kieszeniach fufajki.Nie była to stosowna pora na załatwianie czegokolwiek, poza tym, ogólnie biorąc, miałam dość.Działalność rozpoczęłam od rana.Z teściową nie łączyło mnie wcale, tak samo z Mikołajem, czwórka na początku numeru okazała się nieosiągalna.Ciemniało mi w oczach z każdą minutą bardziej, zdecydowałam się pojechać najpierw do niej.Polonez pracował bez żadnych fanaberii, benzynę miałam, bo dolałam ponownie po drodze.Ledwo wsiadłam, przyszło mi do głowy, żeby zaryzykować i zawadzić o ten piekielny dworzec.Za ladą bagażową stał zupełnie inny facet, co rozpoznałam głównie po wąsach.Tamten był ogolony, niemożliwe, żeby przez tydzień wyrosło mu na twarzy coś tak potężnego.Wyczekałam chwili, kiedy innych klientów nie było.— Przepraszam pana, mam kłopot — powiedziałam grzecznie.— Pańskiemu zmiennikowi zostawiłam pakunek, taki nietypowy, bez pokwitowania i było to parę dni temu.Włożył go pod ladę, uprzejmość mi zrobił.Kiedy mogłabym go zastać?— Zależy, któremu zmiennikowi — odparł facet, patrząc na mnie w zadumie.— Bo ja tu jestem trzeci.— A dwóch pierwszych co?— Dwóch pierwszych nie ma.— To widzę.Może mi pan powiedzieć, kiedy będą?— Nie.— Co nie?— Nie mogę pani powiedzieć.— Dlaczego pan nie może? Tajemnica służbowa?— E tam.Obaj chorzy.Skąd ja mam wiedzieć, kiedy wyzdrowieją?Miło nawet ze mną rozmawiał i całkiem życzliwie, ale uparcie patrzył gdzieś za moje plecy, co mi się zaczęło nie podobać.Przypomniałam sobie, że sama poradziłam szajce poczekać na mnie w przechowalni bagażu, możliwe, że radę potraktowali poważnie.Nie miałam akurat wielkiej ochoty na kontakt z nimi, bo bez teściowej idiotyczna torba była mi niedostępna [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •