[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wojsko pójdzie za nim do piekła, jeśli będzie trzeba.Nie szczędzi trudu, by być przez nich lubianym, wiesz, potrafi przechadzać się po obozie i próbować ich racji, żeby się upewnić, że to się nadaje do jedzenia.Kiedy ma wolny dzień, zamiast odpocząć, potrafi iść do kwatermistrza, by oficjalnie zwolnić ze służby jakiegoś bezzębnego weterana.Przed bitwą śpi na dworze razem z żołnierzami.Ludzie by za niego oddali życie, i oddają.Ma zarówno rozum, jak i wyobraźnię.Zdołał zawrzeć pokój z oddziałami paktu i sprawił, że tej jesieni walczyły u naszego boku.Dla mnie to on myśli trochę za bardzo jak Sakson, wie, jak oni rozumują.Tak, będę go popierał.Ale to nie znaczy, że lubię tego człowieka.Słuchając tego, Igriana pomyślała, że Gorlois powiedział więcej o sobie niż o którymkolwiek z kandydatów na króla.W końcu spytała:– A ty nigdy nie myślałeś.jesteś przecież Diukiem Kornwalii i Ambrozjusz cię ceni, czy ty nie mógłbyś zostać wybrany Najwyższym Królem?– Uwierz mi, Igriano, nie pragnę korony.A ty chciałabyś być królową?– Nie odmówiłabym – powiedziała, przypominając sobie przepowiednię Merlina.– Mówisz tak, bo jesteś za młoda, żeby wiedzieć, co to znaczy – odparł Gorlois z uśmiechem.– Czy naprawdę chciałabyś rządzić królestwem, tak jak musisz rządzić swymi służącymi w Tintagel, być wciąż na każde zawołanie? Był taki czas, kiedy byłem młodszy.ale nie chcę spędzić reszty życia na wojnie.Ambrozjusz dał mi Tintagel wiele lat temu, a do niedawna nie spędziłem w nim dość czasu, żeby móc przywieźć do domu żonę! Będę bronił tych wybrzeży tak długo, jak będę mógł utrzymać miecz, ale chcę mieć syna, żeby bawił się z moją córką, i trochę spokojnego czasu, by móc łowić ryby, siedząc na skałach, chodzić na łowy i siedzieć w słońcu patrząc, jak wieśniacy zbierają swoje plony.I może mieć czas, by pojednać się z Bogiem, aby wybaczył mi te wszystkie rzeczy, które musiałem w życiu robić jako żołnierz.Ale nawet jeśli w kraju panuje pokój, Najwyższy Król nie ma spokoju, bo jeśli wróg opuści nasze wybrzeża, to wtedy zaczną ze sobą walczyć jego przyjaciele, jeśli już o nic innego, to o jego względy.Nie, nie dla mnie korona, a kiedy będziesz w moim wieku, będziesz się z tego cieszyła.Kiedy Gorlois mówił, Igriana poczuła pieczenie pod powiekami.Więc ten szorstki żołnierz, ten ponury człowiek, którego się bała, teraz czuł się przy niej na tyle swobodnie, by odkryć przed nią swoje marzenia.Z całego serca zapragnęła, by mógł mieć swoje kilka ostatnich lat w słońcu, jak chciał, z dziećmi bawiącymi się obok.Ale nawet tutaj, w blasku kominka, wydawało jej się, że widzi wszechobecny cień przeznaczenia, które go ścigało.To tylko moja wyobraźnia.Pozwoliłam, żeby słowa Merlina sprawiły, że widzę głupoty, powiedziała sobie, a kiedy Gorlois ziewnął i przeciągnął się, mówiąc, że jest zmęczony drogą, pospieszyła, by pomóc mu zdjąć ubranie.Prawie nie spała w tym obcym łożu, kręciła się i wierciła, słuchając cichego oddechu Gorloisa.Od czasu do czasu przyciągał ją do siebie przez sen, a ona tuliła go do piersi, jakby był jej dzieckiem.Może Merlin i Pani Jeziora po prostu boją się swoich własnych cieni, myślała.Może, Gorlois rzeczywiście będzie miał czas, by zestarzeć się na słońcu.Może, zanim zasnął, faktycznie posiał w jej łonie ziarno, z którego wyrośnie syn, choć oni mówili, że tak się nigdy nie stanie.Ale przed świtem zapadła w męczący sen, śniąc o świecie we mgłach, o brzegu Świętej Wyspy coraz bardziej i bardziej rozpływającym się we mgle.Wydawało jej się, że ciężko wiosłuje na łodzi, wycieńczona, szukając wyspy Avalon, gdzie Bogini z twarzą Viviany czeka na nią, by zapytać, jak dobrze wypełniła to, co jej kazano.Ale choć brzeg wydawał jej się znajomy, widziała nawet rzędy jabłoni, kiedy zacumowała, by iść do Świątyni; w Świątyni z jej snu stał krucyfiks, a chór czarno ubranych chrześcijańskich zakonnic zawodził jeden ze swych żałosnych lamentów, a kiedy zaczęła uciekać, szukając wszędzie swej siostry, dźwięk kościelnych dzwonów zagłuszył jej nawoływania.Obudziła się z raptownym westchnieniem – krzykiem człowieka śpiącego.Usiadła na łożu, słysząc wszędzie kościelne dzwony.Gorlois usiadł przy niej.– To kościół, gdzie Ambrozjusz chodzi na mszę.Ubierz się szybko, Igriano, pójdziemy tam razem.Kiedy okręcała tkany jedwabny pas wokół swej wierzchniej szaty, do drzwi zapukał dziwnie wyglądający sługa.Powiedział, że chce się widzieć z panią Igrianą, małżonką diuka Gorloisa.Igriana podeszła do drzwi i wydało jej się, że rozpoznaje tego człowieka.Skłonił się i wtedy przypomniała sobie, że wiele lat temu widziała go wiosłującego na łodzi Viviany [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •