[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A o to właśnie przede wszystkim chodziło, kobieto.- Mam jeszcze trochę informacji.Długi Cień przez cały niemal czas zamknięty jest w swej wieży, tutaj, zajmuje się jakimiś swoimi sprawa­mi, którymi trudni się, zamiast uprzykrzać nam życie.Apartamenty Wyjca są mniej więcej gdzieś tu.Dwa dywany trzyma na płaskim tarasie, o tu, zaś maleńki, prosto spod igły, zwinięty pod łóżkiem.Pani obdarzyła mnie przeszywającym spojrzeniem.Skąd mogłem to wiedzieć?Powiedziałem jej:- Tego dnia, kiedy tu przybył, Wyjec zaczął chronić swoją dupę na wypadek, gdyby jego wspólnik któregoś dnia zwrócił się przeciwko niemu.- Hm? - mruknęła.- Wyjec rzeczywiście tak by postąpił.W szcze­gólności biorąc pod uwagę to, co Długi Cień próbował zrobić swoim wcześniejszym sprzymierzeńcom.- Przeniosła spojrzenie na mapy.Ale wiedziałem, że ta odpowiedź nie usatysfakcjonowała jej.Nigdy nie była usatysfakcjonowana, gdy ktoś inny wiedział więcej niż ona.Gestem dłoni wezwała Isi, Ochibą i Sindawe, aby podeszli bliżej.Generałom Nar dobrze się z nią pracowało.Znacznie lepiej niż ze Starym.Konował nigdy im nie zaufał bez reszty, nawet po tym, jak opowie­dzieli się po stronie Kompanii przeciwko Mogabie.- Czy powinniśmy to zrobić za dnia czy w nocy?Ochiba, człowiek, którego słyszałem, jak przemawiał, może jakieś pięć razy w ciągu tych wszystkich lat, powiedział:- To nie ma najmniejszego znaczenia dla takiej akcji.- Prawda.Ale wolałabym zrobić to przy dziennym świetle.Ze wzglę­du na wpływ, jaki może mieć na morale.- Obecnie jest właśnie dzień - zauważył Łabędź.Zwróciłem się do Klingi:- Ten facet jest niemożliwy.Pani spojrzała na Łabędzia.- Chcesz się przekonać, jak dobrze poradzi sobie tam twoja Gwardia?- Byłbym uszczęśliwiony.Ale to nie jest jej robota.Jej robota polegała na strzeżeniu Księcia i Księżnej, których ani on, ani oni nie widzieli ostatnimi czasy na oczy.Wszyscy tu zgromadzeni pomyśleli w tej samej chwili dokładnie o tym samym.Wszyscy jak na komendę spojrzeli na Łabędzia.Zaczerwienił się.- Sindawe, wobec tego ty pójdziesz.- Pani cofnęła się trochę, aby wysoki Nar mógł podejść bliżej do map.Ja również wśliznąłem się za nim.Teraz mogłem już łatwo zobaczyć, że map jest więcej niż tylko jeden zbiór.Z tym, że jeden przygotowałem ja.Drugi, inaczej skonfigu­rowany, zapewne został złożony przez ludzi Pani na podstawie donie­sień jej żołnierzy z Przeoczenia.Oficer Nar wpatrywał się w nie przez chwilę.- Powinniśmy zmienić żołnierzy w twierdzy, zanim weźmiemy się do czegoś innego.Isi zgodził się.- Ludzie w środku od dawna już żyją w strasznym napięciu.Pani powiedziała:- Zgadzam się na to.Sindawe ciągnął:- Powinniśmy zwiększyć liczbę atakujących.Kiedy już wyruszymy, nie będzie miało sensu żadne udawanie.Nieprawdaż?- Przypuszczalnie nie.Sukces czy porażka, jeżeli już ruszymy na­przód, na pewno zostaniemy zauważeni.A Kapitan nie zostawił nam wyboru poza atakiem.Nieprawdaż, Murgenie?Wzruszyłem ramionami.- Zawsze ustąpi przed opinią dowódcy danego teatru działań.Wiesz o tym.Przynajmniej wówczas, gdy podasz mu dobre argumenty.- A więc nie mamy innego wyboru.Zwlekaliśmy już zbyt długo w nadziei, że pojawi się ktoś inny, kto zaproponuje skuteczne rozwiąza­nie dylematu Długiego Cienia.- O co chodzi? - zapytałem.- O fakt, że nie możemy go zabić.Wiesz o tym, nieprawdaż? Wiedziałem.Natomiast nie miałem pojęcia, w jaki sposób oni chcą przerzucić nowe wojska na teren Przeoczenia.Teraz mówił Sindawe:- Powinniśmy od razu realizować wszystkie etapy zadania.Tutaj i tu­taj, prosto do kryjówek tkaczy cienia.I tutaj, do nory Kłamcy.A także zmasowany atak przeciwko załodze garnizonu, jak również przeciwko służbie.Aby nie mogli nam przeszkodzić w realizacji pozostałych zadań.- Długim Cieniem też proponowałabym się zająć - zasugerowała Pani.- Być może nam się poszczęści.Najwyraźniej coś mi umknęło.Przed moimi oczami wznosiła się wysoka na sto stóp ściana murów obronnych, już nawet w przybliżeniu nie tak lśniąca, jak była wcześniej, pozbawiona kilku swych pięknych wież, ale na pewno nie niższa choćby o stopę niż wcześniej.Dlaczego ci ludzie zachowywali się, jakby jej w ogóle nie było?- Wszyscy macie zamiar przejść spacerkiem przez mury obronne czy co?- Gdyby to okazało się odpowiednim sposobem - odparowała Pani.- Będziemy się czołgać - poinformował mnie Sindawe.Wkrótce odkryłem coś jeszcze, co umknęło mojej uwadze, kiedy dokonywałem swych przeglądów w świecie astralnym - znowuż dlate­go, że nie wiedziałem, gdzie szukać.57.Przebili tunel pod murami.Dokładnie przez fundamenty.Ale to była mysia dziura.Facet mojego wzrostu musiał pełznąć na brzuchu jak wąż.Wiem, ponieważ spróbowałem.Dureń.Dlaczego znowu musiałem robić to we własnym ciele? Mogłem pójść do siebie i wrócić tu na grzbiecie Kopcia.Przyjrzałbym się wszystkie­mu, nie narażając się na ataki klaustrofobii, obtarte łokcie i kolana, kop­niaki w nos obutymi nogami błazna, który pełzł przede mną.Żadnego pełznięcia przez bździny i odoru strachu setek małych wegetarian pe­łznących przede mną, którzy umarłego mogliby poderwać z grobu szczę­kiem swego oręża.Gdzie byli chłopcy Władcy Cienia? W całym tym zamieszaniu mu­sieli nieźle się cieszyć i ostrzyć swe miecze.Będą mieli Talów na pod­wieczorek.Po części tunel został wybity przez rozrzutne stosowanie ogniowych instrumentów Pani.W niektórych miejscach ściany wciąż były gorace.Cała sprawa była więc kompletnie nowa.Wszystkim, co zobaczyłem po jego drugiej stronie, była banda trzęsących tyłkami Taglian, którzy zbyt długo znajdowali się w tunelu.Wyglądali, jakby ujrzeli już niebo, ale banda dupków takich jak ja blokowała im wejście do niego.Byłem ostatnim facetem w moim szeregu.Numer sto jeden.Kiedy spełzłem mu z drogi, numer pierwszy z tych chłopców z ulgą zanurkował w dziurę i zniknął mi z oczu.Na każdą setkę, która dostała się do środka, jedynie dwudziestu musiało opuścić fortecę.Ta dwudziestka była nastawiona bardzo entuzjastycznie.Ale nikt nie słyszał szczęku broni ponad głowami.Ochiba, Isi i Sindawe zaczęli wybierać oddziały, które spadną na ludzi Długiego Cienia.Sindawe zawsze zachowywał się wobec mnie przyzwoicie, nawet wówczas gdy jeszcze pracował dla Mogaby.Jednak naj­wyraźniej postanowił zmienić swój charakter.- Masz ochotę poprowadzić oddział atakujący, Chorąży?- Najwyraźniej pomyliłeś mnie z kimś, kto uważa siebie za bohatera.- Możesz zarobić sobie czyjąś wdzięczność, chwytając Narayana Singha.- Nie potrzebuję niczyjej wdzięczności.Pogadaj z Klingą albo Ła­będziem.Sindawe zachichotał.- Nie zobaczysz ich tutaj.- Dlaczego?- Nie należą do Kompanii.Pani nie zaufałaby im w krytycznej sy­tuacji.Ciekawe.A jednak zaufała tym Nar.Konował im nie wierzył.Przynajmniej nie na sto procent.Nigdy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •