[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Mnóstwo wisielców tak robi.Kiedy zaczął się dusić, toprawdopodobnie chwycił rękami za sznur nad głową i trzymał się tak długo, aż zupełnie stracił siły.Stąd te ślady nakciukach.- Ślady na kciukach spowodował sznurek albo drut, który go krępował - powiedziałem.- Ktoś sprowadził tutaj MacDonalda, prawie na pewno grożąc pistoletem, i kazał mu się położyć na podłodze.Może zawiązał mu oczy, nie wiem.prawdopodobnie tak.Morderca przełożył sznur przez kółko, narzucił pętlę na szyję MacDonalda, a potem zaczął ciągnąć, nim tamten mógł cokolwiek zrobić.Kiedy doktor czuł, że sznur go dusi, zaczął się szarpać, próbując wstać.stąd się wzięły te ślady w miale.Z kciukami skrępowanymi na plecach nie było to łatwe, choć początkowo morderca w w pewnym sensie mu pomagał.Ta szarpanina opóźniła śmierć ledwie o parę sekund, bo morderca po prostu nie przestał ciągnąć za sznur.Nie widzisz, że MacDonald prawie urwał sobie kciuki, chcąc je uwolnić? W końcu stał jedynie na czubkach palców.ale człowiek długo nie wytrzyma w tej pozycji.Kiedy umarł wówczas ten facet za pomocą krzesła przyniesionego z kuchni podciągnął go tak, by nie dotykał stopami podłogi.a doktor był duży i ciężki.Przywiązał go na tej wysokości, przeciął sznurek na jego kciukach i kopnął krzesło, żeby to wszystko wyglądało na samobójstwo.To ten sam facet, który za wszelką cenę chce zyskać na czasie.liczył, że jeśli uda mu się nas przekonać o samobójstwie MacDonalda to tym samym właśnie jego uznamy za głównego sprawcę.Lecz nie był pewien.- To tylko domysły - stwierdził Hardanger.- Nic podobnego.Czy możesz sobie wyobrazić, że taki facet jak MacDonald, który nigdy nie tracił nadziei i był nietylko oficerem z wysokimi odznaczeniami, walczącym przez sześć lat w pułku czołgów, ale również pozbawionymnerwów doświadczonym szpiegiem, nagle popełnia samobójstwo, bo znalazł się w trudnej sytuacji? Czy MacDonaldmógłby zrezygnować albo dać za wygraną? Na pewno nie.Jego po prostu zamordowano.na co zresztą niewątpliwiezasługiwał.Prawdziwym powodem tego morderstwa nie była jedynie chęć zmylenia nas i gra na zwłokę.on musiałumrzeć.Jednocześnie ten facet pomyślał sobie, że jeśli to będzie wyglądało na samobójstwo, to przy okazji wyprowadzi nas w pole.Przedtem bawiłem się w domysły Hardanger, ale nie teraz.- MacDonald musiał umrzeć? - spytał Hardanger.W milczeniu przez dłuższy czas badawczo mi się przyglądał i nagle powiedział - Mówisz, jakbyś był tego pewien.- Bo jestem.Ja to wiem.Podniosłem szuflę i zacząłem przesypywać węgiel z kupy pod ścianą piwnicy.Było go tam parę ton, sięgał bowiemniemal do sufitu, ja zaś miałem co najwyżej tyle sił, żeby umyć sobie zęby, ale wystarczyło go tylko poruszyć z każdą szuflą węgla wybieranego przy podłodze z góry osypywało się ze sto kilogramów brył.- Czego tam szukasz? - ironicznie spytał Hardanger.- Następnego trupa?- Wyobraź sobie, że tak.Spodziewam się znaleźć panią Turpin.Fakt, że doniosła na mnie MacDonaldowi i nie zawracała sobie głowy przygotowywaniem dla niego kolacji, wiedząc o jego zamiarze ucieczki, świadczy ponad wszelką wątpliwość, że była w zmowie z doktorem.Wiedziała tyle samo co MacDonald.Nie było sensu uciszać MacDonalda, a ją pozostawić przy życiu, żeby wszystko wypaplała.A więc i ją załatwiono.Gdziekolwiek jednak ją załatwiono, w piwnicy pani Turpin nie było.Poszliśmy na górę i podczas gdy Generał prowadził dłuższą rozmowę przez radiotelefon w samochodzie policyjnym, który przyjechał za nami z Alfringham, ja i Hardanger w towarzystwie obu kierowców przeszukiwaliśmy teren w świetle latarek.Nie było to łatwe zadanie, nasz zacny doktor bowiem nie tylko tak starannie umeblował swój dom, ale zadbał również o zapewnienie sobie spokoju znajdowaliśmy się ni to w parku, ni to w ogrodzie o powierzchni ponad półtora hektara, otoczonym tak gęstym parkowym żywopłotem, że mógłby zatrzymać czołg.Było ciemno i bardzo zimno, lecz bezwietrznie,.Deszcz więc padał pionowo poprzez rzadkie liście drzew na rozmokłą ziemię.Przemknęła mi ponura myśl że to odpowiednia sceneria dla poszukiwań trupa, a czekało nas przeczesywanié półtora hektara w tę nieprzyjemną ciemną noc.Bukowy żywopłot niedawno przystrzyżono i obcięte gałęzie leżały w odległym kącie ogrodu.Tam właśnie znaleźliśmy panią Turpin - niezbyt głęboko - przykrytą gałęziami i patykami tylko na tyle, żeby nie było jej widać.A obok niej młotek, którego bezskutecznie szukałem w szopie.Wystarczyło raz spojrzeć na potylicę pani Turpin, by wiedzieć, do czego posłużył.Odniosłem wrażenie, że człowiek który połamał mi żebra i ten, co zmasakrował głowę pani Turpin, to jedna i ta sama osoba - zarówno moje żebra jak i głowa martwej kobiety świadczyły o bezsensownym i ślepym okrucieństwie złośliwego szaleńca.Po powrocie dobrałem się do whisky MacDonalda.Już jej nie będzie potrzebował, a ponieważ sam podkreślał, że niema rodziny, nikt zatem nie otrzyma jej w spadku więc nie chciałem, żeby się zmarnowała.Wobec tego nalałem Hangerowi, sobie i dwóm policjantom, a jeśli nawet Hardanger krzywo patrzył na tę kradzież cudzego mienia i naruszenie przepisu, który zabraniał częstowania alkoholem policjantów na służbie, to jednak zatrzymał to dla siebie.Wypił swoją whisky przed nami.Towarzyszący nam kierowcy odeszli, gdy tylko wrócił Generał.Wyglądał, jakby z każdą minutą swojej nieobecności przybywało mu pół roku życia zmarszczki koło nosa i ust jeszcze bardziej mu się pogłębiły.- Znaleźliście ją? - spytał biorąc podaną mu szklankę.- Znaleźliśmy - potwierdził Hardanger.- Martwą tak jak przewidywał Cavell.Zamordowana.- To prawie się nie liczy - stwierdził Generał.Nagle wzruszył ramionami i wypił spory haust whisky.- To tylko jedna osoba, a jutro o tej porze mogą być tysiące trupów.Ile? Bóg jedyny wie, ile tysięcy.Ten szaleniec przysłał następną wiadomość.Jak zwykle biblijny język mury Mordon wciąż stoją, żadnych śladów rozbiórki i dlatego zmienił rozkład jazdy.Jeżeli dziś do północy rozbiórka Mordon się nie zacznie, to o czwartej rano fiolka z botuliną zostanie rozbita w samym środku Londynu, w odległości najwyżej czterystu metrów od New Oxford Street
[ Pobierz całość w formacie PDF ]