[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chybaże była to zbiorowa halucynacja.- Nic mi nie wiadomo o dupach ani halucynacjach -rzekł dumnie Jaskier.- Ani owawrzynowych noskach.Powtarzam, ostatnie, co pamiętam, to była elegancka kobieta ubrana wgustownie skomponowaną czerń i biel.Wzmiankowana wrzuciła mnie brutalnie do świecącejdziury, niechybnie portalu magicznego.A przedtem wydała mi wyrazne i dobitne polecenie.Poprzybyciu na miejsce miałem bezzwłocznie oświadczyć, cytuję: "%7łyczeniem moim jest, by miuwierzono, że wiedzmin nie ponosi winy za to, co się stało.Takie, nie inne, jest moje życzenie."Dosłownie tak.Owszem, pytałem, w czym rzecz, o co chodzi i po co to wszystko.Czarnulka niedała mi dojść do słowa.Obrugała mnie nieelegancko, wzięła za kark i wrzuciła w portal.Towszystko.A teraz.Jaskier wyprostował się, otrzepał kubrak, poprawił kołnierz i fantazyjny, acz brudny żabot.-.zechcą mi panowie powiedzieć, jak nazywa się i gdzie się znajduje najlepsza w tymmieście oberża.- W moim mieście nie ma złych oberży - powiedział wolno Neville.- Ale zanim będzieszsię mógł o tym przekonać, obejrzysz dokładnie najlepszy w tym mieście loch.Ty i twoi kompani.Jeszcze nie jesteście na wolności, łajdacy, przypominam! Widzicie ich! Jeden opowiadaniestworzone historie, a drugi wyskakuje ze ściany i krzyczy o niewinności, życzę sobie,wrzeszczy, by mi uwierzono.Ma czelność życzyć sobie.- Bogowie! - kapłan chwycił się nagle za łysinę.- Teraz rozumiem! %7łyczenie! Ostatnieżyczenie!- Co się wam stało, Krepp? - burmistrz zmarszczył czoło.- Chórzyście?- Ostatnie życzenie! - powtórzył kapłan.- Zmusiła barda do wypowiedzenia ostatniego,trzeciego życzenia.Geniuszem nie można było zawładnąć, dopóki nie spełnił tego życzenia.AYennefer zastawiła pułapkę magiczną i zapewne pojmała geniusza, zanim zdążył umknąć we własny wymiar! Panie Neville, trzeba koniecznie.Za oknem zagrzmiało.I to tak, że zadrżałyściany.- Cholera - mruknął burmistrz, podchodząc do okna.- Blisko rąbnęło.Byle nie w jaki dom, brakuje mi tu jeszcze pożaru.Bogowie! Spójrzcietylko! Spójrzcie tylko na to! Krepp!!! Co to jest?Wszyscy, jak jeden mąż, rzucili się ku oknu.- O matko! - wrzasnął Jaskier, chwytając się za gardło.- To on! To ten sukinsyn, który mnieudusił!- D'jinni! - krzyknął Krepp.- Geniusz powietrza!- Nad karczmą Errdila! - zawołała Chireadan.- Nad dachem!- Złapała go! - Kapłan wychylił się tak mocno, że omal nie wypadł.- Widzicie światłomagiczne? Czarownica schwytała geniusza w pułapkę!Geralt patrzył w milczeniu.Kiedyś przed laty, gdy będąc zupełnym smarkaczem pobierał nauki w Kaer Morhen, wWiedzmińskim Siedliszczu, on i jego koleżka Eskel schwytali wielkiego leśnego trzmiela, któregonastępnie przywiązali do stojącego na stole dzbana długą nitką wyprutą z koszuli.Patrząc, cowyczynia trzmiel na uwięzi, pękali ze śmiechu do czasu, gdy zdybał ich na tym zajęciu Vesemir,ich preceptor, i złoił obu rzemieniem.Dżinn krążący nad dachem oberży Errdila zachowywał się identycznie jak tamten trzmiel.Wzlatywał i spadał, zrywał się i pikował w dół, krążył, bucząc wściekle, po okręgu.Bo dżinn,identycznie jak trzmiel z Kaer Morhen, był przywiązany pokręconymi nitkami z oślepiającojasnego, różnokolorowego światła, oplatającymi go szczelnie i kończącymi się na dachu.Dżinnjednak miał większe możliwości niż przywiązany do dzbanka trzmiel.Trzmiel nie mógł rozwalaćokolicznych dachów, roznosić w strzępy strzech, burzyć kominów, druzgotać wieżyczek i mansard.Dżinn mógł.I robił to.- Niszczy miasto! - zawył Neville.- Ten potwór niszczy moje miasto!- Hę, hę - zaśmiał się kapłan [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •