[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Fuj! Napijecie się kawy?  Tomaszewski wskazał im metalowy stolik i kilka składanychkrzeseł rozstawionych z dala od inżynierów pod wielkim płóciennym dachem, studiującychjakieś mapy, i z dala od stanowisk żołnierzy, którzy właśnie pomagali ich przewodnikom znalezćjakieś miejsce na nocleg. Wielokrotnie stwierdziłem, że wrzątek tutaj gasi pragnienie lepiej niżzimna woda. I tu się zgadzam  uśmiechnął się Rand, zajmując miejsce przy stoliku, na którym jakiśszeregowy umieścił już parujący dzbanek. Wodę w tym słońcu można pić wiadrami, a ulgiżadnej.Tyle tylko, że człowiek się potem zle czuje, jak po chorobie. Mhm. Tomaszewski pełnił rolę gospodarza, rozlewając kawę do filiżanek.Aie, patrząc na to z boku, śmiała się w duchu.Konwenanse.W obu kulturach istniałobowiązek prowadzenia rozmowy o niczym, jeśli rozmówcy nie widzieli się dłużej.A widaćbyło, że mężczyzn aż pali chęć natychmiastowego przejścia do sprawy. A dlaczego akurat tu wybrałeś miejsce na obozowisko? Teraz bardziej sprzyja obronie.No i łatwiej się tu wydostać na górę po obu stronach.Tomaszewski usiadł nareszcie, nasypał cukru do swojej filiżanki i zaczął powoli mieszać. Pozatym w pobliżu jest wielki stadion.W razie zrzutów powietrznych pilotom najłatwiej jest mierzyćw coś takiego, a zaopatrzenie nigdzie się nie zgubi wśród gruzów.Aie postanowiła ułatwić im przejście do sprawy.Czy nasi uczeni dostaną osobny namiot?  Podetknęła tabliczkę komandorowi doprzeczytania. Oczywiście. Masz kopię raportu sił specjalnych?  wykorzystał okazję Rand. Niejedną.Każdy może dostać swoją. Czyli kiedy odpoczną, mogą przystąpić do pracy?Tomaszewski skinął głową. Dadzą radę? Widzisz.Szyfr imperialny zasadniczo jest nam znany, ale służby specjalne używają wersjiznacznie zmodyfikowanej.Klucz wiele razy wpadał nam w ręce.Za każdym razem sam szyfr byłzmieniany.Ale osnowa szyfru jest ciągle taka sama.Teraz więc, chociaż nie mamy klucza, jesteśmy w stanie rozsupłać ten węzeł.Mam nadzieję. No to świetnie.Możemy.Przerwał im dzwonek telefonu. To pewnie z posterunku na górze. Komandor skinął na funkcyjnego szeregowego, któryczekał pod wiatą dowodzenia.Chłopak przyniósł ciężki aparat do stolika, ciągnąc za sobą kable. Tomaszewski. Słuchawka była równie ciężka jak sam telefon.Złośliwi mówili, że sprzętłączności, jak wszystko w wojsku, musi służyć także jako broń.No to sądząc po trwałościi ciężarze, telefon polowy został pewnie zakwalifikowany jako zapasowy taran do rozwalaniaokutych drzwi. Tak.Rozumiem, już idę.Zadowolony podniósł się z krzesła, odkładając słuchawkę. Mamy go. Kogo?  Rand również wstał. Tego, który was śledził od chwili, kiedy wjechaliście do miasta.Jesteście ciekawi?We trójkę ruszyli w stronę potężnych schodów.Najpierw jednak musieli pokonać niewielkipiarg, gdzie łatwo skręcić nogę.Potem jednak konstrukcja była w lepszym stanie.Powierzchniastopni zachowała nawet finezyjny wzór wykuty grubo ponad tysiąc lat temu.Na posterunku powitała ich Kai, roześmiana, jakby to ona była autorem sukcesu. Mamy go!Wymieniły z Aie badawcze spojrzenia.Obeszło się jednak bez spięcia.Chyba dziewczynyzaczęły się po prostu szanować.Rand nachylił się zaciekawiony nad jeńcem trzymanym przez dwóch strzelców pustyni. Kto to jest?Dowódca patrolu podeszła bliżej. Twierdzi, że poddany tutejszego króla. Butem wskazała krwawiący, rozwalony nosjeńca. Usiłowałam mu wytłumaczyć, że tutaj znajduje się wyłącznie pod jurysdykcją JejCesarskiej Mości, ale mógł mnie do końca nie zrozumieć.Trzeba rozpalić ognisko i przemówićdo niego bardziej gorącym językiem.Jeden z dwóch Polaków stojących obok z pistoletami maszynowymi musiał służyć w oboziew dolinie Sait, bo zrozumiał słowa dowódcy. Ognisko? Szkoda drewna  powiedział dość nawet poprawnie w miejscowym języku.Mamy coś lepszego. Podał koledze swój pistolet i rozłączył kable od aparatu telefonicznego.Z kieszeni wyjąłzwój drutu, z którego bagnetem odciął dwa krótkie kawałki, przymocował do prądnicy aparatui do stóp skrępowanego jeńca.Pokazał strzelcom pustyni, żeby nie trzymały jeńca rękami, któryzwiązany i tak nie miał szans uciec.Potem nachylił się nad leżącym. Nie chcesz mówić?  zapytał grzecznie. To zadzwoń!Energicznie pokręcił korbką aparatu.Jeniec wrzasnął przerazliwie, nie wiadomo, czyz zaskoczenia bardziej, czy z bólu.Prawda o tym, że każdy sprzęt w wojsku musiał w razie czegopełnić zastępczą, dodatkową rolę, potwierdziła się właśnie.Ciężkie polowe telefony wcale niemiały służyć jako tarany.Sprawdzały się doskonale na innych polach.%7łołnierz pokręcił korbką jeszcze raz.Jeniec zawył przerazliwie.Dziewczyny w mundurach strzelców pustyni patrzyły zachwycone. Teraz ja pokręcę! Teraz ja!  Zaczęły się przepychać do cudownego urządzenia.Ichdowódca patrzyła z rosnącą fascynacją.To coś sprawiało koszmarny ból, ale nie zostawiałośladów.Nie zostawiało śladów! W jej umyśle pojawiało się tysiące zastosowań dla tego cuduobcej techniki. %7łołnierze!  Tomaszewski usiłował przywołać wszystkich do porządku. Zostawcie go [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •