[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jezus położył się na środku, a wokół niego uczniowie.Zapełnili cały dom.Zebedeusz i jego żona nie mogli znaleźć miejsca dla siebie i wraz z Magdaleną wyszli do szopy.Starzec narzekał.Pozbawiono go wygód.Zwracając się w gniewie do żony, powiedział głośno, tak aby Magdalena usłyszała:- Coś podobnego! Żeby banda obcych wyrzuciła mnie z mojego własnego domu! Za kogo oni nas mają?!Lecz staruszka tylko odwróciła się do ściany i nic nie odpowiedziała.Tej nocy Mateusz znów nie spał.Ukucnął pod lampą, wyciągnął częściowo zapełnione stronice i zaczął opisywać, jak Jezus przyszedł do Kafarnaum i jak przyłączyła się do nich Magdalena.Nie zapomniał też o przypowieści Mistrza, zaczynającej się od słów: “Żył kiedyś bardzo bogaty człowiek."Gdy skończył pisać, zgasił światło i poszedł spać.Położył się z dala od innych; uczniowie nie przyzwyczaili się jeszcze do jego oddechu.Piotr natychmiast zasnął.Gdy tylko zamknął oczy, z nieba spłynął anioł, delikatnie otworzył jego skronie i wszedł do wnętrza głowy pod postacią snu.Piotr śnił:“Na brzegu jeziora zgromadził się wielki tłum.Nauczyciel był tam również i podziwiał, wraz z innymi, nowiutką łódź, całą zieloną, z czerwonym żaglem, która unosiła się na falach.Na dziobie błyszczał wielki wizerunek ryby, takiej samej jak ta wytatuowana na piersi Piotra.- Do kogo należy ta piękna łódź? - spytał Jezus.- Do mnie - z dumą odparł Piotr.- Piotrze, zgromadź uczniów i wypłyńcie na jezioro, abym mógł podziwiać twą odwagę!- Z przyjemnością, Rabbi - powiedział Piotr.Odwiązał cumę.Uczniowie wskoczyli do łodzi.Od rufy wiał pomyślny wiatr - żagiel wydął się i śpiewając wesoło, wypłynęli na otwarte morze.Nagle pojawiła się trąba powietrzna.Łódź zakręciła się w kółko, trzeszcząc przeraźliwie.W każdej chwili mogła się rozpaść.Zaczęła przeciekać i wypełniać się wodą.Przerażeni uczniowie leżeli plackiem na pokładzie i lamentowali.Piotr chwycił się masztu i zawołał:- Rabbi, pomóż nam!Nagle w otaczającej go ciemności, zobaczył ubranego na biało nauczyciela, który szedł w ich kierunku po wodzie.Uczniowie podnieśli głowy, zauważyli go i trzęsąc się ze strachu, zaczęli krzyczeć:- Duch! Duch!- Nie bójcie się - powiedział Jezus.- To ja!Piotr rzekł:- Panie, jeśli to naprawdę jesteś ty, spraw, abym ja również mógł chodzić po wodzie.- Chodź do mnie! - rozkazał Jezus.Piotr wyskoczył z łodzi, stanął na falach i zaczął iść.Lecz kiedy spostrzegł wokół siebie wzburzoną toń, zmartwiał ze strachu i pogrążył się w wodzie.- Panie, ratuj mnie! - krzyknął.- Tonę!Jezus wyciągnął rękę i wyrwał go z otchłani.- Człowieku małej wiary - rzekł.- Dlaczego się przestraszyłeś? Czy nie ufasz mi? Patrz!Jezus uniósł rękę i powiedział:- Uciszcie się! - i natychmiast wiatr przestał wiać, a fale się uspokoiły.Piotr wybuchnął płaczem.I tym razem jego dusza, wystawiona na próbę, zawiodła sromotnie.Obudził się z głośnym krzykiem.Brodę miał mokrą od łez.Usiadł na macie, oparł się o ścianę i westchnął.Mateusz, który jeszcze nie zasnął, usłyszał go.- Dlaczego wzdychasz, Piotrze? - zapytał.Piotr chciał udać, że nie usłyszał pytania.Nie miał ochoty na rozmowę z celnikami.Ale sen dławił go i czuł, że musi go z siebie wyrzucić, bo inaczej nie znajdzie wytchnienia.Dlatego podpełzł do Mateusza i zaczął opowiadać.Im dłużej opowiadał, tym bardziej ubarwiał swój sen.Mateusz słuchał pilnie i skwapliwie zapamiętywał każdy szczegół.Jutro o brzasku, jeśli Bóg pozwoli, utrwali sen na piśmie.Piotr skończył, lecz jego serce wciąż tłukło się w piersi jak łódź we śnie.Nagle zadrżał ze strachu.- Czy naprawdę Mistrz mógłby przyjść po mnie w nocy i zabrać mnie na otwarte wody, aby poddać mnie próbie? Nigdy w życiu nie widziałem bardziej wzburzonego jeziora, prawdziwszej łodzi, ani nie odczułem tak bardzo strachu.Może to nie był sen.Jak myślisz, Mateuszu?- Na pewno to nie był sen.Ten cud wydarzył się naprawdę - odparł Mateusz i zaczął powtarzać w pamięci całą historię w formie, w jakiej mógłby ją zapisać.Było to niezwykle trudne, ponieważ nie miał zupełnej pewności, czy zdarzyło się to naprawdę, czy tylko we śnie.Był to i sen i prawda.Cud wydarzył się, ale nie na tej ziemi, nie na tym jeziorze.Gdzieś indziej.Tylko gdzie?Zamknął oczy, żeby odpowiedzieć sobie na to pytanie.Zanim jednak znalazł odpowiedź, zapadł w sen.Następnego dnia lało jak z cebra i wiał silny wiatr, więc rybacy nie mogli wypłynąć.Zamknęli się w swoich chatach i naprawiali sieci, rozmawiając o dziwnym gościu w domu Zebedeusza.Wydawało im się, że był wskrzeszonym Janem Chrzcicielem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]