[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Co się im przytrafiło? Nie wszystkie zostały zabite w bitwie o Zamek Roogna i zaklęcie zapomnienia nie zmiotło ich przecież.Czy istniało jakieś późniejsze nieszczęście goblinów?Był nad podziemnym jeziorem.Współczesny transport z pewnością przewyższał starożytny; prawie wcale nie zabierał czasu.- Nie ma nieszczęścia goblinów - pomyślał w nim Mózgo-koral.Klątwa harpii nad populacją goblinów została zlikwidowana na powierzchni, ale przetrwała w głębinach.Ponieważ gobliny na powierzchni stawały się z pokolenia na pokolenie inteligentniejsze, przystojniejsze i szlachetniejsze, aż przestały różnić się od ludzi.Jedyne prawdziwe gobliny dzisiaj, to te z jaskiń.- Zatem zniszczyłem ich gatunek! - wykrzyknął Dor.- W sposób, którego nigdy bym nie przewidział!- W tamtej postaci, jak wiesz, byli straszliwi! poskręcani i byli ciężarem dla siebie samych tak samo jak i dla innych.Dbały o siebie tak mało.Były zadowolone ze śmierci w gobliniej taktyce morza - goblinów, kiedy szturmowali Zamek.Dobrze zrobiłeś, uwalniając ich spod| klątwy i odzyskując mężczyznę z gatunku harpii.- Wracając do tego - powiedział Dor - ofiarowałeś mi Księcia Harolda Harpię, a teraz przybyłem, by oddać ci przysługę, jak obiecałem.- Nie trzeba, Magu.Kiedy przyszedłeś tu dwa tygodnie temu, nie połączyłem tego.Mimo wszystko miałeś inne ciało, gdy spotkałem cię po raz pierwszy osiemset lat temu.Ale przez ostatnie dwa tygodnie doszedłem do tego.Zwróciłeś mi przysługę sprzed ośmiuset lat.- Nie.Wróciłem tutaj do swojego czasu.- Więc sprowadziłeś zwycięstwo na Króla Roognę.Dlatego jego rywal Mag Murphy wycofał; się z polityki, woląc czekać, aż powstanie lepsza; sytuacja.Przyszedł do mnie.- Murphy został wygnany? - zapytał wstrząśnięty Dor.- To było dobrowolne wygnanie.Król Roogna wolałby jego towarzystwo, ale Murphy był nie spokojny.Teraz jest w moim rezerwuarze.Może za jedno stulecie go uwolnię, kiedy Xanth będzie potrzebować jego talentu.Teraz w zamian za Księcia Harpii mam Murphiego i Vadne, którzy pewnego dnia utworzą królewską parę.Nic mi nie jesteś winien.- Hmm, jeżeli widzisz to w ten sposób - powiedział Dor.- A jeszcze.- Jeżeli kiedykolwiek wybierzesz się w podróż poza własne ciało, pamiętaj o mnie - pomyślał Koral.Nauczyłem się bardzo dużo o życiu, chociaż jeszcze niezbyt zrozumiałem seksualną naturę człowieka.- Nikt tego nie zrobił - pomyślał Dor śmiejąc się.- Nie doświadczam emocji, ale w twoim ciele tak.Polubiłem małą Księżniczkę.- Ona da się lubić - zgodził się Dor.- Wiesz, obiecałem skurczyć z powrotem obręcz wejściową do rozmiarów pierścienia, ale.- Wybaczone.Żegnaj, Magu!- Żegnaj, Koralu!Dywan wystartował i ze świstem pomknął z powrotem przez korytarze jaskiń.Kiedy wzniósł się do nieba, zawahał się, aż Dor przypomniał sobie, że nie powiedział, gdzie ma lecieć.- Zamek Dobrego Maga Humfreya.Dor znowu sobie przypomniał, że zamek Humfreya stoi tam, gdzie kiedyś był zamek Mistrza Zombich.Różniły się swoimi kształtami, prawdopodobnie kasztel zburzono więcej razy i przebudowywano.Humfrey jak zwykle był zatopiony w olbrzymim tomie, udając, że nie zwraca uwagi na to, co dzieje się wokół niego.- Co, znowu ty? - zapytał z irytacją.- Posłuchaj, gnomie - zaczął Grundy.Dobry Mag uśmiechnął się - rzadka rzecz u niego.- Dlaczego mam słuchać, kiedy mogę czytać? Popatrzcie.- i wskazał im książkę.Zerknęli do niej ponad jego plecami.- Ale ja nie jestem zabójcą! - zaprotestował porywczo Dor.- Mam dopiero dwanaście lat.Przerwał, ale nie wiedział, jak poprawić to, co mu się wymknęło.- Dwunastoletni weteran wojenny! - wykrzyknęła.- No pewnie, że zabijałeś wcześniej!Była to olbrzymia pomyłka, ale jej sympatia wynagrodziła mu wszystko.Jego zmęczone ciało zareagowało.Lewym ramieniem objął jej biodra, gdy stanęły przy nim.Przycisnął ją do swego boku.Och, jej pośladki były takie jędrne.- Ależ, Dor - żachnęła się zdumiona i zadowolona.- Ty mnie lubisz!Dor zmusił się do opuszczenia ramienia.Cóż takiego robił dotykając jej? Szczególnie okolic jej pulchnego tyłeczka.- Więcej niż potrafię powiedzieć.- Także cię lubię, Dor - usiadła mu na kolanach, jej pośladki wydawały się jeszcze bardziej sprężyste i miękkie niż wcześniej.Znowu jego ciało zareagowało po męsku.Dor wziął ją w ramiona.Dor nigdy wcześniej nie doznał czegoś takiego.Nagle uświadomił sobie, że jego ciało wie, co robić, gdyby tylko sobie pofolgował.A ona była chętna.Mogłoby to być doświadczenie niepodobne do niczego, co mógł sobie u tak młodym wieku wyobrazić.Miał dwanaście lat.Jego ciało było farsze.Ono mogło to zrobić.- Och, Dor - zamruczała, schylając głowę, żeby ucałował ją w usta.Jej wargi były takie słodkie, że on.Pchła ugryzła go w lewe ucho.Dor uderzył ją - i zmiażdżył własne ucho.Ból był krótkotrwały, ale intensywny.Podniósł się, zrzucając brutalnie Millie z kolan.- Muszę trochę odpocząć - powiedział.Nie odezwała się więcej, ale po prostu stała tam, z oczami wbitymi w ziemię.Wiedział, że okrutnie ją zranił.Popełniła kardynalny dziewczęcy błąd, przejmując inicjatywę, i została skarcona.Ale co mógł zrobić?On nie istniał w jej świecie.Miał wkrótce odejść, pozostawiając ją samą na osiemset lat i potem, kiedy ponownie się spotkali, on będzie miał znowu dwanaście lat.Ale co będzie, gdy stanie się mężczyzną.Dor stwierdził, że się rumieni.- To.to znaczy, że ta księga nagrywa wszystko, nawet moje osobiste uczucia? Jednak naprawdę to robiła.- Nie mogliśmy sobie pozwolić, aby przyszły Król Xanth wymknął się spod naszej kontroli - zauważył Humfrey.- Szczególnie, gdy nasza własna historia jest w to uwikłana.Nie, żebyśmy mogli coś z tym robić, kiedy rzucone zostało zaklęcie arrasu.Na dodatek jako doświadczenie następcy.- Czy to było wiążące? - zapytał Dor.- Mam na myśli, czy naprawdę zmieniłem historię?- Na to pytanie może nigdy nie będzie satysfakcjonującej odpowiedzi.Powiedziałbym, że tak i powiedziałbym, że nie.- Typowo gnomiczna odpowiedź - stwierdził Grundy.- Ktoś musi przemyśleć zarys historii Xanth - ciągnął Dobry Mag.- Serię Fal Mundańskich Najazdów, zdziesiątkowane populacje, znów i znów.Gdyby każda osoba żyła i reprodukowała się bez przerwy, każde wtrącanie się do tego procesu wyeliminowałoby wielu dzisiejszych mieszkańców.Ale gdyby przyszedł późniejszy Najazd i tak by to zmiótł - wzruszył ramionami.- Nastąpiłaby znaczna zmiana, wszystko znowu zniosłoby się o pokolenie lub dwa później.W którym to przypadku nie zaistniałby paradoks odnoszący się do naszej współczesności.Powiedziałbym, że bitwa o Zamek Roogna była rzeczywista i że zmieniłeś tę rzeczywistość.Ponownie zapisałeś ten pierwowzór.Ale zmieniłeś jedynie detale szczególnego epizodu, nie całkowity bieg historii.Czy to ma znaczenie?- Sądzę, że nie - powiedział Dor.- Co do strony, którą czytałem - powiedział Humfrey.- Widać, że byłeś skupiony na męskości.Czy przychodzi ci na myśl.Że byłeś bardziej męski, odrzucając propozycję panny, niż gdybyś ją przyjął?- Nie - przyznał Dor.- Być mężczyzną to coś więcej niż seks!Jak na zawołanie do pokoju weszła Gorgona w zachwycającej, ponętnej sukni, ale dalej bez twarzy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •