[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jakt nie miał pretensji - w końcu żadne z nich nie planowało tego ani nie chciało, żadne nie próbowało ukraść Jaktowi życia.Ale wciąż cierpiał, widząc ją zgiętą pod brzemieniem i wiedząc, że mimo swej miłości w żaden sposób nie potrafi jej pomóc.* * *Miro stał w luku statku i spoglądał na Elę i Quarę.Wewnątrz czekała już młoda Valentine w towarzystwie pequenino imieniem Gasiogień i bezimiennej robotnicy przysłanej przez Królową Kopca.- Jane umiera - stwierdził Miro.- Musimy lecieć natychmiast.Jeśli będziemy zwlekać, braknie jej pamięci, żeby przerzucić statek.- Jak możesz nas o to prosić? - zaprotestowała Quara.- Przecież kiedy Jane umrze, nigdy nie zdołamy powrócić.Przetrwamy, dopóki wystarczy tlenu na statku.Najwyżej kilka miesięcy.Potem zginiemy.- Ale czy przez ten czas coś osiągniemy? - spytał Miro.- Czy nawiążemy kontakt z descoladores, tymi obcymi, którzy wysyłają próbniki niszczące planety? Czy przekonamy ich, żeby przestali? Czy ocalimy rasy, które znamy, i tysiące, miliony innych, których jeszcze nie poznaliśmy, od straszliwej i nieuleczalnej choroby? Jane dała nam najlepsze programy, jakie potrafiła stworzyć.Mają nam pomóc z nimi rozmawiać.Czy to wystarczy na twoją pracę dyplomową? Na dzieło życia?Ela spojrzała z wyrzutem.- Myślałam, że wykonałam pracę dyplomową, kiedy stworzyłam wirusa, który zwalczył descoladę.- To prawda - przyznał.- Zrobiłaś dosyć.Ale zostało więcej i tylko ty możesz pomóc.Proszę cię, Elu, żebyś poleciała i zginęła ze mną, ponieważ bez ciebie moja śmierć na nic się nie przyda.Bez ciebie Val i ja nie osiągniemy tego, co konieczne.Ani Quara, ani Ela nie poruszyły się nawet.Obie milczały.Miro pokiwał głową, odwrócił się i zniknął we wnętrzu statku.Zanim jednak zdążył zamknąć i uszczelnić właz, obie siostry ruszyły za nim, obejmując się ramionami.LICZY SIę TYLKO TO, W KTóRą FIKCJę UWIERZYSZOjciec powiedział mi kiedyś, że nie ma bogów, jedynie okrutna manipulacja złych ludzi, którzy udawali, że ich władza jest dobrem, a ich motywem jest miłość.Ale jeśli bogów nie ma, to dlaczego tak pragniemy w nich wierzyć?To, że źli kłamcy stają między nami a bogami i zasłaniają nam widok, nie oznacza, że jasna aureola, otaczająca każdego kłamcę, to nie zewnętrzne obrzeża boga, czekającego, aż znajdziemy sposób ominięcia kłamstwa.Z „Boskich szeptów Han Qing-jao”< To nie działa> stwierdziła Królowa Kopca.zapytał Człowiek.odparła Królowa Kopca.odparł Człowiek.Przepłynęła do niej też inna wiadomość, ukryta pod tą świadomą: mówił, a ona słyszała:przyznała.poprosił Człowiek.odpowiedziała.dokończył Człowiek.zgodziła się Królowa Kopca.odparła Królowa Kopca.stwierdziła Królowa Kopca.Cierpienie i żal za przyjacielem wezbrały w Człowieku i rozlały się po sieci, która łączyła go ze wszystkimi ojcowskimi drzewami i wszystkimi królowymi kopców.Ale dla nich smakowały słodko, gdyż zrodziły się z miłości do życia człowieka.I już w chwili, gdy to mówiła, rozpacz ukryta w słowach wylała się jak żółć.Wszyscy w sieci, którą pomogła upleść, wyczuli w tym truciznę, gdyż zrodziła się ze strachu przed śmiercią człowieka.* * *Jane znalazła siłę na ostatnią podróż, utrzymywała w myślach prom i sześć żywych organizmów w jego wnętrzu, utrzymywała idealny obraz ich fizycznych form - dostatecznie długo, by cisnąć ich na Zewnątrz i ściągnąć do Wnętrza na orbicie odległego świata, gdzie powstała descolada.Ale kiedy tego dokonała, nie potrafiła się już odnaleźć.Wyrwano jej wspomnienia, zniknęły połączenia ze światami, tak jej znane jak własne ciało ludziom, królowym kopców i ojcowskim drzewom.Gdy próbowała ich użyć, nic się nie działo, była odrętwiała, zapadała się - nie do swego dawnego jądra, ale do niewielkich zakątków siebie, zbyt małych, by ją pomieściły.Umieram, umieram, powtarzała ciągle, nienawidząc tych słów, nienawidząc ogarniającej ją paniki.- Teraz się boję - powiedziała do komputera, przed którym siedziała młoda Valentine.Tylko powiedziała, gdyż nie pamiętała już, jak wyświetlić twarz, przez całe stulecia będącą jej maską.A zaraz potem nie mogła sobie przypomnieć, czy właśnie młodej Valentine miała to powiedzieć.Ta jej część również zniknęła.Jeszcze przed chwilą była na miejscu, a teraz nie mogła jej dosięgnąć.I dlaczego w ogóle odzywała się do tego surogatu Endera? Dlaczego krzyczała cicho do ucha Mira, do ucha Petera, powtarzając: „Mów do mnie, mów do mnie, boję się”? Nie te ludzkie kształty były jej teraz potrzebne.Chciała tego, który wyrwał ją z ucha.Tego, który odrzucił ją i wybrał smutną, znużoną kobietę, ponieważ - tak sądził - Novinha bardziej go potrzebowała.Ale jak możesz być jej bardziej potrzebny niż mnie w tej chwili? Jeśli ty umrzesz, ona wciąż będzie żyła.A ja umieram teraz, bo odwróciłeś ode mnie wzrok.Wang-mu usłyszała głos mamroczący obok niej na plaży.Zasnęłam? - zastanowiła się.Podniosła policzek z piasku i podparła się rękami.Trwał odpływ, woda była daleko od miejsca, gdzie leżała.Tuż obok Peter siedział ze skrzyżowanymi nogami, kołysał się w przód i w tył i powtarzał cicho:- Jane, słyszę cię.Mówię do ciebie.Jestem.Łzy spływały mu po policzkach.W tej właśnie chwili, słysząc, jak intonuje to zdanie, Wang-mu uświadomiła sobie dwie rzeczy równocześnie.Po pierwsze, że Jane umiera, gdyż czym mogły być słowa Petera jak nie pociechą, a kiedy Jane mogła potrzebować pociechy, jeśli nie w swej ostatniej godzinie? Jednak drugi fakt był dla Wang-mu jeszcze bardziej przerażający.Wiedziała bowiem, po raz pierwszy widząc łzy Petera - po raz pierwszy widząc, że w ogóle jest zdolny do płaczu - że chciałaby zajrzeć do jego serca, jak Jane go dotykała.Nie, być jedyną, której śmierć sprawiałaby mu taki ból.Kiedy to się stało? - myślała.Kiedy zapragnęłam, żeby mnie pokochał? Czy dopiero teraz? Czy to dziecięce pożądanie, czy pragnę go tylko dlatego, że inna kobieta.inna istota go zdobyła? Czy też, w tych dniach przeżytych razem, zatęskniłam za jego miłością? Czy jego drwiny, jego pogarda dla mnie, a także jego tajony ból, skrywane lęki, wszystko to uczyniło go dla mnie drogim? Czy może ta niechęć do mnie spowodowała, że zapragnęłam nie tylko jego aprobaty, ale i uczucia? Czy raczej jego cierpienie sprawiło, że chciałabym, żeby u mnie szukał pocieszenia?Dlaczego tak mi zależy na jego miłości? Dlaczego jestem zazdrosna o Jane, konającą obcą istotę, której prawie nie znam, o której właściwie nic nie wiem? Czy to możliwe, że po latach dumy ze swej samotności muszę się przekonać, że przez cały czas tęskniłam za, jakimś żałosnym dziecinnym romansem? A szukając miłości, czy mogłam wybrać gorszego kandydata? On kocha inną, z którą nie mogę się równać, zwłaszcza po jej śmierci.Wie, że jestem głupia, i mną gardzi.A sam jest tylko ułamkiem żywej istoty, nie najpiękniejszą częścią człowieka podzielonego.Czy straciłam rozum?Czy też w końcu odnalazłam serce?Wypełniły ją nieznane emocje [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •