X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie oddalaj się już ode mnie i oby nikt nas nie rozłączył.Milczek ściskał żonę, gdy nagle uwagę jego odwróciły jakieś hałasy.- Skoro młodzi się obudzili - ozwał się swoim grubym głosem kowal -przynoszę im coś do jedzenia.Mleko, ciepłe jeszcze placuszki, świeży ser, figi.prawdziwa uczta!- %7łonę masz piękną jak bogini, Milczku, i z pewnością posiada ona mnóstwozalet, ale.czy uprzedziłeś ją, że nie wprowadzasz jej do raju? Miasteczko tozamknięty świat, nieprzyjazny wobec każdej nowej twarzy, zwłaszcza wobectakiej, która może zaćmić wszystkie inne.- Mąż niczego przede mną nie ukrywał - przyznała Jasnotka.- Aha.i nie boisz się, pani?- Usłyszałam wezwanie jak i on.- W porządku.W takim razie moje ostrzeżenie było niepotrzebne.Ja nawaszym miejscu zapomniałbym o Mieście Prawdy, zamieszkałbym naWschodnim Brzegu i korzystał z życia.W waszym wieku zamknąć się w tymmiasteczku i widzieć przed sobą tylko tajemnicze dzieło.No, ale ostateczniekażdemu coś przeznaczone.- Odzienie mam już trochę sfatygowane - pożalił się Milczek.- Ty w nowejsukni wywrzesz lepsze wrażenie. - Myślę, że Komisja Przyjęć wypowiada się nie tylko na podstawie wyglądu.- Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, czym się kieruje, i nie wiem nawet, ktow niej zasiada.- Czyżbyś się niepokoił?- Boję się, że w razie niepowodzenia sprawię ci zawód i okażę się niegodnyojca.- Mnie też dręczy niepokój.Wiem jednak, że nie mamy wyboru, musimy byćszczerzy i pokazać się takimi, jacy jesteśmy.- Zastanawia mnie jeszcze jedno.Ja mam ze sobą przedmioty, którychwymaga się od kandydatów, ale czego będą żądali od ciebie?- Dowiemy się.Kowal zawołał Milczka.- Masz tu to, coś mi powierzył wiele lat temu, przed odejściem - rzekł,wręczając chłopakowi skórzaną sakwę, składany stołek i kawałki szlachetnegodrewna na fotel.- Chciałbym jednak zrozumieć.dlaczego ty, syn znanegorzemieślnika, od razu nie zgłosiłeś się do komisji, gdy tylko spełniłeśwymagane warunki.- Bo nie usłyszałem wezwania.- I tylko po to, żeby je usłyszeć, tyleś się nawędrował?- Tak i zorientowałem się, że było całkiem blisko, tak blisko, że jego potęgauczyniła mnie głuchym.Kowal westchnął.- Dziękuję ci za szczerość, ale doprawdy niczego nie pojmuję.W każdymrazie życzę ci powodzenia.Poranek był wspaniały, choć upał nie do wytrzymania.Młodzi małżonkowieudali się do głównego urzędu policji, gdzie jakiś policjant z apetytem zajadałśniadanie.- Nie mam żadnych podstaw, by was uwięzić - oznajmił z żalem.- Idzcie stądi zgłoście się przy bramie północnej.Milczek i Jasnotka usłuchali.Mury, które opasywały miasteczko, wydawałysię nie do pokonania.Po lewej stronie zamkniętej bramy stał jeden z dwóch wartownikówpełniących służbę od czwartej rano do czwartej po południu.Miał w ręcepotężny kij, przed słońcem mógł schronić się w budce i nie wolno mu byłoprzechodzić przez bramę.Tak jak jego kolega mieszkał z dala od MiastaPrawdy, w strefie pól uprawnych.Wartownik miał kwadratową twarz, był barczysty i zaprawiony dowszelkiego rodzaju walk.Wynagrodzenie pobierał skromne i dorabiał sobiejako świadek przy transakcjach handlowych.- Nazywam się Milczek i jestem synem Neba Doskonałego.Moja żonaJasnotka usłyszała wezwanie tak jak ja, prosimy cię więc, byś otworzył nam bramę miasteczka.- Nie macie prawa wstępu.16Skórę drwal miał wygarbowaną na podobieństwo wołowej i bez przerwy żułliście ligustru.Przed nim i Ognikiem biegło dwanaście kóz, prowadzonychprzez najstarszą, która wyraznie wiedziała, dokąd idzie.- Rąbiemy drzewo czy pasiemy kozy?- Nie bądz taki niecierpliwy, chłopcze.Jak widzę, nie znasz tego zawodu.Dzięki tym kozom oszczędzam czas i siły.Przewodniczka stada znalazła na skraju pustyni akację i zabrała się donajniżej rosnących liści.Za nią do obrabiania drzewa przystąpiły pozostałezwierzęta, łase na takie przysmaki.- Usiądzmy pod tą palmą, o tam, a kozy niech popracują.Wziąłem ze sobąchleb, cebulę i bukłak chłodnej wody.- Ani myślę odpoczywać, idę rąbać drzewo, dużo drzewa.- A na co ci ono?- Potrzebuję tyle, żeby starczyło na fotel.- Masz dom i chcesz go umeblować?- Potrzebuję drewna.- Masz swoje drobne sekrety i całkiem słusznie.Im mniej mówimy, tymlepiej nam się wiedzie.Ja już dwa razy się rozwodziłem, bo za bardzo ufałemżonom.Doszło do tego, że puściły mnie z torbami i żywot zakończę jako drwalna służbie u stolarza.- Kiedy zaczynamy?- Spójrz na te poczciwe zwierzęta i bądz im wdzięczny.Kozy, wspinając się na tylnych nogach, z zapałem ogołacały drzewo z liści.Gdy zżarły już wszystko, co było w ich zasięgu, drwal przyszedł im z pomocą.Zarzucił sznur na wyższe gałęzie i ściągnął je niżej, tak że stały się dostępnedla zwierząt, zachwyconych, że oto mają przed sobą uczty ciąg dalszy.- Podziwiaj taką robotę, chłopcze! Akacja już całkiem goła, teraz kolej na nas.Ognik dostał siekierę z drewnianym styliskiem i łukowato wygiętymostrzem z brązu.Krótkimi, mierzonymi ruchami poodcinał od pnia gałęzie,potem, nawet nie odetchnąwszy, zaczął rąbać drzewo z taką siłą, że drwal ażosłupiał.Młody człowiek nie dość, że wydawał się niestrudzony, to jeszczewładał siekierą jak doświadczony praktyk.- Na moje oko za bardzo się śpieszysz.Pracując w takim tempie, będzieszpracował za półdarmo.- Bądz spokojny, nie zamierzam zostać tu majstrem.Gdy tylko skończę,powiedz kozom, żeby znalazły jakieś inne drzewo.- Szef powiedział, że. - To ja macham siekierą, a nie on.Drwal uznał, że chwilowo lepiej będzie nie wdawać się w kłótnię.Kozyruszyły szukać sobie miejsca następnej uczty, on sam zażywał dobrzezasłużonego odpoczynku, Ognik zaś zabierał się do następnej akacji.g�Milczek i Jasnotka czekali już trzy dni.Kowal Obed przynosił imskromniutkie posiłki, nie odzywając się przy tym ani słowem, jak gdyby miałzakaz mówienia.Naczelnik Sobek przechodził obok, też nic nie mówiąc.Widzieli, jak przyszła karawana osłów objuczonych wszelaką żywnością imateriałami, jak pod okiem czuwającego przy bramie wartownika rozjuczanozwierzęta, widzieli, jak pracują ludzie ze służb pomocniczych, zapewniającymieszkańcom Miasta Prawdy dostatek.- Czy to normalna rzecz takie postępowanie? - zapytała Jasnotka,- Nie mam pojęcia.Ci, co mieszkają w środku, robią, jak im się podoba.- Przy tobie czekanie nie jest męczące, a to miejsce ma w sobie tyle uroku, żeczas płynie tu jak miód.Milczek podzielał spokój żony.Przy niej i dzięki niej nie bał się żadnegociosu.Jeśli Komisja Przyjęć sądzi, że strwoży ich i ugnie, to jest w błędzie.Przecież sam pobyt tutaj, na pustyni wśród dzikich wzgórz, ponad którewznosi się majestatyczny Zachodni Szczyt, tuż obok miejsca, gdzie ludziepracują dla wieczności, a żyją tajemnicą materii - czyż samo to nie jest juższczęściem?Kończył się trzeci dzień i słońce schodziło pod horyzont, gdy przyszedł donich strażnik spod bramy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •  

    Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.