[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie pytałam, czy powinniśmy korzystać z tuneli, tylko gdzie jest najbliższe wejście?Angel westchnął.- Prawdopodobnie jedno jest gdzieś przy tylnej ścianie gospody.Chociaż na zboczu domy są wybudowane jeden na drugim.Kto wie, gdzie może być wyjście z tunelu?- Jeśli raz znajdę się w tunelu, będę wiedziała, gdzie jest Nieglizdawiec.Mam w pamięci obraz labiryntu ze wspomnień geblingów.Odnajdę drogę.- To on zmusza cię, byś poszła tunelami.Tobie się tam nic nie stanie, Nieglizdawiec cię ochroni, lady Patience, ale my nie mamy tego zabezpieczenia.Przypuszczam, że byłoby po jego myśli, gdybyśmy tam pozostali martwi i gdybyś tylko ty bezpieczna, zdrowa i.samotna dotarła do niego.- Angelu, jeśli chcę na chwilę wejść do tunelu, to nie rozumiem, dlaczego miałabym tego nie zrobić.- Chcesz tego?- Tak sądzę.A może jednak tę myśl podsunął jej Nieglizdawiec? Skrzywiła się, spoglądając na swe odbicie w lustrze.- Czy powinnam we wszystko wątpić? - zapytała.- Po prostu chcę, abyś wybrała najlepsze rozwiązanie.Patience nie odpowiedziała.Każdy czuł się w obowiązku dać jej dobrą radę.Jakby obecność Nieglizdawca w jej umyśle uniemożliwiała podejmowanie własnych decyzji.A może i ta niechętna przyjaciołom myśl pochodziła od Nieglizdawca, który chciał ją rozdzielić z życzliwymi jej towarzyszami drogi.Zastanawiała się, czy może ufać swojemu osądowi.Jakież to byłoby wygodne, gdyby mogła skoncentrować się wyłącznie na trzymaniu Nieglizdawca na dystans i pozwoliła Angelowi się prowadzić.Angel potrafi zapewnić jej bezpieczeństwo.Może powinna była słuchać jego rad przez cały czas.Pomyślała o Willu, Reck i Ruinie, którzy siedzieli w sąsiednim pokoju, i zwątpiła, czy słusznie postąpiła, ciągnąc ich ze sobą całą drogę od Lasu Druciarza.Stanowili jedynie dodatkową komplikację.Wystarczyłby jej Angel i pomoc Sken, gdyby potrzebowała brutalnej siły.Reck i Ruin byli zbyt nieprzewidywalni.Czy kiedykolwiek interesy ludzi i geblingów okazały się zbieżne? A Will? Przecież jego religia - z Patience jako bóstwem, boginią miłości i ofiarą to szaleństwo! Ten poranek na łodzi był snem, kłamstwem.Co za sens iść w góry z tą gromadą zupełnie obcych jej istot.Kto wie, jakie mają wobec niej zamiary?Niewiele brakowało, by - zgodnie z radą Angela - zdecydowała się wyjść natychmiast z oberży i zostawić tu geblingi.Mogliby po prostu zniknąć w tłumie.Gdyby tylko znalazła się wystarczająco daleko od Reck i Ruina, Nieglizdawiec wyrzuciłby ich ze Spękanej Skały i geblingi nigdy nie zdołałyby za nią podążyć.Ale czuła się jakoś dziwnie na myśl o takiej ucieczce.Prześladowało ją wspomnienie ust na policzku, palców na skórze.Czy jestem tak niedojrzała, że powstrzymuje mnie jakieś niemądre uczucie? A jednak tak właśnie było.I coś jeszcze.Wspomnienie, że sama była królem geblingów.Czuła, jakby życie milionów stworzeń mieszkających w Spękanej Skale zależało od niej.Odpowiadała za nie, były w jej władzy.Wyraźnie pamiętała, że niegdyś - kiedy jeszcze tylko kilka tysięcy geblingów zamieszkiwało górę - rządziła nimi.Nie potrafiła odrzucić odpowiedzialności, w każdym razie nie tak łatwo.Więc nic nie powiedziała.Angel odłożył nożyczki.- Śliczna - stwierdził.- Wyglądasz jak więzień, który wyszedł właśnie z Radosnych Piekieł - stwierdziła Sken.- Dziękuję - odpowiedziała Patience.- Uważam to uczesanie za twarzowe.- Założyła perukę i znowu stała się kobietą.- W co się gra w tym domu?- Właściwie to jest bardziej miejsce widowisk.- Angel poprawił z tyłu jej włosy.- Mają scenę i trupę gauntów, z gier hazardowych - zawody między ślizgawcami i robalami.Stawki bywają wysokie.- Nigdy nie widziałam takiej walki - powiedziała Patience.- To nic ładnego - stwierdziła Sken.- Powinniśmy na coś postawić, inaczej pomyślą, że nie przyjechaliśmy tu dla hazardu, i zaczną się zastanawiać, czy nasza obecność nie oznacza kłopotów.- Angel podrzucił ciężką sakiewkę w powietrze i złapał ją.Sken ani na moment nie spuszczała z niej wzroku.- Ale bardziej mam ochotę na widowisko.Co takiego pokazują?- Nie wiem.Jest to prawdopodobnie demonstracja rozrzucańca
[ Pobierz całość w formacie PDF ]