[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Jak ty wyglądasz?! Czy ty nie masz sumienia.,.?!— Gdzie się czaił? — spytała równocześnie Alicja nieufnie.— Jakim samochodem? — zainteresowałam się mimo woli.Paweł usiłować odpowiadać na wszystkie pytania naraz.Zosia robiła awanturę, utrudnioną koniecznością zachowania ciszy ze względu na gości.Alicja wydarła Pawłowi kawę razem z chustką do nosa.Paweł otrząsał z siebie zielsko.— Nie wiem, jak wyglądał, ciemno było — mówił z zapałem.— No wiem, wiem, że się denerwujesz, przecież nic mi się nie stało! Nie napadł mnie, w ogóle się do niego nie zbliżałem! Tu, za tymi drzewami, jak wracałem.Usłyszałem, że się coś rusza, i byłem ciekaw.O rany boskie, co mi się miało stać?! Zdaje się, że zaglądał do środka, a potem uciekł tędy, przez ogród, na ulicę, o mało sobie oka nie wydłubałem tą gałęzią od śliwki.No ale nie wydłubałem sobie przecież!.Nie wiem, czy kobieta, był w spodniach.Po tych uliczkach do stacji, przez jakieś cudze ogrody, przez coś przelazłem.I w końcu zginął mi z oczu, i usłyszałem, że rusza samochodem, nie wiem jakim, w ogóle go nie widziałem, tylko słyszałem.Osobowy.Jak się wydostałem na ulicę, to już go nie było, a za to ja nie wiedziałem, gdzie jestem.— No i gdzie byłeś?— Caůkiem gdzie indziej.Na drugim końcu Aller¸d.— Przecież leciałeś po tych zaroślach do stacji?— Ale on przełazi okrężną drogą, najpierw do stacji, a potem w tę drugą stronę, bliżej autostrady, ale w ogóle to daleko.Od razu wróciłem, jak tylko odjechał!— Jeżeli jeszcze raz zrobisz coś podobnego.! — zaczęła Zosia złowieszczo.— Czekaj — przerwała Alicja.— I nie widziałeś, kto to był? Może ci się wydał do kogoś podobny?— Nie wiem, chyba do nikogo.Jakaś niezbyt gruba osoba.Raczej szczupły.— Dużo nam z tego przyjdzie — mruknęłam niechętnie.— Wśród podejrzanych nie ma nikogo grubego.Nie był taki wysoki jak Roj?— Nie, chyba trochę niższy.Dużo niższy.— Trzeba było przynajmniej przyjrzeć mu się dokładniej — powiedziała Alicja z niezadowoleniem.— Świecą przecież po drodze jakieś latanie!— On unikał latarni.Pewnie, że mu się chciałem przyjrzeć, ale się czaił w ciemnych miejscach.Przyniesiona przez Pawła kawa okazała się tą nieco gorszą.Sensacyjna informacja o mordercy za oknem sprawiła, że postanowiłyśmy się jednak napić.Alicja zdecydowała się zaparzyć ją w ekspresie, z nadzieją, że ten sposób parzenia podniesie jej jakość.Z tą samą nadzieją wypłukała szklany zbiornik wrzącą wodą dwa razy, po czym usiedliśmy dookoła, patrząc, jak ciemny płyn ciurka do dzbanka.Przypuszczenia co do celów, w jakich morderca czaił się za oknem, i wątpliwości, czy to był na pewno morderca, wyczerpały nas w końcu i temat sam się przestawił, szczególnie że Alicja znów zmieniła zdanie, powątpiewając w siebie w charakterze ofiary i wszelkie supozycje na ten temat witając jak objaw debilizmu.Jej upór nas nieco zniechęcił.— Może byś tak powiedziała wreszcie, o co chodzi z tą ciotką? — spytałam, rezygnując z przekonania jej, że znajduje się na prostej drodze do zguby.— Chyba że tkwi tu jakaś tajemnica rodzinna?— Owszem, dla mnie — odparła Alicja melancholijnie.— Jest dla mnie całkowitą tajemnicą, jak się powinnam do tej ciotki zwracać.Ich jest dwie, tych ciotek, z jedną z nich jestem na pani, a z drugą na ty.I nie mam pojęcia z którą, nie rozróżniam ich ani z imion, ani z twarzy.— Nie wydaje mi się, żeby to był powód do przeraźliwych krzyków — powiedziała Zosia z lekką urazą.— Wcale nie krzyczaůam przeraęliwie.Poza tym jedna ciotka przyjeýdýa do Aller¸d, nie wiem która, i zupeůnie o tym zapomniaůam.Bćdć musiaůa sić nią zająć.— Dlaczego ty? Jest przecież więcej rodziny?— Bo właściwie ona przyjeżdża do mnie.Mieszkała tu kiedyś, dawno temu, kiedy jeszcze ten dom nie był całkowicie wykończony, i zostały jakieś jej rzeczy, które teraz chce zabrać, chociaż miała je zabrać osiemnaście lat temu.— Może fisharmonię? — spytałam ze skrytą nadzieją.— Albo może ten obraz ze ściany w ostatnim pokoju?— O Boże, jeśli zabierze obraz, jestem gotowa dla niej na wszystko! — ożywiła się Zosia, która mieszkała w ostatnim pokoju.— Nie — odparła Alicja z westchnieniem.— Obraz pewnie weźmie, ale nie tamten.Obraz na úcianie w ostatnim pokoju byů tematem rozwaýań wszystkich osób, które kiedykolwiek nocowaůy w Aller¸d.Stanowiů arcydzieůo, jakie cićýko byůo zapomnieă, pojawiaůo sić bowiem w koszmarach sennych.Rozmiary nie pozwalały go nigdzie schować, rada, żeby odwrócić je twarzą do ściany, wydawała się jedynie słuszna.Alicja powoli dojrzewała do decyzji, żeby się do niej zastosować.— Szkoda — powiedziałam smutnie.Nasza nadzieja zgasła równie szybko, jak się narodziła, i oczekiwana ciocia, która przez chwilę wydawała nam się szalenie atrakcyjna, od razu straciła w naszych oczach.— Kiedy ona ma przyjechać? — spytała Zosia nieżyczliwie.— Nie wiem.Gdzie ja położyłam ten list? Tam było napisane.— Trzymałaś go w ręku w czasie obiadu.Potem poleciałaś witać Włodzia i Marianne.Diabli wiedzą co z nim zrobiłaś.Alicja odstawiła dzbanek, z którego zaczęła nalewać kawę do filiżanek, i podniosła się od stołu.Ujęłam dzbanek i dokończyłam nalewania.Alicja zaczęła gmerać w stosie na biurku.— Muszę go znaleźć! Nie widzieliście, co ja z nim zrobiłam? Mam wrażenie, że to jakoś wkrótce.Nikt z was go gdzieś nie przekładał?Przyglądaliśmy się jej w milczeniu.— Wygląda na to, że teraz będziesz szukać dwóch listów — powiedziałam zgryźliwie.— Szukaj tego od ciotki, to może znajdziesz ten od Edka.Zawsze człowiek znajduje nie to, czego szuka.— To może w ogóle zacząć szukać zupełnie czego innego? — zaproponował Paweł.— Na przykład obroży dla psa.— Nigdy w życiu nie miałam obroży dla psa!— To tym lepiej, będziemy szukać bardzo długo i mnóstwo czego innego się znajdzie.List od ciotki przepadł jak kamień w wodę.Alicja zdenerwowała się tym okropnie i ze zdenerwowania postanowiła iść spać [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •