[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A ta potrzebakomplikuje realizacje naszego marzenia o wolności.Po raz pierwszy Johna uderzyło to, że Chelkim wszystkie humanoidy musiaływydawać się gatunkami zdolnymi do łatwej adaptacji w dowolnych warunkach.Bo przecieżnajzwyklejszy humanoid technicznego rodzaju bez względu na płeć potrafił w razie potrzebystać się robotnikiem albo chwycić za broń i walczyć.Walczyć nawet gołymi rękami! Używaćdo walki zębów i paznokci.Usiadł, patrząc na Omniarcha.- To.Vivarium, o którym mówisz.Rozumiem,, że są tam rozmaite środowiska iwarunki życia.Ale -na przestrzeń! Czy jest na tyle duże, by pomieścić miliony twoichChelki?- Jest, Johnie Braysen.Jest oszałamiające.Spędziłem wiele godzin, badając jegoautomaty i mechanizmy, przeprowadziłem kilka drobnych eksperymentów.I wiele tysięcygodzin o nim myślałem.Ale nadal rozumiem jego działanie tylko w maleńkim stopniu.Wjego oczach patrzących na Johna zamigotał niewyrazny niepokój.- Nawet sposób w jakizamierzam zapewnić bezpieczeństwo swego gatunku jest dla mnie prawie zupełną zagadką.Próbowałem zorganizować grupę wykwalifikowanych osobników, którzy pomogliby mistudiować wszystko, kiedy już będziemy w środku, ale nawet nie wiem, ilu z nich dotrze namiejsce spotkania.I nawet kiedy sprowadzę Vivarium z przeszłości, trzeba będzie wszystkichChelki tam przenieść.To w sumie będzie olbrzymie i trudne zadanie.- Czy ze względów bezpieczeństwa nie chcesz mnie poinformować, kiedy to nastąpi?Zakładam, że Vivarium może wejść w null - przerwał na chwile.- Wiesz, ja także mampewien kłopot ze znalezieniem miejsca wystarczająco odległego od Vul.Omniarch odparł z uśmiechem; Ze smutnym uśmiechem:- Niezależnie od tego, jak długo będziesz podróżował, to będzie mało w porównaniu zmoją podróżą.Kiedy kobiety opuszczą Vivarium, a ich miejsce zajmą Chelki, mam nadziejezabrać Vivarium w daleką przyszłość.Pełny Samiec z Akielu wszedł i stanął obok Omniarcha.- Jak dwa woły - pomyślał John.Siedział, wpatrując się w Chelkich z lekkim zamętemw głowie.W końcu zapytał bezbarwnym głosem: - A co zrobicie, jeżeli coś się nie uda? Jeżelinie będziesz umiał posłużyć się mechanizmami tak, jak zaplanowałeś?- Wtedy - powoli powiedział Chelki - mój gatunek nie odda swojej wolności nikomu.Po prostu wytworzymy w swoich ciałach zabójcze trucizny.XXIBerta mknęła w hipersferze John, Bart i dwaj Chelki stali przed umieszczoną nasprężynach tablicą rozdzielczą.Na iluzorycznej sferze złotawe błyski były luznozgromadzone wokół jej środka.Oznaczały one wszystkie statki towarzyszące Bercie.Była towiec maleńka flota Johna, gwardia Vez Do Hana oraz statki dostane przez Hohd.Wszyscyrazem mknęli na drugie spotkanie do punktu wyznaczonego przez Chelki.Lange podszedł dotablicy, pokręcił gałką - rój statków zapadł się w głąb sfery.Na powierzchni kuli pojawiła sięjaśniejsza plama.Te maciupeńkie, rozproszone punkty zbyt małe i zbyt liczne, aby można jebyło policzyć, oznaczały ogromną wędrującą grupę zbiegłych Chelki.Bart nagle spojrzał na Omniarcha.- A tak przy okazji.Powiedz, dlaczego ta tablicajest na sprężynach?Wydawało się, że Omniarch był myślami gdzie indziej.Po chwili jednakodpowiedział: - To nie sprężyny.Izolatory.- Wyciągnął wielką, włochatą dłoń, dotknąłbrzegu tablicy.Natychmiast wskazówki na tarczach drgnęły, światełka przygasły, a błyskizmieniły konfiguracje.- Widzisz? Dotknięciem płyty zmieniłem jej ładunek.Nie elektryczny,ale jakiś podobny.Cała tablica musi być mocno naładowana, żeby zapewnić praceprzyrządów.Po to są też te izolatory ze specjalnego plastiku o małej gęstości.- Dlaczego ten ładunek nie ucieka w powietrze?Mimo napięcia Omniarch uśmiechnął się: - To inny rodzaj naładowania.- Zajął sięponowną obserwacją detektora.- Z tej odległości nawet nie możemy zobaczyć, czy mająstatki uzbrojone, czy przede wszystkim towarowe.Będziemy za to wiedzieli, jeżeli w pobliżupojawią się Vul.- Zwrócił się do Johna:- Ze względów bezpieczeństwa przy wynurzaniu będą musieli się rozproszyć naprzestrzeni co najmniej miliona mil.Maruderzy będą przybywać w pobliże środka zbliżającsię do kawalkady.Jak zamierzasz eskortować i chronić taką masę statków?John zastanawiał się nad tym zadaniem.Wyobrażał sobie olbrzymie stado owiec,pilnowane przez kilku pasterzy i kilka psów w dzikiej, pełnej wilków krainie.- Cóż - mruknął.- Proponuje, żeby po spotkaniu sformować kolumnę lecącą napędemgrav w kierunku celu.W ten sposób wyłapiemy przy okazji wszystkich maruderów, którzywyłonią się z null w zasięgu detektorów.Większość naszych sił i statki wojenne zdobyteprzez Chelki polecą na czele, by w razie czego wyjść na spotkanie statkom Vul,przeszukującym te okolice.Natomiast po bokach kolumny i z tyłu w równych odstępachrozmieścimy resztę.Bart rzucił nerwowo: - A jeżeli jacyś maruderzy wyłonią się z null tuż przed czołemkolumny? John spojrzał na Omniarcha.- Myślę - powiedział - że plan wyklucza temożliwość.- Tak - odparł stary Chelki.- Przewidziałem, że zgrupowanie może być zmuszone dowykonania kilku skoków w null dla uniknięcia spotkania z Vul.Skoki nie wzdłużprzewidzianej trasy, ale na ustalone odległości w bok.John powoli skinął głową.- Oczywiście możliwe jest przy tym jakieś zamieszanie.Starczy parę omyłek albo to, że kilka statków nie otrzyma wiadomości w porę.Omniarch długą chwile patrzył w bok.- Bez wątpienia.Obawiam się, ze możemy nieuniknąć takich tragedii.Postarajmy się je zminimalizować.I.to dla mnie błogosławionydzień.Oczekiwanie było już nie do zniesienia.Wyjście!John starał się widzieć jednocześnie detektor masy i ekrany danych
[ Pobierz całość w formacie PDF ]