[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A przecież zespoły wędrownych trup nie cierpią na brak kandydatek, dla których wstąpienie na scenę jest jedyną dostępną formą ucieczki od monotonii i pustki dotychcza-sowego życia, i jedyną szansą na uzyskanie iluzorycznej samodzielności i niezależności w służbie sztuki.74 Takich panien było przecież w tamtych czasach tak wiele.Panien, które marzyły o tym, bywyrwać się z zapadłego kąta, z ponurej powszedniości, znalezć cel, któremu można by oddaćsię całkowicie, gorąco i czule poświęcić się j e m u, człowiekowi talentu, który je pobudził domarzeń.Dopóki prawa kobiet były u nas mocno ograniczone, w szkołach teatralnych pełnobyło takich prowincjonalnych panienek zaświadcza, komentując postać Niny Zariecznej z czechowowskiej Mewy Włodzimierz Nie-mierowicz Danczenko.Ale takie same są w istocie marzenia i oczekiwania Janki Orłowskiej,czyli tytułowej Komediantki Władysława Stanisława Reymonta, czy bohaterek powieści Pań-stwo Gołowlewowie Michaiła Sałtykowa Szczedrina.Inna rzecz, w jakie barwy te marzeniaprzyoblekała rzeczywistość  artystycznej kariery:Przypomniały się jej przesiąknięte smrodem hotele, wieczny rozgardiasz rozlegający się wsali jadalnej i bilardowej, brudne i nie uczesane pokojówki, próby na ciemnej scenie wśródwymalowanych na płótnie dekoracji, których dotykała ze wstrętem, wieczne przeciągi, wil-goć.i to wszystko! A dalej: oficerowie, adwokaci, cyniczne rozmowy, puste butelki, obrusypoplamione winem, obłoki dymu i rozgardiasz, ciągły rozgardiasz! Co oni tam wygadywali,jak cynicznie jej dotykali.(.) Nic więc dziwnego, że życie jej stało się czymś w rodzaju domuzajezdnego, do którego mógł pukać każdy, kto był młody, wesoły i posiadał odpowiednie środ-ki materialne.(.) W gruncie rzeczy więc  święta sztuka zaprowadziła ją do rynsztoka, leczAnusia doznawała takiego zawrotu głowy, iż nie zdawała sobie z tego sprawy.(.) Nie zda-wała sobie nawet sprawy, że stale znajduje się w towarzystwie samych prawie mężczyzn i żepowstał jakiś mur między nią a kobietami mającymi w życiu stałą pozycję.(Państwo Gołowlewowie, s.218)Taki tryb życia musiał te młode kobiety prowadzić do przedwczesnej i na ogół nędznej sta-rości, a jakże często kończył się gwałtownie i dramatycznie.Samobójstwo popełnia zarównoJanka  Komediantka Reymonta, jak i druga bohaterka cytowanej powieści Państwo Go-łowlewowie Sałtykowa Szczedrina  Lubusia.Zapewne najwybitniejszą i najciekawszą postacią tego rodzaju jest Nina Zarieczna czylitytułowa Mewa Czechowa, ze sztuki pózniejszej o dziesięciolecie od większości Historii za-kulisowych.Nina co prawda nie ginie, ale poświęciwszy dla  sztuki i złej miłości swoje ro-dzinne środowisko, pozycję społeczną i uczucie wartościowego człowieka, sama czuje sięgorsza i napiętnowana, niezdolna do prawdziwego życia.Z fatalną determinacją brnie w ot-chłań, jaką okazała się  służba sztuce , popychając  jakby mimochodem  do samobójstwakochającego ją Trieplewa.Choć to może uproszczenie? W końcu Trieplew szamocze się psy-chicznie między d w i e m a kobietami.Ta druga, jego matka, zepsuta i egoistyczna Arkadi-na, to również aktorka, tyle, że  w przeciwieństwie do Niny  opromieniona sukcesem.Oczywiście  gdzieś u kresu drogi w  służbie sztuce mamił i przyciągał firmament praw-dziwych  gwiazd.Jednak nawet osiągnięcie pozycji gwiazdy nie zdejmowało z aktorkiodium dwuznaczności; jej pozycja  jeśli nie społeczna, to na pewno  moralna była przesą-dzona i zdeterminowana już w momencie  wstąpienia na scenę , a często (jako iż był to za-wód dziedziczny, rodzinny) jeszcze przed urodzeniem.Doświadczyła tego nawet największagwiazda polskiego teatru Helena Modrzejewska, o której pisał Zbigniew Raszewski:75 Własne nieślubne pochodzenie i nieślubne dzieci, dwuznaczna pozycja społeczna, banicjatowarzyska  trudno o lepszy przykład sytuacji, w której można było dostąpić sławy i powo-dzenia, ale razem z utratą godności osobistej.***Choć w dojrzałych dramatach Czechowa tematyka teatralna pojawia się właściwie tylkoraz  właśnie w Mewie  wszystko, o czym mówi przy okazji Niny Zariecznej, jest już za-warte wcześniej w opowiadaniach.Ich realizm, mimo całej swej skrótowości, jest jakby lite-racką ilustracją wywodów historyków teatru.I na odwrót.Kiedy czytamy wstrząsającąZmierć aktora Czechowa, przypomina się kolejny fragment eseju Dąbrowskiego:%7łycie tułacze wędrownych aktorów szarpiące nerwy niepokojem, egzystencja z dnia na dzień,w niepewności, postarzała wcześnie tak mężczyzn, jak i kobiety.Aktorów prowincjonalnychczekała przeważnie przykra starość; sterane zdrowie i praca w ciężkich warunkach załamy-wała często i wykańczała młodych stosunkowo ludzi.Osoby pochodzące z większych miastdostawały się przez starania do tamtejszych towarzystw opiekujących się starcami i kończyłyżywot w przytułkach.Zmierć oczekiwała często aktorów po szpitalach, a potem  pogrzeb wewspólnym dole dla ubogich.Nędza, najdotkliwsza materialna nędza była ich najwierniejszą towarzyszką życia.A drugą wódka, wszechobecna, lejąca się obficie przy lada okazji, lub bez, pita po to, by uczcić suk-ces albo zagłuszyć ból  wszystko jedno. Baron podbiera  urzędowy spirytus i spija resztkiszampana po bankietach,  Krytyk nie potrafi się oprzeć zniżce dla aktorów, przepija się całydochód z benefisu, okolicznościowe  amposze , a nawet album otrzymany z okazji jubile-uszu.Mijają miesiące i lata rauszu w atmosferze wiecznej beztroski i zabawy, a refleksja, żeprzepiło się i rozmieniło na drobne całe życie (Kalchas, Zmierć aktora) przychodzi jak zwykleza pózno [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • czarkowski.pev.pl
  •